Trwa ładowanie...
fragment
15-04-2010 10:01

Brandenburg

BrandenburgŹródło: Inne
d4mjbog
d4mjbog

Kiedy lekarze ze szpitala Świętego Ignacego powiedzieli Nicolasowi Tsarkinowi, że niedługo umrze, starzec ponuro skinął głową, zaczekał, aż wszyscy wyjdą, wstał z łóżka, ubrał się, po czym nie odzywając się do nikogo ani słowem, wsiadł do mercedesa i pojechał na skrzyżowanie z Calle Palma, trzy przecznice od swego domu. Zaparkował samochód przy krawężniku, wszedł przez obrotowe drzwi do niewielkiego banku mieszczącego się na rogu ulicy i oznajmił kierownikowi zmiany, że pragnie dostać się do swojej skrytki. Kierownik natychmiast polecił jednemu z urzędników, by zszedł z señorem Tsarkinem do podziemi. Bądź co bądź, señor Tsarkin należał do najstarszych i najlepszych klientów.
– Niech pan mu powie, żeby zostawił mnie tam samego – zażądał starzec w charakterystyczny dla siebie, obcesowy sposób.
– Oczywiście, señor Tsarkin. Jak pan sobie życzy. – Kierownik złożył jeszcze jeden głęboki ukłon. – Buenas dias, señor Tsarkin.
Jak zwykle miał na sobie niebieski garnitur i jak zwykle niezmiernie irytował Tsarkina swymi niekończącymi się ukłonami oraz przymilnym złotozębnym uśmiechem.
Buenas dias... Co takiego dobrego było w tym dniu? Przed chwilą powiedziano mu, że ma przed sobą najwyżej czterdzieści osiem godzin życia, a ból w żołądku stał się tak silny, że prawie nie do wytrzymania. Co prawda zażył silny środek uśmierzający, ale od pewnego czasu leki właściwie przestały na niego działać, w dodatku był słaby jak dziecko.
Czy to powód, żeby się uśmiechać albo życzyć komukolwiek dobrego dnia?
Jednak mimo wszystko Nicolas Tsarkin odczuwał także coś w rodzaju ulgi, że już nie będzie musiał więcej kłamać.
Podążając za urzędnikiem do podziemnego skarbca, przyjrzał się swemu odbiciu w błyszczących stalowych drzwiach. Miał osiemdziesiąt dwa lata i jeszcze pół roku temu wyglądał najwyżej na siedemdziesiąt. Znajdował się wtedy w wyśmienitej kondycji fizycznej, odpowiednio się odżywiał, w ogóle nie palił i nie nadużywał alkoholu. Wszyscy byli przekonani, że dociągnie do setki.

Mylili się.
Lśniące stalowe drzwi powiedziały mu, jak teraz wygląda: szczupły, właściwie wychudzony, niewiele różniący się od trupa. Wraz z krwią sączącą się bez przerwy do żołądka wypływały z niego siły życiowe.
Jednak bez względu na ból, bez względu na przepowiednie lekarzy, musi zrobić jeszcze parę rzeczy. Dopiero kiedy się z nimi upora, będzie mógł spokojnie zasnąć. Już na zawsze. Chyba że jednak istnieje Bóg i życie pozagrobowe, bo wtedy czeka go pokuta za grzechy, ale Tsarkin mocno w to wątpił. Po tym, co kiedyś robił, żaden Bóg nie pozwoliłby mu tak długo cieszyć się dostatnim, pozbawionym trosk życiem. Nie, człowiek po prostu umiera i zamienia się w proch. Nie ma bólu, nie ma nieba ani piekła. Jest tylko nicość.
Przynajmniej miał taką nadzieję.
Urzędnik otworzył stalową kratę i wprowadził go do niewielkiego, pozbawionego okien pomieszczenia. Od wyłożonej marmurowymi płytami podłogi ciągnęło chłodem. Urzędnik zerknął na przywieszkę przy kluczu, przesunął ręką po metalowych drzwiczkach, znalazł skrytkę Tsarkina, otworzył ją, wyjął pojemnik i postawił go na drewnianym stole pośrodku pomieszczenia. Zaraz potem wręczył starcowi klucz i sam wyszedł.
Tsarkin doskonale znał obowiązujące zwyczaje; kiedy będzie gotów, naciśnie przycisk umieszczony pod blatem stołu, a wtedy urzędnik zjawi się ponownie, by wyprowadzić go z podziemi. Tymczasem był tu zupełnie sam.
Nagle przyszło mu do głowy, że w pomieszczeniu jest zimno i cicho jak w kostnicy. Zadrżał na tę myśl. Wkrótce tam właśnie się znajdę, uświadomił sobie. Wkrótce nic już nie będzie mnie boleć. Usiadł na jedynym krześle, przysunął metalowy pojemnik, otworzył go kluczem, podniósł wieko i rozłożył dokumenty na wypolerowanym blacie.
Była w nich jego przeszłość. Na chwilę ogarnęły go wątpliwości, czy aby na pewno podjął słuszną decyzję, ale bez trudu je odegnał. Zrobi to, o czym marzył od dłuższego czasu. Ból był już nie do zniesienia a on uważał, że życie jest po to, by korzystać z jego uroków.
Starannie poskładał papiery, włożył do dużej szarej koperty i złożył je na pół, potem nacisnął przycisk.
Już niedługo, pomyślał, słysząc kroki urzędnika. Już bardzo niedługo.
Metalowa krata otworzyła się z cichym trzaskiem. Nicolas Tsarkin wziął do ręki kopertę, wstał z krzesła i ruszył w kierunku wyjścia. Na stole został niepotrzebny już klucz do skrytki.

d4mjbog
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4mjbog