Trwa ładowanie...

Chciał stworzyć komedię romantyczną, wyszedł thriller. Wojciech Chmielarz podbija rynek wydawniczy

Choć ma zaledwie 34 lata, zdążył wydać dziewięć książek. W styczniu 2017 r. wyszedł jego piąty kryminał o komisarzu Jakubie Mortce. Kilka miesięcy później na półki księgarń trafił jego mistrzowski thriller, "Żmijowisko".

Chciał stworzyć komedię romantyczną, wyszedł thriller. Wojciech Chmielarz podbija rynek wydawniczyŹródło: fot. Wojciech Rudzki
dbyulev
dbyulev

Jego nazwisko znane jest wszystkim fanom kryminału. Dziś, śmiało można go porównać do autorów wielkiego kalibru: Katarzyny Bondy, Remigiusza Mroza czy Zygmunta Miłoszewskiego, bo choć należy do młodego pokolenia, to pisanie stało się źródłem jego utrzymania. Książki o komisarzu Mortce, były bestsellerami i zapewniły mu swobodę w wyborze kolejnego tematu. A ten miał być inny niż dotychczas. Początkowo chciał stworzyć komedię romantyczną, a przez przypadek napisał thriller o zaginionym dziecku. Fanom najwyraźniej to nie przeszkadza. Na spotkaniu autorskim rozpływali się w pochwałach i żywo dyskutowali o "Żmijowisku". To udowadnia, że rynek kryminału jest pojemny, a czytelników lubiących mocne wrażenia wciąż przybywa.

Cieszę się, że rozmawiam z pisarzem, bo nie będę musiała ciągnąć cię za język. Pisarze to często gawędziarze…

Nie wiem. Zaraz się przekonamy (śmiech). Ja nie jestem typem gawędziarza. Wolę słuchać opowieści i wyłapywać ciekawe rzeczy. Myślę, że to cecha większość pisarzy.

A ty jesteś samotnikiem?

Nie. Mam rodzinę i grono znajomych. Ale nie jestem też jakoś szczególnie towarzyską osobą. Dobrze się czuję w czterech ścianach, sam ze sobą.

Masz 34 lata. Na runku wydawniczym jesteś od 2012 r. i od tego czasu wydałeś dziewięć książek. Wnioskuję, że bardzo lubisz pisać.

Tak, bardzo. Uprawianie literatury to fantastyczny zawód. Mam poczucie, że spełniłem swoje marzenie. Choć wiadomo, jak każda praca ma kilka swoich gorszych stron; są dni kiedy się nie chce. Ale gdybym tego nie lubił, to robiłbym coś innego.

dbyulev

Dlaczego wybrałeś pisanie kryminałów? Co jest w nich pociągającego?

Miałem długi okres zajmowania się fantastyką, ale potem książki, które pisałem, okazywały się kryminałami – bo zawsze ktoś w nich umierał. Nie wiem, jak to się dzieje, ale gdy wymyślam historię, to zawsze wychodzi mi trup. Zazdroszczę pisarzom, którzy tworzą fajne fabuły, nie uśmiercając nikogo. Jak tworzę opowieść, to zawsze ktoś ginie i to na ogół bardzo brutalną śmiercią (śmiech).

fot. Wojciech Rudzki
Źródło: fot. Wojciech Rudzki

Skąd bierzesz inspirację do tworzenia postaci? Twoi bohaterowie są wymyśleni od początku do końca, czy konstruujesz je, bazując na sobie?

Zastanawiam się, jakby tu mądrze odpowiedzieć. Niewątpliwie w tych postaciach musi być rys mnie, bo one przechodzą przez filtr mojej osoby. Ale te postaci ciągle się zmieniają i ewoluują, niejednokrotnie nabierają życia dopiero w momencie, gdy zaczynają ze sobą rozmawiać, prowadzą dialogi. Plan ciągle ulega zmianie.

A jak to wyglądało przy pracy nad "Żmijowiskiem”?

Konspekt w "Żmijowisku” zmieniał się trzykrotnie. Nie można zmuszać postaci, by działały tak, jak jest w konspekcie, bo wtedy książka przestałaby być żywa. Pomysł nad fabułą leżakował dwa lata, a samo pisanie trwało rok. "Żmijowisko” jest dobrym przykładem tego, że pomysły zmieniają się w trakcie pisania. Szczególnie że tutaj początkową inspiracją była komedia romantyczna…

dbyulev

Co? Nie żartuj!

Śmiejesz się, ale "Żmijowisko” jest w pewnym sensie komedią romantyczną. No bo każda historia romantyczna rozgrywa się wokół trójkąta. W historii romantycznej trzeba tak poprowadzić wątki, aby pozbyć się tego trzeciego, który przeszkadza ukochanym być razem. Tutaj tym trójkątem są: Kamila, Robert i Arek. Ale Kamila zostaje z Arkiem z powodu nieplanowanej ciąży. Już w trakcie pisania zdałem sobie sprawę, że chcę napisać powieść z perspektywy tego trzeciego. I tak komedia zamieniła się w thriller.

Czy to nie jest tak, że chciałeś odpocząć od Jakuba Mortki?

Oj tak. Potrzebowałem odpocząć i spróbować nowych rzeczy. Kryminał to silnie skonwencjonalizowany gatunek - ma powtarzalny schemat, niczym refren ten samej piosenki. Wyobraź sobie, że miałabyś słuchać w kółko tego samego - przecież można by oszaleć! Piszę różne rzeczy, by nie pozwolić umysłowi skostnieć. Pomyślałem: „teraz spróbuję napisać kryminał bez typowego śledczego, o zwykłych ludziach, którzy przeżywają tragedię”.

Dlaczego Polacy tak bardzo lubią kryminały?

Wszyscy lubią kryminały, nie tylko Polacy.

dbyulev

Ale u nas ta tendencja jest nowa. Kryminały zaczęły cieszyć się dużą popularnością dopiero w ostatnim dziesięcioleciu.

Powiem tak: nareszcie wracamy do normalności. W Wielkiej Brytanii około 60 procent nowości książkowych to kryminały. We francuskich księgarniach całe ściany są zastawione kryminałami. To od dawna popularny gatunek. Po prostu w Polsce mieliśmy pewnego rodzaju zapaść. Po 1989 roku nikt nie chciał wydawać polskich autorów. Nikt też nie wierzył, że Polak jest w stanie napisać dobry kryminał. Obawiano się, że nikt tego nie kupi. Tę złą passę przełamał Marek Krajewski, gdy stworzył Mocka. Nagle okazało się, że Polacy są zainteresowani gatunkiem i nastąpił wysyp tytułów. Osobiście zastanawiam się, czy teraz nie mamy tego za dużo. Pewnie za jakiś czas będzie tego mniej.

Nie odpowiedziałeś na pytanie. Dlaczego tak bardzo lubimy kryminały?

Po pierwsze - w ludziach tkwi potrzeba przeżywania dreszczyku emocji. Bo ewolucyjnie jesteśmy przystosowani do życia w niebezpiecznych czasach. Dopiero ostatnie dziesięciolecia przyniosły jako taki spokój i dobrobyt. Oczywiście nie jesteśmy wariatami, więc większość ludzi szuka niebezpieczeństwa i silnych emocji poprzez filmy i literaturę. Po drugie - kryminał zaspokaja fantazję, że świat jest sprawiedliwy. Jest literaturą w której winny zawsze wpada w sidła i jest ukarany. To są dwa silne korzenie popularności kryminałów.

fot. Wojciech Rudzki
Źródło: fot. Wojciech Rudzki

Ty z tymi silnymi emocjami żyjesz przez rok, bo tyle czasu zajmuje ci stworzenie książki. Jak sobie z tym radzisz?

Na ogół wystarcza mi tylko kilka dni odpoczynku. Tak naprawdę oczyszczam się przelewając emocje na papier. Większość autorów kryminałów, których poznałem, to fajni, uśmiechnięci ludzie.

dbyulev

Ale będzie komedia romantyczna…?

Raczej nie napiszę typowej komedii romantycznej.

Skoro twierdzisz, że chcesz próbować nowych rzeczy, żeby umysł nie skostniał…

No, ale bez przesady (śmiech).

Zygmunt Miłoszewski fajnie podszedł do tego tematu. Po kryminalnej trylogii z prokuratorem Szackim stworzył love story o parze 80-latków, która przenosi się w czasie. Jego książka „Jak zawsze” stała się bestsellerem w 2017 r.

Faktycznie. Zygmunt napisał świetną książkę. Jestem jej wielkim fanem. Ale uważam, że każdy ma swoją własną drogę twórczą. Ja bardzo dobrze czuję się w szufladzie z napisem "kryminał”, a ta szuflada jest bardzo pojemna i plastyczna.

Instagram.com
Źródło: Instagram.com

Na rynku wydawniczym jesteś dopiero od sześciu lat, a mimo to żyjesz tylko z pisania. Osiągnąłeś niebywały sukces!

Do bogactwa mi daleko. Nie mam biurka, bo nie mieści się w mieszkaniu. Dzieci zabrały mi pracownię (śmiech).

dbyulev

Nie mierzmy zatem sukcesu w kategoriach materialnych. Sukcesem jest to, że nie musisz wspierać się etatem, a wydawcy i czytelnicy znają twoje nazwisko, ufają ci. Co jest kluczem tak dużego sukcesu?

Konsekwencja. Zawód pisarza wymaga pięcioletniej inwestycji w siebie. Dopiero po tych kilku latach masz szansę żyć z pisania. Tak było z Bondą, Miłoszewskim, Żulczykiem, Orbitowskim i Twardochem. Na początku nikt ich nie znał, a mimo to wydawali książki, które słabo się sprzedawały. Dopiero potem ich konsekwencja i upór zostały zauważone. Trzeba mieć dużo samozaparcia i naprawdę chcieć to robić. To zawód dla wariatów, a nie racjonalny wybór.

Do którego roku byłeś na etacie?

Pracowałem do 2015 r., a potem mnie wyrzucili. To był czas, gdy zastanawiałem się - szukać pracy w zawodzie czy spróbować żyć z pisania? W 2015 r. byłem po wydaniu pięciu książek, stwierdziłem więc, że to dobry czas, by spróbować. Gdy zobaczyłem swoje pierwsze rozliczenie za wydane książki, to pomyślałem – kurcze, po co w takim razie to robić? Nie miałem wielkich oczekiwań, ale to rozliczenie było jak kubeł zimnej wody. Z każda kolejną książką było jednak coraz lepiej. Nawet jeśli bywały gorsze dni, to zwykle niedługo potem działo się coś pozytywnego, co zachęcało mnie do dalszej pracy.

W sumie nic dziwnego, że tak wygląda rzeczywistość początkujących pisarzy. Biblioteka Narodowa podaje, że statystyczny Polak czyta jedną książkę rocznie. Czasem zastanawiam się, czy to nie są przekłamane statystyki. A jak ty sądzisz?

Nie mamy innego zestawu danych, więc możemy opierać się tylko na tych smutnych statystykach, które podają, że około 60 proc. Polaków nie czyta w ogóle niczego. Nasza intuicja, twoja, moja, może być inna, ale często bywa przekłamana, bo poruszamy się w sferze ludzi, którzy czytają dużo. Tu należałoby zastanowić się, co zrobić, żeby zainteresować potencjalnych czytelników do kupowania książek.

dbyulev

Mam pomysł. Można byłoby je sprzedawać obok mąki w Biedronce.

Popieram te działania! Dzięki nim możemy docierać do nowych osób, które kupią książkę w dyskoncie, a następnym razem być może pójdą do księgarni. Nie oczekujmy od ludzi, że od razu będą czytać Tokarczuk, Joyce’a czy Prusa.

Czy twoim zdaniem powinniśmy zastąpić obecne lektury szkolne innymi książkami?

Koniecznie! Moim zdaniem przez pierwsze sześć klas szkoły podstawowej nie powinno być lektur szkolnych. Te, które są w kanonie obowiązkowych tytułów, są nieaktulane, archaiczne i nie przystające do rzeczywistości młodych ludzi. Najpierw należy w dziecku wyrobić nawyk czytania i pozwolić mu samemu decydować o tym, co chce czytać. Jakiś czas temu miałem spotkanie autorskie z licealistami. Z ciekawości zapytałem, co czytają. Wiesz, co odpowiedzieli? „Cierpienia młodego Wertera”! Złapałem się za głowę! Na cholerę to czytać? Ok, wystarczy poświecić tej książce piętnaście minut, żeby wiedzieć, co to werteryzm, i to wystarczy! Jest tyle dobrych książek współczesnych, które zdecydowanie bardziej dotyczą aktualnych problemów młodych ludzi.

Ale jakie konkretnie miałbyś propozycje? Co powiesz na "Harry’ego Pottera" lub trylogię Tolkiena?

"Harry Potter" jest dobry dla klas 1-6, choć nie uważam, żeby była to na tyle ważna książka, żeby ją omawiać. Dla mnie osobiście jedna z ważniejszych książek to "Jądro ciemności” Josepha Conrada. Nawet reżyser nowego filmu o King Kongu na niej bazował. Czy wyobrażasz sobie, żeby twórcy "Godzilli” czerpali inspirację z "Pana Tadeusza”? „Pan Tadeusz” to książka ważna, ale absolutnie martwa. A "Jądro ciemności” mimo upływu lat, wciąż żyje. Warto byśmy znaleźli takie tytuły, które pozwolą lepiej poznać okres wojenny czy lata PRL-u, bo te czasy wciąż są nam bliskie.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Masz dwójkę dzieci, starsze ma siedem lat. Czytasz dzieciom książki?

Córka czyta już sama, ale był okres, gdy czytałem jej: „Nelę podróżniczkę”, „Jakuba i Amelkę” Kosika oraz cykl bajek o Basi. Teraz już sama wybiera większe książki.

A ty dużo czytałeś w dzieciństwie?

Bardzo dużo: Tolkiena, Niziurskiego, Philipa K. Dicka. Byłem zafascynowany fantastyką światową.

Właśnie. O "Nowa fantastykę” też się otarłeś i pracowałeś dla tego magazynu.

To za dużo powiedziane. Raczej umieszczałem w nim recenzje i porady jak pisać.

Których udzielasz również w szkole twórczego pisania, "Maszynie do pisania”. Jak się czujesz w roli nauczyciela?

Uczniowie mnie chwalą, ale żaden z nich jeszcze niczego nie wydał (śmiech).

A można nauczyć ludzi pisania?

Oczywiście, że można. Choć najtrudniejsze jest to, że trzeba usiąść na dupsku i poświęcić rok z własnego życia, pisząc coś, co jest niepewne i nie wiesz, co z tego wyjdzie. Dlatego twierdzę, że pisanie to praca dla wariatów. Na etapie debiutanckim trzeba podchodzić do tego hobbistycznie, z myślą „zobaczymy, co z tego wyjdzie”. A ryzyko jest duże.

Ty masz zaplanowaną pracę na 3 lata…

Mam pomysł na dwie kolejne książki. Chcę też zakończyć cykl gliwicki i muszę zrobić coś z Mortką. Choć jeszcze nie wiem co. Będę musiał znaleźć na niego sposób.

A plany na najbliższe miesiące?

Zasłużony urlop! Będę też dużo jeździł po Polsce, bo czekają mnie festiwale literackie: Festiwal Literatury Off, Festiwal w Szczebrzeszynie i parę innych.

Podczas urlopu będziesz pisał dla własnej przyjemności?

Nie! No coś ty! A ty podczas urlopu piszesz wywiady?

W życiu! (śmiech)

No więc właśnie. Na urlopie biegasz, pływasz i czytasz książki. I takie mam plany.

Rozmawiała Kamila Gulbicka

dbyulev
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dbyulev

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj