WAŻNE
TERAZ

"Byłam sześćdziesioną". Wstrząsające, co zrobiła jej klasa

Cień Poego

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Na swą pierwszą umówioną wizytę w Paryżu trafiłem przez porwanie…

Znajdowałem się wśród aksamitnej zieloności wersalskich ogrodów, nie w podejrzanej okolicy, gdzie można znienacka stracić język. Wciąż jednak miałem poczucie, jakby się ktoś za mną krok w krok czaił. Pnie drzew i ostro cięte żywopłoty stale mi ujawniały skrawki czyichś twarzy. Minąwszy szereg posągów, waz kamiennych i fontann, stanąłem przed Bachusem, szkaradnym bóstwem, które wyłania się z wody rozpryskiwanej przez delfiny i różne morskie potwory. O ileż raźniej byłoby tam, w pałacu, w otoczeniu turystów i w towarzystwie wścibskiego przewodnika!
Ktoś nagle złapał mnie za rękę.

Oto co zdołałem wtedy zapamiętać. Siedziałem w chybotliwej bryczce, pokonując wyrwy w bruku. Naprzeciw mnie zaś jegomość, który mi się objawił w wersalskim ogrodzie, zanim zemdlałem, o gębie tępej, niewzruszonej i surowej. Oj, znałem jego oblicze z wielu pałacowych komnat! Bo on to w rzeczy samej był tam moim cieniem! Oblizawszy dziąsła i zęby, upewniłem się, iż mój język wciąż jest na swoim miejscu.
Nie pomnę, czy coś myślałem, otwierając drzwi pojazdu. Pamiętam, że chwilę potem wylądowałem na jezdni. Gdy zaś mi się jako tako udało powstać z ziemi, najechał na mnie inny powóz i gwałtownym skrętem przyparł mnie do „mojej” dorożki.
— Gare! — warknął jego woźnica, o żółtym uzębieniu, oklapłej czapce i rozchełstanym kołnierzu. Z okna zaś wychynęło i na mój widok zawyło wielkie psisko.
Wtedy pomknąłem w szczere pole, które rozciągało się przy drodze.
Porywacz mój naturalnie wyskoczył z dorożki, aby mnie odszukać. W tempie zdumiewającym, gdy wspomnę, jak był potężny…
Uczułem silne uderzenie w głowę.

Ręce mi zesztywniały, skrępowane za plecami. Wróciwszy do przytomności, patrzyłem dookoła, choć trzeba może rzec, iż w górę. Oto znalazłem się w szerokim, bodaj na dwadzieścia stóp głębokim rowie. Nade mną górowały mury, lecz zupełnie niepodobne subtelnym budynkom paryskich uliczek. Jak gdyby mnie umieszczono w jakimś obcym świecie, gdzie — niby na pustyni — trwała upiorna cisza.
— Gdzie jestem? Zaraz mówić! — wykrzyknąłem, choć nie było tam żywej duszy.
Wtem odmamrotano mi coś po francusku. Natychmiast więc wykręciłem głowę, lecz nic nie zdołałem dojrzeć. Nic prócz cienia, zdaje się, człeka tego, który mnie porwał.
— Gdzieżeś mnie, draniu, przywiódł? — powtórzyłem.
Na próżno, bo osobnik tamten stał i jedynie czekał. Dopiero gdy z drugiej strony nadszedł mój prześladowca, dotarło do mnie, że cień ów należy do kogoś innego.
Wreszcie cień się poruszył i zaraz do mnie zbliżył.
Oto chyliła się nade mną niewiasta w białym czepcu i prostej sukni, wzięta, rzec można, wprost z paryskich jakichś ogrodów. Stanąwszy przy moim krześle, patrzyła niemal opiekuńczo oczami osadzonymi tak głęboko, jakby wręcz sięgały tyłu czaszki. Dziewczyną, nie kobietą była ona.
— Milczeć!
— Kto pani? — wychrypiałem, umęczony krzykiem.
— Bonjour — tylko odparła, po czym obróciła się i odeszła.
Mimo osobliwości sytuacji odpowiedziałem jej to samo.
— Głupcze — upomniał mnie porywacz, tak żeby ona nie słyszała, bo wtedy cała wina mogłaby przypaść jemu. — Takie jej miano właśnie: Bonjour!
— Bonjour? — zrazu nie uwierzyłem, lecz zaraz do mnie dotarło, że przecież jest mi znajoma, i to z poprzedniej okoliczności zagrożenia. — A jakże: Café Belge! Ten koszyk! Co panią tam sprowadziło?
— No proszę! — rozległ się głos inny jeszcze, z francuskim akcentem, lecz doskonale płynny. — Czy faktycznie aż tak trzeba powściągać naszego drogiego gościa z Stanów Zjednoczonych?
Ze skromnego brzmienia odpowiedzi na to wywnioskowałem, iż teraz się zjawił ich przywódca. Przybliżywszy się doń, porywacz mój rzekł w zaufaniu, jak gdyby mi nagle odebrano zdolność słuchu:
— Najpierw omdlał w Wersalu, potem wyleciał z dorożki niczym obłąkany. Niewiele brakowało, a zabiłby się…
— Nieważne. Tu już nikomu nic nie grozi. Bonjour, bądź tak miła, proszę…
Dziewczyna zręcznym ruchem uwolniła me nadgarstki.
Dotąd nie zdołałem zobaczyć, kto to taki; udało mi się ledwie dojrzeć białą opończę i cienkie pantalony. Lecz gdy mi oswobodzono ręce, stanąłem twarzą w twarz z tym człowiekiem.
— Niechże pan mi wybaczy aż takie środki zaradcze, monsieur Clark — powiedział, robiąc upierścienioną dłonią ruch taki, jak gdyby rzeczone zajście stało się przez przypadek. — Niemniej, muszę wyznać panu, iż te właśnie straszne twierdze należą do nielicznych zakątków Paryża, gdzie mogę się poruszać we względnym spokoju. A co najważniejsze…
Przerwałem mu:
— Drogi panie! Łotr ten tak mnie potraktował, a teraz jeszcze… No cóż, lecz przede wszystkim chcę wiedzieć, gdzie przebywam oraz po co…! — tu zdławiłem słowa, bo mi się wydało, że skądś się chyba znamy.
— Co, jak powiadam, najważniejsze — ciągnął tonem serdecznym, z uśmiechem na śniadej twarzy — w końcu poznaję pana osobiście.
I ujął moją dłoń, bezwładną wobec prawdy.
— Dupin! — krzyknąłem z niedowierzaniem.

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]