Czarnoskóry chłopiec w nazistowskich Niemczech
Dorastanie w III Rzeszy, przy rozwijającej się prężnie ideologii hitlerowskiej, stało się udziałem wielu tysięcy młodych ludzi. Jednym z nich był Hans-Jürgen Massaquoi, syn pielęgniarki i studenta prawa. Co wyróżniało go spośród jego rówieśników? Miał czarną skórę, a więc zgodnie z założeniami Hitlera nie pasował do idealnego modelu państwa Aryjczyków.
Inny niż reszta
Koszmar nazizmu i II wojny światowej, następnie podróż do Afryki nękanej kolonializmem - te doświadczenia Massaquoi opisał w autobiografii wydanej w 1999 roku w jego nowej ojczyźnie - Stanach Zjednoczonych. Niemieckie tłumaczenie książki, "Neger, neger" , nawiązujące tytułem do dziecięcej rymowanki o Murzynie-kominiarzu, stało się bestsellerem. Teraz ukazuje się w Polsce, w serii "Świadectwa", prezentującej najważniejsze zjawiska XX wieku.
Rozdzielona rodzina
Massaquoi urodził się w 1926 roku w Hamburgu, gdzie jego dziadek sprawował funkcję konsula Liberii. Pierwsze lata dzieciństwa chłopak spędził wraz z matką w willi dziadka, otoczony liczną rodziną i wszelkimi luksusami. W tym samym czasie jego ojciec kończył studia prawnicze w Dublinie. Pod różnymi pretekstami odkładał ślub z jego matką - aż w końcu rozdzieliła ich na dobre historia.
Liberią wstrząsnął skandal dotyczący sprowadzania niewolników do hiszpańskiej kolonii u wybrzeży Kamerunu. Urzędujący prezydent poprosił konsula w Hamburgu o powrót do ojczyzny. Syn konsula przerwał studia i również wrócił do Liberii. Bertha, matka Hansa-Jürgena, odmówiła wyjazdu ze względu na słabe zdrowie dziecka, któremu tropikalny klimat mógłby tylko zaszkodzić.
Obcy wśród swoich
Zdana na własne siły Bertha znalazła pracę w klinice laryngologicznej i wynajęła małe mieszkanie bez ciepłej wody w robotniczej dzielnicy Hamburga. Jej syn, dotychczas chowany pod kloszem, na podwórku po raz pierwszy zetknął się z szykanami ze strony innych dzieci. Po pewnym czasie jego inność opatrzyła się i została zaakceptowana. Cotygodniowym rytuałem stały się dla niego niedzielne spacery po mieście z matką.
W 1932 roku Massaquoi wkroczył w nowy, jego zdaniem wrogi świat - poszedł do szkoły. Podobnie jak na podwórku, początkowe drwiny niektórych kolegów szybko poszły w zapomnienie, a chłopak zaaklimatyzował się w nowym miejscu błyskawicznie. Na trzy miesiące przed jego promocją do drugiej klasy, 30 stycznia 1933 roku, Adolf Hitler został kanclerzem Niemiec.
Pierwsze incydenty
Wojskowe parady i mundury nazistów rozbudzały w młodym chłopaku patriotyczne uczucia. W Hamburgu cały czas coś się działo: pokazy fajerwerków, marsze "brunatnych koszul". W czasie jednej z takich parad Massaquoi został siłą wciągnięty do piwiarni przez jednego z bojówkarzy SA. Mężczyzna zamierzał postawić go na podium w końcu sali jako przykład "skażenia rasy". Na szczęście chłopca wyratowała matka.
Chłopiec zrozumiał, że jest "nie-Aryjczykiem" w chwili, gdy tablica z zakazem zagrodziła mu wstęp na plac zabaw. Jego ukochana nauczycielka straciła pracę, a niedługo potem również i jego matka została zwolniona ze szpitala. Zwróciła się z prośbą o wsparcie do wysoko postawionego funkcjonariusza - okazało się jednak, że byłby gotów jej pomóc w zamian za pójście z nim do łóżka. Bertha stanowczo odrzuciła jego awanse.
Szkoła
Herr Wriede, nowy dyrektor w szkole chłopca, był fanatycznym wielbicielem Hitlera. Podczas każdego przemówienia do uczniów zakładał nazistowski mundur, a swoje wąsy przycinał w podobny sposób do Führera. Od razu też dostrzegł w Massaquoi "wroga rasy" i niejednokrotnie dawał mu to odczuć - słownymi przytykami w czasie szkolnych apelów lub złośliwym dokuczaniem na zawodach sportowych. Zabronił mu także przychodzić na lekcje w koszuli podobnej do tych noszonych przez członków Hitlerjugend.
Niektórzy z nauczycieli budzili prawdziwą grozę. Tak jak nauczyciel angielskiego, bijący dzieci za karę metalową szpicrutą. Z kolei nauczyciel muzyki oznajmił chłopcu wprost, że Niemcy wkrótce "wezmą się za takich jak on". Nigdy nie przepuścił okazji, żeby podkreślać wyższość białej rasy, a wszystkie pozytywne cechy Hansa-Jürgena przypisywał wyłącznie aryjskim genom jego matki.
Miłość
W miarę dorastania przed chłopakiem pojawił się kolejny problem: dziewczyny. Jako "nie-Aryjczyk" nie miał prawa związać się z niemiecką kobietą. Zaczął spotykać się z Gretchen, dziewczyną sprzeciwiającą się nazistowskiej wizji kobiety jako żony, gospodyni domowej i matki dzieci czystej krwi. Ich pierwsze randki odbywały się potajemnie wieczorami. Trwała już wojna i po ulicach krążyły patrole służby bezpieczeństwa. Jeden z nich przyłapał raz Hansa pod domem, ale poświadczył za niego znajomy policjant z dzielnicy.
Bertha, podobająca się wielu mężczyznom, miała szansę na ułożenie sobie życia z Maxem, pracownikiem kuchni z jej szpitala. Rozdzieliły ich jednak poglądy polityczne: Max był zwolennikiem Hitlera, a ona przyznała mu się, że nigdy nie głosowała na NSDAP. Argumenty o tym, jak wiele "wódz" zrobił dla Niemiec, zbyła tym, że zawdzięcza mu wyłącznie stratę pracy.
Piekło wojny
Koledzy Massaquoi jeden po drugim szli do wojska. On usłyszał w jednostce, że armia niemiecka nie potrzebuje takich jak on i otrzymał w książeczce wojskowej wpis "niezdatny do służby". Słowa dawnego nauczyciela o tym, że kiedyś "wezmą się za niego" tkwiły w chłopaku i zwiększały jego determinację - wolał zginąć w bitwie, niż wpaść w ręce SS. Tymczasem trwały naloty, a propaganda coraz bardziej gorliwie tuszowała klęski niemieckich wojsk.
29 lipca 1943 roku alianci przeprowadzili nad Hamburgiem operację "Gomora": dziesięciodniowe, nieustanne bombardowanie miasta, po którym pozostały zgliszcza budynków i masa rozkładających się na ulicach zwłok. Taki widok oglądał Massaquoi wraz z matką po wydostaniu ich z rozpadającego się schronu, gdzie byli już o krok od śmierci - pomieszczenie wypełniało się dymem i wzrastającym żarem od szalejącego na zewnątrz ognia.
Żołnierz i pilot
Ocalałych z nalotów ewakuowano chwilowo na wieś. Po powrocie do miasta Massaquoi z matką zamieszkali w azylu dla uchodźców, a chłopak znalazł pracę w fabryce. Skupieni na codziennej walce o przetrwanie zapomnieli o problemach rasowych. W związku z ogłoszeniem przez władze "wojny totalnej" Hansa powołano w końcu do wojska. Nikt już nie zwracał uwagi na jego pochodzenie, ale i nikt nie udokumentował jego obecności na pierwszym wojskowym szkoleniu. Na następnym już się nie pojawił.
Podczas wymiany jednej z rur na ulicy jesienią 1944 roku doszło do niebezpiecznego incydentu. Ogłoszono alarm bombowy. Po zakończeniu nalotu i wyjściu ze schronu Hans-Jürgen usłyszał nagle okrzyk: "To jeden z nich!" Ludzie wzięli go za amerykańskiego pilota, który wyskoczył z bombardującego samolotu. Mogło dojść nawet do linczu, gdyby nie interwencja policjanta, który kazał wszystkim się rozejść.
Afryka
Hamburg przeszedł w ręce Brytyjczyków 3 maja 1945 roku. Jako obywatel Niemiec Massaquoi nie mógł początkowo liczyć na odszkodowanie dla jeńców wojennych i prześladowanych przez nazistów. Mimo iż cały czas dyskryminowano go z powodu jego pochodzenia. W końcu otrzymał mieszkanie, nauczył się angielskiego i zaczął się obracać w środowisku teatru i klubu nocnego "Alkazar", gdzie zarabiał graniem w kapeli.
Pewnego dnia przyszedł wyczekiwany list od ojca chłopaka z zaproszeniem do Liberii. W Afryce Hans poznał luksusowe pałace i znakomite osobistości (na czele z prezydentem kraju), lecz także nędzę życia w dżungli, okrutny system karania przestępców na wsiach (bicie i zakuwanie w kajdany) oraz liczne przykłady neokolonializmu - takie jak załatwianie przez Brytyjczyków zakupów z ominięciem długiej kolejki czarnoskórych.
Heban
W 1950 roku dzięki wizie studenckiej Hans wyjechał do USA. O znalezieniu się w tym kraju marzył od czasu pracy w klubie "Alkazar", gdzie zawierał znajomości z żołnierzami ze Stanów. Z rasizmem w amerykańskim wydaniu po raz pierwszy zetknął się w zakładzie zatrudniającym go jako tokarza - część operatorów w proteście zwolniła się z pracy. Tylko nieprzejednana postawa kierownictwa w sprawie zatrzymania nowego pracownika i zwolnienia tych, którym się to nie podoba, skłoniła ludzi do powrotu.
Jego fascynacja Stanami wielokrotnie chwiała się w posadach ze względu na wszechobecną segregację rasową. Prawdziwie szczęśliwym momentem był przyjazd do Ameryki jego matki. Po studiach dziennikarskich dostał pracę w "Ebony" ("Heban") - piśmie skierowanym do Afroamerykanów. Podczas pierwszego ważnego zlecenia, rozmowy w domu ambasadora ONZ, zrozumiał, że wyjazd do Stanów był właściwą decyzją.
Powrót do Niemiec
W 1966 roku, po osiemnastu latach od wyjazdu z Niemiec, Massaquoi znalazł się tam ponownie. Miał już własną rodzinę, żonę i dwóch synów, a do kraju swych narodzin wracał bez specjalnej nostalgii, wciąż pamiętając doznane upokorzenia. Z pewnym zdumieniem oglądał odbudowany po wojnie, nowoczesny, tętniący życiem Hamburg.
Po odwiedzeniu innych niemieckich miast stwierdził, że dawna III Rzesza nie jest już "biała": żyli tam potomkowie żołnierzy alianckich oraz spora grupa ludności napływowej z całego świata. Widok czarnoskórej osoby na ulicy nie był już sensacją tak jak za czasów jego młodości. Ze smutkiem także dostrzegł, że rasizm po wojnie wcale nie zniknął. Niebezpieczeństwo powtórki z historii ciągle jest możliwe.
Aleksandra Kromp/ksiazki.wp.pl