Charles Nancy prowadził przeciętne życie londyńczyka. Mieszkał w zwykłym domu, chodził do pracy w biurze, męczył się z wrednym szefem, miał narzeczoną, z którą planował przyszłość oraz teściową, dla której żadnej przyszłości nie chciał.
Wszystko zawaliło się, gdy zmuszono go do zaproszenia własnego, dawno niewidzianego ojca, na ślub. A stary pan Nancy jak zwykle w krępujący wszystkich sposób, umarł podczas występu karaoke. I to była najlepsza rzecz, jaka wydarzyła się Charliemu, przed oczami stanęło mu całe dzieciństwo. Gdy ojciec raz nadał czemuś nazwę, przyczepiała się na dobre. Na przykład kiedy nazwał Charliego „Grubym Charliem”. Nawet dwadzieścia lat później Gruby Charlie nie może uwolnić się od tego przydomku, niezamierzonego prezentu od ojca, choć w ogóle nie był gruby. Nieuczciwy pracodawca, okradając swoich klientów postanawia zrzucić winę na Grubego Charliego. Matka narzeczonej stara się za wszelką cenę nie dopuścić do jego ślubu ze swoją córką. Aż nagle życie Grubego Charliego się zmienia, kiedy u drzwi staje jego zapomniany brat. Brat tak różny od Grubego Charliego, jak noc różni się od dnia, brat, który zamierza pokazać Charliemu, jak się wyluzować i zabawić... tak jak kiedyś ojciec. I nagle życie Grubego Charliego staje
się aż nazbyt interesujące. Wręcz rozpaczliwie. Bo Gruby Charlie dowiaduje się, że jego ojciec był tak naprawdę starym afrykańskim bogiem Anansim, zaś jego brat Spider odziedziczył wszystkie te cechy, które skłoniły Charliego do wyjazdu z Florydy. Biedak jest gotów na wszystko, aby pozbyć się braciszka, na każdy pakt z podłymi bogami. Ale układów z bogami nie zawiera się ot tak sobie, każdy ma swoją ceną. Zwykle zbyt słoną.
Pamiętacie taką książkę Amerykańscy bogowie ? Tym, którzy teraz z zakłopotaniem drapią się po głowach, chciałem przypomnieć, że to bardzo dobra powieść o bogach, którzy przybyli do Ameryki wraz ze swoimi wyznawcami, a teraz, na przełomie XX i XXI w. wierni o nich zapominają. Walczą więc o resztki, tocząc okrutny bój, mogący nawet skończyć się śmiercią nieśmiertelnych. Jednym z istotniejszych bohaterów był niejaki pan Nancy, czyli bóg Anansi. Jego to wziął na warsztat król współczesnych mitologii, Neil Gaiman , w swej najnowszej powieści Chłopaki Anansiego .
Kim naprawdę jest pan Nancy i w jaki sposób przywędrował na Florydę? Co mówią znawcy religii i mitów? Anansi był najważniejszych bogiem panteonu ludu Aszanti, zamieszkującego dzisiejszą Ghanę. Stał się modny wśród całej grupy ludu Akan, jeszcze dziś wielu Ghańczyków i mieszkańców Wybrzeża Kości Słoniowej opowiada o nim mity. To specyficzne połączenie Prometeusza, Zeusa i Hermesa, bóstwa potężnego i twórczego, a zarazem chciwego, sprytnego i okrutnego, jednak w jakiś sposób bliskiego ludziom, będącego odbiciem ich cech. Anansi to Pan Pająk, reprezentujący cechy pająka i człowieka. Zachowuje się jak człowiek, ale przybiera postać pająka i mieszka w społeczności zwierząt. Anansi symbolizuje zdolność człowieka do odnoszenia zwycięstw pomimo przewagi przeciwnika. Historie o nim pozwalają wierzyć, że nawet najsłabszy człowiek może zwyciężyć w starciu z silnym przeciwnikiem, dzięki swojemu sprytowi i sile rozumu. Pokonany również może odnieść zwycięstwo.
* Krótki film o "Chłopakach Anansiego"* Krótki film o "Chłopakach Anansiego"
Wszystkie powieści Neila Gaimana Anansi był najczęściej wyobrażany w postaci pająka (pajęczyna symbolizuje tu ustne opowieści, przekazywane z pokolenia na pokolenie), to bóg znany także w rejonie Karaibów, aż po Surinam, do których przewożono niewolników z Afryki, słynął z mądrości i przebiegłości. Pierwotnie przypisany do stwórcy świata, występuje jako przedstawiciel i posłaniec swojego ojca, boga nieba Nyame, zasłynął jako bohater, który sprytem i oszustwem wygrywa z innymi. W przypowieściach i bajkach w książkach wydanych w Ghanie Anansi jest przedstawiany jako kulturowy bohater, odpowiedzialny za to, że inni widzą rzeczy takimi, jak on chce, żeby je widzieli, trikster i oszust, który za swoje wybryki musi zapłacić wstydem i zostać ukarany. Anansi jest bogiem-oszustem, buntowniczym duchem, zmieniającym porządek świata, tworzącym bogactwa z niczego i płatającym figle diabłu. Niektórzy twierdzili, że potrafił oszukać nawet Śmierć. Wraz z murzyńskimi niewolnikami, trafił na południe Stanów
Zjednoczonych. Dlatego właśnie w powieści Gaimana pan Nancy mieszka na Florydzie. I zaraz na początku powieści umiera. Bo czy ktoś jeszcze potrafi opowiadać jego historie?
Jak mówi autor: „To zabawna i straszna historia, nie będąca do końca thrillerem, i nie do końca horrorem, nie pasująca też do szufladki opowieści o duchach (choć występuje w niej co najmniej jeden duch) ani komedii romantycznej (mimo że pojawia się w niej kilka romansów, i z pewnością jest komedią, no, prócz tych strasznych kawałków). Jeśli musicie ją jakoś zaklasyfikować, to jako magiczno-komiczno-rodzinno-obyczajowy-horroro-thrillero-romans-z duchami, choć w ten sposób pominiecie elementy detektywistyczne i kawałki o jedzeniu. Ale ja tu tylko piszę.”
Zapytacie może, czy taka wiedza pomoże Grubemu Charliemu pozbyć się upiornej rodzinki bogów z Afryki. Czy uda mu się pokonać manipulatorów, kłamców, złodziei i bon vivantów, z którymi na nieszczęście jest spokrewniony. Któż to wie, ale w końcu największego safandułę można doprowadzić do wściekłości, a wtedy sytuacja staje się trudna do przewidzenia.