Cudowna podróż Edwarda Tulana
Na lądzie stary rybak zatrzymał się, żeby zapalić fajkę, a potem, trzymając ją w zaciśniętych zębach, zaczął iść w stronę domu, niosąc Edwarda na lewym ramieniu, dumny ze swojej zdobyczy. Podpierał go pod plecy zgrubiałą dłonią i przemawiał doń miękkim, niskim głosem.
– Poznasz Nellie – obiecał. – Przeżyła swoje, ale to dobra kobieta.
Edward przyglądał się małej, zakurzonej osadzie. Bezładnie przemieszane budynki tuliły się jeden do drugiego. Ocean prawie podchodził pod ich ściany. Edward pomyślał, że przyjmie z radością wszystko, co przyniesie los, byleby tylko nie musiał leżeć na dnie morza.
– Witaj, Lawrence – zawołała kobieta, stojąca przed wejściem do jakiegoś sklepu. – Co tam masz?
– Świeży połów – odpowiedział rybak. – Świeży królik, prosto z morza. – Uchylił kapelusza i szedł dalej.
– Jesteśmy – powiedział w końcu. Wyciągnął fajkę z zębów i wskazał cybuchem na niebo, które zaczynało purpurowieć. – To twoja Gwiazda Polarna, widzisz? Z nią nigdy się nie zgubisz.
Edward podziwiał jasność dalekiej gwiazdy.
Zastanawiał się, czy wszystkie mają swoje imiona.
– No patrzcie – powiedział rybak – rozmawiam z zabawką. No cóż. Jesteśmy w domu. – Z Edwardem na ramieniu ruszył ułożoną z kamieni ścieżką do małego, pomalowanego na zielono, domku.
– Popatrz no, Nellie – zawołał. – Przyniosłem ci coś z morza.
– Nie chcę niczego, co jest z morza – dobiegł głos.
– Och, nie bądź taka, Nell. Chodź tylko i zobacz.
Z kuchni wyszła stara kobieta, wycierając ręce w fartuch. Kiedy zobaczyła Edwarda, upuściła fartuch i klasnęła w dłonie.
– Och Lawrence, przyniosłeś mi królika!
– Prosto z morza – powiedział Lawrence. Zdjął Edwarda z ramienia, postawił na podłodze, wziął za rękę i obaj skłonili się głęboko przed Nellie.
– Och – powiedziała Nellie i klasnęła jeszcze raz. – Daj mi go. – I Lawrence podał jej Edwarda.
Nellie trzymała królika przed sobą i oglądała od stóp do głów. Uśmiechała się.
– Widziałeś kiedy w życiu coś tak ładnego? – zapytała.
Edward wyczuł natychmiast, że Nellie jest bardzo wymagającą kobietą.
– Ona jest piękna – westchnęła.
Przez moment Edward był zmieszany. Czyżby w pokoju był jeszcze jakiś inny piękny obiekt? – Jak ją nazwiemy?
– Zuzanna? – zaproponował Lawrence.
– Doskonale – zgodziła się Nellie. – Zuzanna. – Spojrzała Edwardowi głęboko w oczy. – W tej chwili Zuzanna najbardziej potrzebuje ubrania, prawda?