"Bohater z cienia" - książka o Kaziku Ratajzerze
"Bohater z cienia" - taki tytuł nosi biografia jednego z ostatnich żyjących uczestników powstania w warszawskim getcie, Kazika Ratajzera, człowieka, który uratował Marka Edelmana. Książka autorstwa Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetki właśnie trafia do polskich księgarń.
Bohater z cienia - taki tytuł nosi biografia jednego z ostatnich żyjących uczestników powstania w warszawskim getcie, Kazika Ratajzera, człowieka, który uratował Marka Edelmana. Książka autorstwa Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetki właśnie trafia do polskich księgarń.
19 kwietnia 1943 roku w warszawskim getcie wybuchło powstanie. Za murami pozostało ok. 60 tys. osób - reszta z ponad 400 tys. zginęła z głodu, chorób lub w komorach gazowych. Żydowska Organizacja Bojowa, najważniejsza siła powstania, liczyła około 300 osób, uzbrojonych w kilkadziesiąt pistoletów, kilka karabinów oraz butelki z benzyną. Kazik Ratajzer, bohater książki "Bohater z cienia", miał wtedy 19 lat.
"Powstanie było przegrane, nim żeśmy je zaczęli. (...) Nie sądzę, by ktoś z nas liczył na zwycięstwo. (...) Nie bez powodu nasi dowódcy nie przygotowali planu ewakuacji. Zakładali widać, że wszyscy zginiemy" - wspominał w rozmowie z Witoldem Beresiem i Krzysztofem Burnetką.
Plan ewakuacji okazał się jednak potrzebny, a jego przygotowania podjął się właśnie Ratajzer. Jego szanse zwiększał tzw. dobry wygląd - jasne włosy i oczy - a także fakt, że wychowany na Czerniakowie, mówił po polsku bez akcentu. W nocy z 30 kwietnia na 1 maja przez przypadkiem odkryty tunel pod ul. Bonifraterską udało się mu opuścić getto. Dzięki znajomemu z PPR, nawiązał kontakt z miejskimi kanalarzami, którzy - sądząc, że to zlecenie polskiego podziemia - podjęli się przeprowadzić go do getta. Okazało się jednak, że z bunkra, w którym mieli ukrywać się jego towarzysze, zostały tylko zgliszcza. Kazik wrócił do kanału przekonany, że przyszedł za późno, ale pod ziemią - niemal cudem - spotkał grupę bojowców ŻOB, wysłanych przez Marka Edelman na poszukiwanie drogi wyjścia. Dwóch z nich zawróciło, aby zabrać resztę ocalałych z powstania pod włazem do kanałów na Prostej. "Kilka razy powtórzyłem, by czekali tam całą grupą i się nie rozdzielali" - mówił Ratajzer, który wrócił na aryjską stronę, by
zorganizować kolejny etap ewakuacji.
9 maja kilkudziesięciu bojowców z getta (źródła podają różne liczby: od 30 do 60) dotarło pod właz na Prostej, jednak wbrew zaleceniom Kazika, grupa rozproszyła się w bocznych kanałach. O świcie 10 maja bojowcy czekali na zamówione dwie ciężarówki, ale godzina policyjna minęła, a nikt się nie zjawił. Dopiero o 10 przyjechał jeden samochód i bojowcy ŻOB zaczęli wychodzić. Po walkach i przejściu przez kanały wyglądali tak, że wokół pojazdu zgromadzili się gapie. Nim wszyscy zdołali położyć się na pace ciężarówki, minęło pół godziny, a kierowcę trzeba było zmuszać do dalszego postoju pod pistoletem. Okazało się jednak, że Marek Edelman i Cywia Lubetkin wysłali kilka osób po pozostałych w bocznych kanałach ludzi i stracili z nimi kontakt.
To Ratajzer zdecydował, że ciężarówka ma jechać. "Wskoczyłem na samochód i kazałem ruszać. Cywia zaczęła wołać, że na dole zostali jeszcze ludzie. Mówię: nie możemy czekać. Ona: że mnie zabije. Odparłem: nie ma problemu, masz rewolwer, ja też mam" - relacjonował.
Przejazd ciężarówki pełnej Żydów w środku dnia przez pół miasta Edelman nazywał we wspomnieniach kolejnym cudem świata. Dotarli do zagajnika pod Łomiankami. Niemal wszyscy bojowcy ŻOB, którzy przeżyli powstanie w getcie, zawdzięczają życie Kazikowi Ratajzerowi. Decyzja o ucieczce ciężarówką z Prostej będzie jednak mu ciążyć do końca życia. Następnego dnia wrócił nad właz na Prostej i dowiedział się, że pozostawieni w kanałach próbowali wyjść na własną rękę. Doszło do strzelaniny z Niemcami, wszyscy zginęli, m.in. najlepszy przyjaciel Kazika Szlamek Szuster. "Nikt samego siebie tak nie oskarża jak ja. (...) Nigdy się nie dowiem, czy gdybyśmy poczekali, tamci by do nas dotarli" - wspomina.
Po wojnie, w 1945 roku, Ratajzer opuścił Polskęi przyłączył się do grupy ocalałych z Zagłady Żydów nazywających się Mścicielami. W odwecie za śmierć 6 mln rodaków zamierzali zabić tyle samo Niemców: zatruć wodę w wodociągach największych niemieckich miast. Gdy pierwotny plan nie wypalił, bo transportujący truciznę kurier wpadł w ręce aliantów, Mściciele opracowali kolejny plan. Tym razem zemsta miała dotknąć tylko nazistowskich zbrodniarzy w alianckich obozach jenieckich. Ratajzer działał w oflagu pod Monachium, gdzie przetrzymywanych było 28 tys. esesmanów, ale plan zatrucia obozowego chleba nie powiódł się. W innym obozie udało się zatruć część pożywienia, choć nie ujawniono nigdy liczby ofiar.
Jesienią 1946 r. Ratajzer dotarł do Izraela, gdzie nie afiszował się ze swoją kombatancką przeszłością. W tamtym czasie w Izraelu na ocalałych z Zagłady spoglądano z podejrzliwością, uważano, że wszyscy uczciwi Żydzi pod władzą nazistów musieli zginąć. Ratajzer zmienił nazwisko na Simcha Rotem i walczył w trzech prowadzonych przez Izrael wojnach. W 1963 r., po tym jak proces Eichmannazmienił izraelską politykę pamięci o Holokauście, został członkiem Rady Yad Vashem i dopilnował, aby wszyscy Polacy, którzy pomagali powstańcom z getta, mieli swoje drzewka sprawiedliwych.
Oceniając skalę pomocy udzielanej przez Polaków podczas okupacji Żydom Ratajzer mówi: "Każdy naród powinien widzieć wszystkie strony swojej historii. Problem z Polakami polega na tym, że chcą dostrzegać tylko tę jasną, piękniejszą część swojej twarzy. Ciemniejszej już nie mają odwagi oglądać. Nie wiem, czy ktoś bardziej ode mnie ceni tych Polaków, którzy nam podczas wojny pomogli. Nie wiem, czy sam byłbym gotów zrobić więcej, niż oni zrobili dla nas. Potrafię zrozumieć, że ktoś nie chciał się narażać, ukrywając Żyda. Ale kiedy na ulicy wskazywał Niemcom Żyda albo wydawał żydowskie dzieci, to inna sprawa. O to mam pretensję" - tłumaczył.
A o powstaniu w getcie Kazik mówi: "To było powstanie Żydów polskich. Urodziliśmy się w Polsce i byliśmy polskimi obywatelami".
Książka "Bohater z cienia. Kazik Ratajzer" Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetki ukazała się nakładem wydawnictwa Świat Książki.