1.
Idąc do salonu, mijam szklane drzwi werandy i zauważam, że ktoś jest w środku. To Alice. Siedzi w dużym wiklinowym fotelu przy oknie, a na jej kolanach leży Ari. Ja stoję w ciepłym holu, ale czuję, że w tamtym pomieszczeniu panuje lodowaty chłód. Szyby są miejscami pokryte szronem, lecz Alice spogląda na zewnątrz, w ciemność. Tylko okryła się kocem, jakby przebywała w miejscu równie nagrzanym co salon, gdzie przecież pali się ogień. Głaszcze kota miarowym ruchem, przypominającym sposób, w jaki szczotkowała mi włosy. Nawet tu, gdzie stoję, widać, że patrzy przed siebie pustym wzrokiem.
Już zamierzam zaanonsować swoją obecność, otworzyć szklane drzwi i stanąć na terakotowej posadzce, ale zastygam w pół kroku. Ari miauczy i usiłuje zejść z kolan Alice. Wiklinowy fotel trochę go zasłania, przekrzywiam więc głowę, żeby lepiej widzieć. Kiedy w końcu udaje mi się dokładniej dostrzec, co robi Alice, po skórze przebiega mi dreszcz obrzydzenia i strachu.
Alice przytrzymuje kota. Nie gładzi mu futerka. Nie głaszcze go, jak jeszcze przed chwilą. O, nie. Chwyta małą kępkę sierści i skręca – skręca ją, aż kot piszczy z bólu i wyrywa się jej z rąk. Największe przerażenie budzi we mnie jednak jej twarz. Jest zupełnie obojętna, ma nijaki wyraz, jakby myślała o pogodzie. Musi trzymać kota w żelaznym uścisku. Ari nie może uciec, choć skręca się i wije.
2.
Wyjmuję zawiniątko z szuflady, zdziwiona jego ciężarem, i kładę na komodzie, żeby je obejrzeć. Przez chwilę się waham, bo przecież nie jest to lista. Ale ciekawość jest silniejsza. Odwijam po kolei rogi płótna. Widok zapiera mi dech – w środku jest nóż. Nie zwyczajny, lecz większy, z rękojeścią wysadzaną klejnotami w różnych barwach. Dotykam go, ale zaraz cofam rękę, kiedy czuję misterną robotę rękojeści. Dotykam go znowu i drżę; pulsuje w nim nieposkromiona siła, przenikająca aż do mojego ramienia.
Przez ramię spoglądam na drzwi. Wiem, że muszę się spieszyć. Władczym gestem chwytam nóż, a wtedy moje ciało tętni nową energią. Podnoszę go z komody, żeby lepiej mu się przyjrzeć. To, co widzę na ostrzu, mrozi mi krew w żyłach. [...]
Moim ciałem wstrząsa gniew. Jest jeszcze bardziej potężny niż energia przepływająca przez nóż, który ostrożnie zawijam z powrotem w płótno i wkładam do swojej sakiewki. Zamykam szufladę komody. Nie czuję się winna, zabierając Alice ten przedmiot – niebezpieczny i użyty w niecnym celu.
3.
Maszeruję w jej stronę. Po tylu latach, kiedy byłyśmy prawdziwymi siostrami, przyjaciółkami i powiernicami, widzę, że Alice boi się mnie. Kiedy staję o krok od niej, cofa się.
– Oddaj mi ją, Alice – wyciągam rękę, chcąc, żeby zrozumiała, że nie wyjdę bez listy, która jest dla mnie drogą do wolności.
Alice kręci głową. Niezły popis udawanego zmieszania.
– Nie wiem... Nie wiem, o co ci chodzi.
– Dobrze wiesz, Alice – mrużę oczy. – Masz ją. Ukradłaś ją z pokoju ojca.
Alice prostuje się, oczy jej błyszczą – strach zaczyna ustępować miejsca oburzeniu.
– Pragnę cię poinformować, iż nie mam tego, co myślisz, że mam. Ale sądząc po twoim zachowaniu, musi to być coś bardzo ważnego. Szkoda więc, że tego nie mam, cokolwiek mogłoby to być – w jej spojrzeniu jest ten złowrogi blask, który zawsze sprawia, że boję się, co za chwilę powie albo zrobi. Jak pokazują dalsze słowa mojej siostry, obawa jest uzasadniona. – Zwłaszcza że ty zabrałaś coś mojego.
Przez moment wpatrujemy się w siebie, a w ciszy pokoju słychać nasze płytkie oddechy. Nie mam zamiaru potwierdzać, że nóż znalazł się w moim posiadaniu, ani go zwracać. Staram się więc wypełnić swoje słowa spokojem, którego we mnie nie ma.
– Oddaj ją, Alice.
Moja siostra przechyla głowę i patrzy mi bez mrugnięcia prosto w oczy.
– Nadal nie wiem, o co ci chodzi.
Wściekłość aż we mnie kipi. Ona dobrze wie, w czym rzecz. Ale ja nie mam wyboru – muszę wyraźnie powiedzieć, co mam na myśli, inaczej przez całą noc będę stać w pokoju Alice i bawić się w zgadywanki. [...]
Stojąc twarzą w twarz z siostrą, nie znajduję słów. Mój gniew ustąpił miejsca głębokiej, dręczącej obawie. Skoro ja nie mam listy... i Alice naprawdę jej nie ma...
Komu jeszcze mogłaby się przydać rzecz tak niebezpieczna i mroczna?