- Opuszczając Warszawę po Powstaniu Warszawskim nikt nie spodziewał się, że Niemcy rozpoczną jej systematyczne niszczenie - wspominał Władysław Bartoszewski na spotkaniu autorskim pt. „Refleksje porocznicowe” w Bibliotece Publicznej m.st. Warszawy przy ul. Koszykowej.
- To, że miasto będzie podpalane od fundamentów, od parterów ocalałych domów z ich dobytkiem, książkami, zbiorami, tego nikt sobie nie wyobrażał - powiedział Bartoszewski .
Zaznaczył, że to bezlitosne niszczenie substancji stolicy działo się z pogwałceniem warunków polsko-niemieckiego układu o zaprzestaniu działań wojennych.
Jak mówił, w ostatnich dniach Powstania Warszawskiego, we wszystkich dzielnicach stolicy, poza Śródmieściem, panowała śmiertelna cisza.
- Tylko Śródmieście walczyło, tam od rana do wieczora, mniej więcej do godz. 20, były detonacje, strzały i ofiary - opowiadał.
Wspominając ostatni dzień walki o Warszawę, która ostatecznie zakończyła się 3 października 1944 r., Bartoszewski podkreślił, że wśród warszawiaków nastroje były bardzo smutne i trudne.
- Zarazem mieliśmy poczucie, że jakiś rozdział wojny dobiegł końca - dodał.
Na spotkaniu Bartoszewski odniósł się także do wystąpień przywódców krajów europejskich podczas obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte.
- Angela Merkel powiedziała to, co dokładnie powiedzieć była powinna: kto i co spowodował oraz jakie były tego skutki - powiedział.
Bartoszewski krytycznie ocenił wystąpienie premiera Rosji Wladimira Putina.
- Pytano mnie, czy ja nie jestem zawiedziony. A ja mówię nie, ponieważ premier Putin, o ile mi wiadomo, jest wychowany przez komsomoł, więc czego innego można spodziewać się po kimś, kto był komsomolcem - mówił profesor.
Spotkanie z Bartoszewskim zorganizowały: Biblioteka Publiczna m.st. Warszawy i Wydawnictwo Świat Książki w przeddzień zamknięcia wystawy druków powstańczych z daru Władysława Bartoszewskiego Po 65. latach nasze spojrzenie na Powstanie Warszawskie.