Mit gorliwie kreowany przez Ryszarda Kapuścińskiego , zwłaszcza pod koniec życia, jakoby tak naprawdę był w głębi duszy dysydentem w epoce PRL, jest z gruntu fałszywy.
W biografii Ryszarda Kapuścińskiego Artur Domosławski demontuje narodowy pomnik, co mocno irytuje wielu Polaków, którzy byli dumni z sukcesu rodaka. Wdowa po zmarłym trzy lata temu reporterze próbowała zablokować wydanie książki, która nosi wieloznaczny tytuł Kapuściński non-fiction . Sąd oddalił jednak jej pozew, w którym domagała się zakazu rozpowszechniania publikacji. W rzeczywistości nie podała dotychczas żadnych konkretnych danych, co w tej obejmującej 560 stron książce miałoby być niezgodne z prawdą. To już piąta biografia Kapuścińskiego ; cztery poprzednie przypominały raczej żywoty świętych.
*Prymat dramaturgii * A przecież Domosławski – publicysta działu zagranicznego lewicowo-liberalnej „Gazety Wyborczej” – nie wykazuje wobec swego bohatera niechęci. Obiektywnie przedstawia wyniki wieloletnich poszukiwań. Swoją tezę sformułował nader powściągliwie. Jego zdaniem Kapuściński – fetowany w Polsce jako „dziennikarz stulecia” – ciągle przekraczał granice dzielące reportaż i literaturę. Po prostu zmyślił wiele fragmentów w swych święcących światowe triumfy książkach, które uchodziły za uczciwe relacje o Trzecim Świecie i rozpadającym się Związku Radzieckim. Przy okazji Domosławski obala mit gorliwie przez Kapuścińskiego kreowany zwłaszcza pod koniec życia, jakoby tak naprawdę był w głębi duszy dysydentem w epoce PRL.
W Europie Zachodniej i Ameryce Północnej polski reporter stał się koronnym świadkiem środowisk lewicowo-liberalnych, które – tak jak on – za obecny stan Trzeciego Świata obarczają winą dawne mocarstwa kolonialne. Takie książki jak Cesarz , Szachinszach czy Heban – przetłumaczone na dziesiątki języków – opowiadają o oderwanych od rzeczywistości samowładcach wspieranych głównie przez Stany Zjednoczone i tłum dworskich pochlebców. W Wojnie futbolowej z rozmachem i wyczuciem miejscowych realiów pokazuje, jak skorumpowane klany władające dwoma małymi krajami latynoskimi nie potrafią zatrzymać fatalnego dla obu stron rozwoju wypadków. W 1969 r. po meczu reprezentacji Salwadoru i Hondurasu wybucha między tymi państwami wojna.
Thomas Urban
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.