Bóg z wody
Cierpliwość nie życzy sobie w domu Zdumienia, bo Zdumienie to okropny gość. Zużywa cię do cna, nie przejmując się tym, co kruche i nie do zastąpienia. Jeśli cię uszkodzi, wzrusza ramionami i idzie dalej, jakby nigdy nic. Nieproszone, często sprowadza swych podejrzanych przyjaciół: wątpliwość, zazdrość, chciwość. Razem zaprowadzają własne porządki; przemeblowują wszystkie twoje pokoje dla własnej wygody. Mówią dziwnymi językami, nie siląc się na tłumaczenie. Pitraszą w twoim sercu nieznane potrawy o dziwaczych smakach i aromatach. Co czujesz, gdy wreszcie odchodzą - radość czy smutek? Cierpliwość zawsze zostaje z miotłą w ręku.
Lubiła trzymać świeczki w sypialni. Zdaniem Ettricha świeczki miały swoje miejsce w kościele, na wierzchu urodzinowego tortu i podczas przerwy w zasilaniu. Nigdy jednak jej tego nie powiedział, nawet półżartem. Była bardzo wrażliwa - brała na serio wszystko, co mówił. Wkrótce po tym, jak się poznali, zdał sobie sprawę, że łatwo, zbyt łatwo, można ją zranić. Wystarczyło jedno ostre słowo lub sarkastyczna uwaga, by całkiem ją znokautować. Sama wyznała, że dopiero niedawno wydobyła się z poczucia, że musi zadowolić cały świat.
- Brałam narkotyki, choć ich nie cierpiałam - oświadczyła. - Chciałam, żeby mój chłopak mnie kochał, więc ćpałam razem z nim. Byłam śmierdzącym tchórzem.
Umiała się przyznać do błędów. Od początku była gotowa zdradzić mu swoje najintymniejsze sekrety. Było to zarazem ekscytujące i żenujące. Ettrich trochę ją kochał.
Któregoś dnia, spacerując przez miasto, przeszedł obok sklepu. Na widok kobiet oczy Ettricha stawały się żarłoczne. On nie był tego świadom, lecz jego oczy widziały wszystko, co wiązało się z kobietami: ich stroje, sposób palenia papierosów, rozmiar stóp, odruch zaczesywania włosów, kształt torebki, odcień lakieru na paznokciach. Czasem mijała sekunda, zanim sobie uzmysłowił, że jego umysł coś zarejestrował: szczegół, odgłos, mgnienie. Wtedy spoglądał ponownie. Za każdym razem przekonywał się, że odebrane nieświadomie impulsy były prawdziwe: rzeczywiście dostrzegł połysk słońca na zielonej jedwabnej bluzce naciągniętej na pokaźny biust. Dłoń na stole, dziwnie szorstką i toporną, należącą do niezwykle eleganckiej kobiety. Albo intrygujące oczy w kształcie migdałów czytające francuską gazetę sportową. Albo promienny uśmiech na twarzy niepozornej kobiety, który zmieniał ją nie do poznania.
W dniu, kiedy się spotkali, Ettrich przeszedł obok jej niewielkiego sklepu. Mijał go przedtem wiele razy w drodze do pracy, nigdy jednak nie zaglądał w okno wystawowe. A jeśli nawet, nie przypominał sobie, co tam widział. Był to fragment codziennej scenerii, tło jego życia. Ale dziś spojrzał tam i zobaczył ją - wpatrzoną w niego.
Co dostrzegł najpierw? Później usiłował sobie przypomnieć ten moment, ale bez skutku. Obszerne szklane drzwi sklepu były zamknięte. Kobieta gapiła się prosto na niego. Była drobna. Może właśnie to przykuło jego uwagę. Była drobna i miała szczupłą, zmysłową twarz psotliwego aniołka. Wyglądała jak podrzędny cherubinek, który przypadkiem znalazł się na fresku w wiejskim kościele gdzieś we Włoszech. Mimo świętego oblicza, w jego spojrzeniu jest coś jeszcze, jakaś przekora, która każe się domyślać, że modelem dla tego niebiańskiego duszka była zapewne kochanka artysty.
Miała na sobie błękitną letnią sukienkę, która opadała jej akurat do kolan. Choć nie zachwyciła Ettricha urodą, tak jak inne kobiety, jednak zwolnił kroku, a potem zrobił coś dziwnego. Zatrzymał się i pokiwał do niej. Mały ruch dłoni uniesionej na wysokość piersi. Wykonując ten gest, pomyślał: po co ja to robię? Upadłem na głowę?
Powietrze wokół niego wypełniło się nagle wonią gorącej pizzy. Ettrich obrócił się lekko i ujrzał faceta niosącego wielkie biało-czerwone pudełko. Kiedy odwrócił się z powrotem, kobieta za szklanymi drzwiami odpowiedziała mu kiwnięciem ręki. Przez moment, trwający może półtorej sekundy, zastanawiał się, dlaczego ona to robi. Czemu do mnie macha? Były to ładny, bardzo kobiecy ruch. Jej prawa dłoń, przysunięta do piersi, poruszała się szybko w lewo i w prawo, jak wycieraczka na szybie auta. Spodobały mu się zarówno ten gest, jak i kryjący się za nim uśmiech - ciepły, otwarty, śmiały. Postanowił wejść do środka.
- Cześć - rzucił bez wahania. Jego serce przepełniały spokój i szczęście. Był w swoim żywiole. W ciągu lat Vincent Ettrich nawiązał znajomość z tak wieloma kobietami, że perfekcyjnie opanował modulację swego głosu. Tym razem powitanie zabrzmiało radośnie i przyjacielsko - cieszę, się, że cię widzę! W jego głosie nie było mrocznych, męskich czy seksualnych tonów. Jeśli przez następne kilka minut wszystko dobrze się ułoży, Ettrich będzie mógł to wykorzystać później.
- Cześć - odpisnęła cicho, jak małe dziecko, które patrzy na ciebie z nadzieją w oczach, chcąc i jednocześnie bojąc się podejść. Cofnęła rękę i oparła ją na lewej piersi, jak gdyby badała sobie tętno. - To było bardzo miłe. Podobało mi się, że pan to zrobił.
Poczuł pustkę w głowie.
- Co takiego?
- Że pomachał pan do mnie. Mimo że się nie znamy. To jak podarunek od nieznajomego.
- Nie mogłem się powstrzymać.
Zmarszczyła brew i odwróciła spojrzenie. To z kolei jej się n i e spodobało. Nie chciała słyszeć od następnego mężczyzny, że jest ładna i że tamten chce ją poznać. Pragnęła tylko otrzymać nieoczekiwany prezent od nieznajmoego, po czym wrócić do normalnego życia.
- Zobaczyłam pana wcześniej niż pan mnie - dodała, nadal unikając jego wzroku.
- Często tędy przechodzę, ale jakoś nie zaglądałem do środka. - Podniósł głowę i rozejrzał się wokół siebie. Uśmiechnął się, a zaraz potem zachichotał. Otaczała ich damska bielizna: biała, różowa, fioletowa, czarna... Setki kompletów. Wszędzie wisiały biustonosze i majteczki, białe tangi i śliwkowe stringi, przezroczyste nocne koszule... Wszystko, o czym marzy kobieta, by na siebie włożyć, i co mężczyzna pragnie z niej zdjąć. Ettrich uwielbiał sklepy z damską bielizną. Bywał w wielu i kupował mnóstwo dla różnych kobiet.