Trwa ładowanie...
fragment
08-08-2012 12:10

Auschwitz. Medycyna III Rzeszy i jej ofiary

Auschwitz. Medycyna III Rzeszy i jej ofiaryŹródło: Inne
d28nx4e
d28nx4e

Wskazówka
Lekarze, o których mowa w tej książce, zaznaczają w swych zeznaniach, że nigdy nie naruszyli etosu lekarskiego.

Dr med. Karl Böhmichen z żoną, KL Mauthausen. Po 1945 roku ordynator sanatorium kardiologicznego w Hesji

I

Medycyna w obozach koncentracyjnych

Większość więźniów Auschwitz czy Dachau umiera w pierwszych trzech miesiącach pobytu w obozie. Niedożywienie, ciężka praca fizyczna od 15 do 18 godzin dziennie, wielogodzinne apele, brak snu, katastrofalne warunki higieniczne, poniżenie są przyczyną prawie wszystkich chorób w obozach koncentracyjnych ("eksterminacja przez pracę").
Niewyobrażalny głód paraliżuje siły życiowe. Więźniarka z Lenzing, obóz filialny, Mauthausen (Górna Austria) opowiada: "Pewnego razu zostałam pobita przez strażniczkę tak brutalnie, że prosiłam ją, by mnie dobiła. Powód (...) podniosłam ogryzek jabłka, który ona wyrzuciła i chciałam go zjeść". Głód jest tak dotkliwy, że w Oświęcimiu jeden z więźniów daje sobie wyrwać obcęgami złoty ząb "za kawałek chleba". W Dachau dwóch profesorów pobiło się o tłustą dżdżownicę.
Niedożywienie wywołuje tzw. chorobę głodową. Może ona przebiegać w dwóch postaciach: "suchej" (ludzie chudną, zmieniając się w szkielety) lub "obrzękowej" (puchlina głodowa). Płyny zatrzymywane są wówczas w tkankach: początkowo pojawiają się większe lub mniejsze obrzęki powiek albo stóp. Ostatecznie w różnym stopniu zaatakowane zostają wszystkie organy. Więźniowie, którzy na skutek głodu i braku nadziei wyglądają jak żywe trupy, nazywani są "muzułmanami". Ich organizm zużył wszystkie zapasy tłuszczu i próbuje pokryć deficyt kalorii białkiem własnych tkanek. Agonia zaczyna się, gdy więzień straci około jednej trzeciej wagi ciała. Profesor Prenant, pielęgniarz-więzień w Neuengamme:
"Jestem profesorem anatomii, na tych ludziach mogłem studiować budowę szkieletu. Widziałem przypadki, gdy skóra była tak blisko kości, że zastanawiałem się, gdzie właściwie podziały się organy wewnętrzne".
Chęć życia zanika. "Muzułmanie" załatwiają potrzeby fizjologiczne pod siebie, leżąc, stojąc, zanieczyszczają korytarze, sienniki, wszystko. Są bici i już nie reagują. Jakby odgrodzili się od szczucia i razów niewidzialną ścianą.
"Muzułmanie" umierają nad miską zupy, w latrynie, obok współwięźniów na pryczy. Bez skarg, z pustym wzrokiem zwróconym na towarzyszy niedoli. Wielu z nich dożyje wyzwolenia, umrze jednak mimo wszelkich prób ratowania.
Franz Blaha w Dachau:
"To były szkielety, obciągnięte szarą, wysuszoną skórą (...). Poruszali się jak cienie, snuli się, opierali o ściany i przewracali na najmniejszych przeszkodach. Ich "śmierć naturalna" następowała z powodu hipoglikemii (nienormalnie niski poziom cukru we krwi) albo w śpiączce wątrobowej, o ile wcześniej z powodu jakiegoś wysiłku nie dostawali zapaści serca. Często nie zauważaliśmy śmierci takiego więźnia." Kto w obliczu rzeczywistości obozowej popada w obłęd, jest już prawie martwy: w Dachau więźniowie z reakcjami psychicznymi zamykani są w zakratowanej celi bloku 7. Gdy cela się zapełnia, wstrzykuje się im truciznę. W lipcu 1944 roku dr Kahr zlikwidował w ten sposób cały oddział psychiatryczny. Musieli umrzeć nawet więźniowie chwilowo majaczący w gorączce. Blaha:
"Gdy leżałem na oddziale wewnętrznym, pielęgniarz kazał majaczącemu choremu z ciężkim obustronnym zapaleniem płuc stać za karę na korytarzu, aż ten upadł martwy. Takie praktyki nikomu generalnie nie przeszkadzały."

IX Auschwitz

Miasto Oświęcim położone jest w kotlinie, na wschod-nim krańcu Bramy Morawskiej, ok. 30 km od Katowic i 60 km od Krakowa. W 1939 roku liczy około dwunastu tysięcy mieszkańców. W dniach 18-19 kwietnia 1940 roku koszary położone poza miastem wizytuje komisja pod przewodnictwem Rudolfa Hößa. Pod koniec kwietnia Höß zostaje komendantem planowanego obozu.
Najpierw wysiedleni zostają mieszkańcy z okolic koszar. Jako kolejni, swoje domy muszą opuścić chłopi z pobliskich wsi, np. z Brzezinki. Wysiedlony teren zostaje ogłoszony obszarem zamkniętym, jego powierzchnia wynosi czterdzieści km2.
Budowę obozu rozpoczyna dwustu zatrudnionych przymusowo Żydów z Oświęcimia. 20 maja przyjeżdża trzydziestu więźniów (przestępców kryminalnych) z Sachsenhausen, których przeznaczono na więźniów funkcyjnych. Pierwszy transport, siedmiuset Polaków, dociera do Auschwitz 14 czerwca 1940 roku. Jan Pilecki, inżynier z radia w Warszawie, przyjeżdża 20 czerwca 1940 r.: "Istniało niepisane prawo, które mówiło, że Żydzi nie powinni długo żyć w obozie. (...) Żydzi byli bici na śmierć, pędzeni w kierunku Postenkette [łańcuch straży otaczający obóz - przyp. tłum.] albo zabijani w inny sposób." W 1940 roku erfurcka firma Topf & Söhne przebudowuje stary bunkier na skraju obozu macierzystego na krematorium. Jesienią 1941 roku zostaje tam zainstalowana komora gazowa.
Rozrywce strażników służy w Auschwitz kantyna, tzw. Führerheim. Tutaj SS-Führerzy jedzą, świętują, tu odbywają się koleżeńskie spotkania, na które zapraszani są także dostawcy obozowi. Były hotel dworcowy nosi teraz nazwę "Haus der Waffen-SS" ("Było to swego rodzaju kasyno dla SS i pracowników I.G. Farben"). Usługują ordynansi, od 1944 roku "więźniowie aspołeczni, a więc prawdopodobnie prostytutki".
Za sprawy światopoglądowe (zarząd oddziałów) odpowiedzialny jest Kurt Knittel. To on organizuje przedstawienia teatralne (farsy, np. "Gestörte Hochzeitsnacht"), wieczory szkoleniowe poświęcone takim tematom jak "Zemsta" czy "Rzesza w niebezpieczeństwie". Ponieważ mówi z namaszczeniem, nadano mu przezwisko "Truppen-Jesus" [Jezus oddziałów]. Po 1945 roku rozpocznie się nowa niemiecka kariera Knittela: jako rządowy radca szkolny w naczelnym urzędzie szkolnictwa w Karlsruhe jest odpowiedzialny m.in. za szkoły dla dzieci upośledzonych i szkoły specjalne. Ponadto zasiada w radzie audycji dla szkół radia Süddeutscher Rundfunk, jest dyrektorem administracyjnym sceny ludowej, kierownikiem teatru dla młodzieży i członkiem rady nadzorczej badeńskiej Wyższej Szkoły Muzycznej.
Himmler po raz pierwszy odwiedza Auschwitz 1 marca 1941 roku. Rozkazuje rozszerzenie obozu macierzystego i budowę kolejnego obozu w Brzezince, trzy kilometry od obozu głównego. Wiosną 1941 roku siedem kilometrów od obozu macierzystego więźniowie rozpoczynają budowę Buna-Werke (zakładów produkcji syntetycznego kauczuku) firmy I.G. Farbenindustrie. Głównym inżynierem budowlanym I.G. Farben jest Max Faust. Obóz "Buna zostaje później nazwany "obozem Monowitz" [Monowice].
Rozbudowa Brzezinki rozpoczyna się w październiku 1941 roku. Więźniowie (z wyjątkiem kobiet z obozu żeńskiego) zostają ulokowani w barakach stajennych z długimi pryczami z desek, z wąskimi świetlikami w dachu, bez okien. Podłogę zastępuje klepisko z gliny, podczas deszczu więźniowie stoją w wodzie. Baraki są wylęgarnią pcheł i wszy.
Na terenie obozu znajdują się dwa gospodarstwa rolne, które w 1942 roku zostają przebudowane na komory gazowe. W 1943 roku zbudowane zostają krematoria I-IV, w których SS zagazowuje więźniów, a następnie spala zwłoki. W 1944 roku obóz otrzymuje własną bocznicę kolejową i rampę wyładowczą. W Brzezince internowanych jest ok. sto tysięcy więźniów, w obozie macierzystym jest ich ok. osiemnaście tysięcy.
Przybycie do Auschwitz opisał dr Aron Bejlin, przywieziony w transporcie około pięciu tysiący Żydów. Selekcję przeprowadza dr Rohde, gwiżdżąc przy tym arię z Rigoletta Verdiego. Zostawia po dwieście pięćdziesiąt kobiet i mężczyzn, pozostali odchodzą do krematorium. Następnie więźniowie idą do "sauny", jak w Auschwitz nazywa się łaźnię, gdzie odbywa się kąpiel pod prysznicami z lodowatą wodą. Nago pędzi się ich przez śnieg do baraku. Tam zakładane są karty więźniów. Dr Bejlin otrzymuje numer 100736, który zostaje mu wytatuowany. Nagi przechodzi do baraku, gdzie wydaje się odzież, następnie do bloku kwarantanny. Więźniowie zostają przekazani ze słowami: "250 osobników z transportu RSHA z Białegostoku."
W bloku kwarantanny są trzypiętrowe prycze. Każda z nich, z miejscami dla maksymalnie ośmiu osób, musi pomieścić siedemnaście. Kto chce załatwić potrzebę fizjologiczną i opuści pryczę, już na nią nie wejdzie, musi spać na podłodze. Pierwsi więźniowie umierają z zimna już pierwszej nocy. Po tygodniu przy życiu pozostaje tylko połowa, reszta umiera na dur plamisty albo zapalenie płuc. Kto ma gorączkę powyżej 38˚, jest zapisywany przez lekarza obozowego Rohde albo przez lekarza-więźnia Senktellera i znika. Bejlin: "W języku obozowym nazywa się to zwalczaniem epidemii (zniszczenie bakterii wraz z ludzkim nosicielem)." Judith Sternberg, Żydówka, przed deportacją uczennica szkoły pielęgniarskiej, opisuje, dlaczego więźniowie umierają w tak krótkim czasie po przybyciu do obozu. Żydzi z terenów zajętych przez Niemców mają za sobą wiele lat prześladowań: schwytani, oznaczeni gwiazdą Dawida, przepędzeni z mieszkań i pracy, zmuszeni do oddania cennych przedmiotów. Zajęto ich konta bankowe, zostali wykluczeni ze
społeczeństwa, nie mogą korzystać z publicznych środków transportu, parków, nie obsługuje się ich w sklepach, zniszczono ich synagogi. Każdy może ich opluwać, obrzucać kamieniami, bić, zabijać. Są wystawieni na poniżenie i przemoc, bez żadnego wsparcia.
Tak przyjeżdżają. Obstawieni przez zgraję esesmanów, którzy biją ich pałkami, krzycząc: "Heraus, ihr Hunde!" [Wychodzić, psy!] Rodziny zostają rozdzielone, dzieci, chorzy i starcy rzuceni na ciężarówki. Niebo jest krwawo-czerwone, ogień bije z krematoriów. Temu, kto podczas selekcji dostanie się do grupy żywych, zabiera się wszystko, dokumenty, amulet ze zdjęciem ukochanej osoby, ubranie. Goli się mu włosy, tatuuje numer ("Teraz jesteście już tylko nic niewartymi numerami, niczym więcej"). Mówi się mu, że także nowi wyjdą "przez komin". Judith Sternberg: "Dopiero teraz zrozumiałam, co to znaczy żyć i być traktowanym jak człowiek."
Nowo przybyłym rozdaje się zawszone ubrania i drewniaki. Widzą leżące na drogach zwłoki, spotykają zataczające się żywe szkielety, niezdolne do wypowiedzenia czegokolwiek. Zrozpaczeni rzucają się na druty podłączone do prądu, umierają w drgawkach, zawisają na ogrodzeniu jak muchy w sieci. Zakwaterowanie, stajenny barak z trzypiętrowymi pryczami, proste deski, na dziesięć do dwunastu kobiet przypada jeden koc. Pobudka o czwartej rano. Apele na stojąco trwają trzy i więcej godzin, na upale, gradzie, lodzie czy śniegu. Wycieńczeni ludzie są bici przez esesmanów na śmierć, kopani, zabijani strzałem z pistoletu, swoi ludzie, zwłaszcza gdy zostaną kapo, niewiele albo wcale nie odróżniają się od nich w brutalności.
Wyżywienie w Auschwitz, jak mówi lekarz SS Münch, jest tak katastrofalne, że po trzech do sześciu miesiącach każdy więzień zamienia się w "muzułmanina" (żywy szkielet), o ile nie znajdzie sposobu na zorganizowanie dodatkowego jedzenia. W 1942 roku w obozie macierzystym Auschwitz siedmiu więźniów dniem i nocą pisze meldunki o śmierci. Pielęgniarka Sternberg: "Przyznaję, że wiele razy wyciągałam spod zmarłych chleb, by go zjeść, nawet jeśli leżeli na nim już całą noc. Głód bowiem był tak wielki, że byliśmy w stanie jeść nawet śmieci. Kto nigdy sam tego nie przeżył, nie zrozumie, co znaczy głód i jak boli."
Rzeczywistość Auschwitz: "Śmierć jednej osoby oznacza chleb dla drugiej." Polski lekarz Władysław Fejkiel dostaje się do Auschwitz w październiku 1940 roku, pracuje m.in. przy budowie dróg: "Ponieważ nie miałem żadnych znajomych, którzy mogliby mi pomóc, mój stan fizyczny w tym czasie bardzo się pogorszył, pod koniec ważyłem tylko trzydzieści dziewięć kg. W styczniu lub lutym 1941 roku z tego powodu trafiłem do szpitala obozowego jako tzw. muzułmanin. Tu zostałem zatrudniony do wynoszenia fekaliów." Fejkiel podsumowuje: "Pewien komendant obozu powiedział kiedyś, że więzień w takich warunkach może przeżyć tylko trzy miesiące, kto utrzyma się przy życiu dłużej, jest złodziejem. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że to prawda."
Fejkiel: "Na początku w ogóle nie istniała opieka lekarska. W bloku 21 znajdował się tylko jeden gabinet lekarzy SS i mała sala operacyjna. Kto był ciężko chory, musiał umrzeć bez pomocy lekarskiej." Profesor Jan Olbrycht: "Dopiero pod koniec 1941 roku (...) młody lekarz SS dr Entress, chcąc uczyć się chirurgii, zorganizował dla szpitala więziennego salę operacyjną. Wyposażenie jej było prymitywne i dopiero później więźniowie zaopatrzyli się w odpowiednie przyrządy, skradzione z zapasów, pochodzących z wymordowanych transportów." Obrzęki i biegunki głodowe na większą skalę pojawiają się w Auschwitz po raz pierwszy zimą 1940/41 roku. W tym czasie w bloku 28 zostaje otwarty szpital. Fejkiel o "leczeniu" "muzułmanów": "Jednemu oddziałowi było wolno kłaść się na ziemi podczas dnia, inny musiał stać i wychodzić na apele. Więźniowie, którym zaaplikowano tzw. stanie ochronne, musieli przez cały dzień śpiewać niemieckie piosenki wojskowe." W 1942 roku dochodzi blok 21, mieścił się w nim oddział chirurgiczny.
Fejkiel: "lekarz garnizonu dr Wirths wprowadził w roku 1943 rozmaite ulepszenia. Między innymi dopuścił do pracy lekarzy-więźniów (...) zatroszczył się także o to, by bloki szpitalne opuścili kapo i pielęgniarze. Trzeba obiektywnie przyznać, że wzmocnił pozycję lekarzy-więźniów."
Relatywna zmiana na lepsze ma swoje podłoże we wspomnianych już rozporządzeniach WVHA SS, według których nie wolno już było likwidować więźniów ot tak, lecz należało maksymalnie wykorzystać ich jako siłę roboczą. Brak surowca, jakim jest człowiek, staje się zauważalny. Irena Białówna, od końca 1943 roku lekarka-więźniarka w "bloku biegunkowym" obozu kobiecego w Brzezince: "Od tego czasu zaprzestano ''szprycowania'' ciężko chorych; selekcja ich i topienie nowo narodzonych dzieci nie dotyczyły osób aryjskiego pochodzenia (a więc nie zagrażały pewnej części kobiet)."
Bloki szpitalne w obozie kobiecym w Brzezince zostają zaopatrzone w wodę dopiero latem 1943 roku. Lekarka-więźniarka Ella Lingens jako główne przyczyny śmierci wymienia brud, głód i epidemie: "W szpitalu obozowym, który zimą 1943/44 roku składał się z dwunastu bloków, z dziesięciu tysięcy chorych kobiet dziennie umierało do trzystu pięćdziesięciu. Zmarłe leżały warstwami między blokiem, w którym pracowałam, a innym barakiem. (...) Tylko tej jednej zimy zmarło trzydzieści siedem lekarek-więźniarek." W tym czasie Ella Lingens, jako jedyna lekarka musi opiekować się do ośmiuset chorymi, które leżą na trzypiętrowych pryczach, na siennikach splecionych z papieru, co czwarta cierpi na biegunkę, załatwiając się pod siebie. Ella Lingens: "Oficjalne zaopatrzenie w leki było prawie zerowe. (...) Wszystko inne więźniarki musiały same organizować nielegalnie. Lekarstwa pochodziły prawdopodobnie prawie wyłącznie z transportów więźniów przeznaczonych do zagazowania."r

d28nx4e
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d28nx4e

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj