Trwa ładowanie...
wywiad z autorem
20-05-2013 13:55

Aneta Ponomarenko: nie piszę na zamówienie. Piszę tylko to, co chcę

Z autorką kryminałów o jej najnowszej mrożącej krew w żyłach powieści, o zabójczym tempie pracy, sposobach  na dobrą relaksację oraz planach na kolejne książki rozmawia Adrianna Michalczewska.

Aneta Ponomarenko: nie piszę na zamówienie. Piszę tylko to, co chcęŹródło: "__wlasne
d4lvjar
d4lvjar

Powracasz z kolejnym tomem historii z Kalisza. O czym napisałaś tym razem? Możemy liczyć na morderstwo z zagadką?

Aneta Ponomarenko: Oczywiście! Trup ściele się gęsto, nawet gęściej niż w pierwszej książce, a i zagadek jest więcej niż jedna. Najkrócej mówiąc: w niewyjaśnionych okolicznościach giną mężczyźni, w dodatku każdy w inny sposób. Nie wiadomo nawet, gdzie giną, ponieważ ich ciała są podrzucane w inne miejsca. Jakby tego było mało, ktoś zabija również kobiety, choć w tym przypadku rodzaj zadanej śmierci jest ten sam. Zostaje także uprowadzone dziecko jednego z miejskich notabli. Za każdym razem brakuje śladów oraz motywów, może oprócz porwania, bo tu chodzi jak zwykle o okup, ale sprawa też nie jest taka oczywista, jak się na pozór wydaje.

Czy wiesz, że poza Tobą i Dąbrowską prawie nikt w literaturze polskiej o Kaliszu nie pisał? A może się mylę?

Aneta Ponomarenko:Faktycznie, typowych powieści z akcją rozgrywającą się w Kaliszu jest mało. Za to publikacji naukowych jest całkiem sporo, co mnie nieodmiennie cieszy, gdyż mam do czego sięgać, jeśli chcę się czegoś dowiedzieć. Niemniej przede mną Marek Grajek wydał w 2011 r. książkę ,,Garwald Znikąd’’, której fabuła osadzona jest w średniowiecznym Kaliszu. Poza tym w Kaliszu, choć niekoniecznie o Kaliszu pisze też Arek Pacholski, znany czytelnikom szczególnie z ostatniej powieści ,,Niemra’’.

d4lvjar

Powieść pojawiła się na rynku zaledwie rok po "Strażniku skarbu". To mordercze tempo pisania. Bo widzę, że ma dobrze ponad trzysta stron. Nie jesteś zmęczona?

Aneta Ponomarenko:Niespecjalnie, choć bywają takie momenty. Ale któż nie bywa zmęczony? Każdy, kto w jakiś sposób pracuje, nieważne czy fizycznie, czy intelektualnie. Myślę, że to kwestia energii właściwej dla każdego człowieka. Mnie jej nie brakuje, czasem mam jej aż nadmiar, ale rozładowuję ją podczas wielokilometrowych spacerów, choć pewnie bardziej by tu pasowało słowo ,,marszów’’. Zwykle chodzę do Parku Skaryszewskiego, gdzie mam ,,odmierzoną’’ trasę i wiem, ile kilometrów przeszłam. Uwielbiam te spacery i staram się chodzić na nie codziennie; świetnie oczyszczają umysł albo przeciwnie, pomagają rozwiązać jakiś problem związany z powieścią, poukładać fabułę, dopracować postać. Tak czy inaczej, mają same pozytywy.

(img|386694|left)

Po ,,Domu śmierci’’ zrobiłam sobie małą przerwę w pisaniu powieści, co nie znaczy, że nic nie pisałam i dzięki temu powiększyłam swój zbiór opowiadań. Kiedyś może je wydam. A teraz już ,,stukam’’ trzecią książkę z cyklu ,,Calisia’’. Jej akcja będzie się działa na przełomie wieków, w 1900 r. i oczywiście powrócą starzy bohaterowie, znani jeszcze ze ,,Strażnika’’. Nawet dobrze mi się pisze, bo już ,,przetrawiłam’’ pomysł, powinno pójść sprawnie. Jedno jest pewne – zbrodni nie zabraknie.

W swoich utworach nie stronisz od miłości. Nie planujesz napisania powieści erotycznej? A może romansu? To teraz modne.

Aneta Ponomarenko:Wyobraź sobie, że nawet się nad tym zastanawiałam i kto wie, czy w końcu czegoś ,,nie popełnię’’. Ale na razie mam w głowie jeszcze dwie książki, niezwiązane już z cyklem ,,Calisia’’ i chciałabym je przelać na papier, gdy tylko skończę ostatnią część trylogii.

d4lvjar

Co się u Ciebie zmieniło do czasu wydania "Strażnika"? Czego się nauczyłaś? Jak się czujesz na polskim rynku wydawniczym?

Aneta Ponomarenko:Nauczyłam się wielu rzeczy, między innymi tej, żeby nie pokazywać pewnym osobom książki, zanim nie zostanie ona skończona. Niektórzy potrafią zniechęcić do pisania, dlatego drugiego tomu nie wspominam dobrze, choć od początku wiedziałam, że to będzie niezła książka. Moim zdaniem lepsza od ,,Strażnika’’, ale to już zostawiam ocenie czytelników. Bez względu, jak ta ocena wypadnie, ja mam swoje zdanie, bo nie piszę ,,na zamówienie’’ i piszę tylko to, co chcę. Nie znoszę jednak, gdy ktoś mi się do mojej książki wtrąca i próbuje coś ustawiać po swojemu. To jest mój świat, przeze mnie stworzony, z takimi, a nie innymi bohaterami, taką, a nie inna fabułą i trupów też będzie tyle, ile ja będę chciała, a nie mniej. Bo akurat nie zdarzyło się jeszcze, żeby ktoś chciał więcej nieboszczyków…

Oczywiście, zawsze chętnie przyjmę konstruktywną krytykę, z naciskiem na konstruktywną. Życzliwe uwagi też zawsze dokładnie rozpatruję, nie lubię natomiast sugestii. Do licha, jeśli komuś coś nie pasuje albo uważa, że zrobi to lepiej, to niech sam/sama napisze sobie książkę! I to będzie wtedy twoja książka, twój świat, twoi bohaterowie i fabuła. A od moich proszę trzymać się z daleka. Tutaj nie odstąpię ani na jotę, gdyż mam ten ,,luksus’’, że nie muszę wydawać książek, co nie znaczy, że nie będę ich pisać. Po prostu wiem, że z tego w Polsce nie da się wyżyć, chyba że ktoś ma tak już znane nazwisko, że sprzedaję się w stu tysiącach egzemplarzy. Piszę, bo lubię, a nie dlatego, że muszę. To jest moja pośrednia odpowiedź na Twoje pytanie, jak się czuję na rynku wydawniczym. A wprost mówiąc: w ogóle się nie czuję. Moje nazwisko znane jest głównie w Kaliszu, a poza tym koniec. Poza tym mało kto w Polsce wie – oczywiście z wyjątkiem Zbrodniczych Siostrzyczek i niektórych wrocławian - że coś napisałam.

Zobaczymy, może to się zmieni, ale nawet gdyby się nie zmieniło, to rozpaczać na pewno nie będę, pewnie dlatego, że z natury mam pogodne usposobienie, jakie takie poczucie humoru i duży dystans do siebie. To bardzo ułatwia życie, które uwielbiam samo w sobie. Tyle cudownych rzeczy się zdarza codziennie, to są drobiazgi, ale zwykle doceniamy je dopiero, gdy je utracimy lub grozi nam ich utrata. Ja staram się cieszyć tym na co dzień. Zatem, z góry przepraszając wszystkich, którzy chorują na depresję, ja bladego pojęcia nie mam, co to znaczy! Poza tym jest jeszcze jedna dobra rzecz w niewielkiej popularności – nie tracisz prywatności.

d4lvjar

(img|386698|center)

Odkrywasz przed nami świat, którego od dawna nie ma. Z kim konsultujesz szczegóły historyczne? Zdarza Ci się, że ktoś z czytelników protestuje mówiąc: Nie, to nie tak?

Aneta Ponomarenko: Odpukać, ale póki co, jeszcze nikt nie zarzucił mi błędu, szczególnie historycznego. Na szczęście czuwa jeszcze nad tym redaktor, który wyłapuje ewentualne pomyłki, ale też bliscy ludzie, którym się daje utwór do przeczytania. Pamiętam, jak się uśmiałam, gdy kolega zauważył, że w ,,Domu śmierci’’ właśnie, ,,użyłam’’ folii aluminiowej do kanapki! I nikt tego nie wyłapał, nawet pierwsza redakcja! Ale ten fragment nie wszedł w ogóle do książki, którą i tak musiałam skracać, bo nie wiązał się bezpośrednio z treścią książki. No cóż, dotyczył kulinariów… Ale prawdę mówiąc, lubię te dodatkowe smaczki, które, niestety, nigdy nie wiążą się za mocno z fabułą. Ale jakoś nie trafiłam jeszcze na redaktora, który by też to lubił. A jeśli jeszcze do tego wydawca tłumaczy ci, że książka musi być krótsza i przedstawia na to całkiem logiczne i rozsądne (choć głównie ekonomiczne) argumenty, to cóż robić. Trzeba ciąć.

Ale wracając do naszych baranów, na razie błędów merytorycznych nikt mi nie zarzucił, co nie znaczy, że nie mogą się przytrafić, w końcu nie mam wykształcenia historycznego. Zawsze jednak starannie sprawdzam wszystkie szczegóły, co bywa męczące, a przede wszystkim – okropnie czasochłonne. Czasem bywa, że do napisania jednego – dwóch zdań, muszę spędzić kilka godzin na poszukiwaniach. Zdarzało się też nawet, że kilka dni, ale wtedy wiązało się to z koniecznością wizyty w Bibliotece Narodowej, gdzie jak wiadomo – korzysta się z książek czy czasopism na miejscu. A musiałam przejrzeć kilka pozycji, zanim znalazłam i wynotowałam to, co było mi potrzebne. Ale taki już mam system pracy, dopóki czegoś nie jestem pewna, nie jestem w stanie tego napisać, bo cały czas w głowie siedzi mi ta konieczność sprawdzenia! Mój mózg działa lepiej niż najgorszy żandarm i nie ma od niego ucieczki.

d4lvjar

Ile razy śmieję się sama z siebie, że sen z oczu mi spędza – i to dosłownie! – jakiś fikcyjny bądź historyczny problem! Ile razy zamęczałam moich znajomych i przyjaciół pytaniami o rzeczy, które im się wydawały proste i oczywiste, ale nie dla mnie! Na przykład coś związanego z budową samochodu… Nie dość, że jestem urodzonym pasażerem (czytaj: nie mam prawa jazdy i nie zamierzam go mieć), to jeszcze takie techniczne kawałki są zupełnie nie dla mnie. Za to całkiem nieźle poruszam się w takich dziedzinach jak botanika, geografia, niektórych fragmentach medycyny, także sądowej, ale to niejako konieczność przy pisaniu kryminałów. Ale lubię przestudiować sobie anatomię, działanie mózgu lub niektóre choroby. Pasjonująca lektura!

Poza tym mam wspaniałego kolegę w Kaliszu, który jest tak uprzejmy, że mimo swoich rozlicznych obowiązków, sprawdza mi to wszystko, co można ,,dostać’’ tylko na miejscu, jak choćby egzemplarze ,,Kaliszanina’’. Niestety, nie mogę sobie pozwolić na tak częste wyjazdy, bo zwyczajnie bym zbankrutowała. Nikt mi tych kosztów nie zwraca, poza tym muszę brać urlop itp., itd. A sama dobrze wiesz, jak mało dostaje autor za swoją pracę, choć ludziom się wydaje, że jak ktoś opublikował książkę, to już ma kasy jak lodu. I nie mogą uwierzyć, że autor dostaje zwykle niewiele ponad złotówkę. No to teraz niech sobie przeliczą, ile tych książek trzeba by sprzedać, żeby zarobić choćby na używany samochód! A jak ma się sprzedawać książka, o której mało kto wie, że w ogóle jest?

(img|386695|center)

d4lvjar

A czy nie korci Cię, aby opisać taki współczesny Kalisz. Miasto, przez które prowadzi droga do Warszawy i gdzie jeszcze niedawno było chyba najwięcej fabryk produktów spożywczych w Polsce?

Aneta Ponomarenko:Pierwsza książka wzięła się właśnie z chęci opisania współczesnego Kalisza. Dawno temu, bo prawie pięć lat wstecz, zaczęłam pisać taką książkę. Wtedy już od wielu lat nie mieszkałam w Kaliszu, więc chciałam coś sprawdzić w Internecie. Przez przypadek natknęłam się na artykuł o parku, który należał kiedyś do najpiękniejszych w Polsce, jeśli nie w Europie. Oczywiście, z rozpędu przeczytałam wszystko, co dało się znaleźć na ten temat. Nie moja wina, że nawet w artykule o parku było sporo historii… No i tak mnie to wciągnęło, że postanowiłam sobie poczytać jeszcze trochę, tym razem już o samym mieście. Wtedy przepadłam z kretesem, zakochałam się w XIX-wiecznym Kaliszu na amen. I w ten oto sposób książka o współczesnym mieście znalazła się w czeluściach przysłowiowej szuflady, a liczyła sobie wówczas (i nadal liczy) ok. 30 stron, powstał natomiast ,,Strażnik skarbu’’.

A wracając do sedna pytania, nie, w tej chwili nie ciągnie mnie do napisania powieści o współczesnym Kaliszu, choć w zamyśle miałam kiedyś tom czwarty cyklu ,,Calisia’’, w którym akcja działaby się współcześnie, lecz w powiązaniu z historią i postaciami z poprzednich tomów. Nie wiem jednak, czy powstanie.

Dziękuję za rozmowę. Rozmowa pochodzi z serwisu: www.zbrodniczesiostrzyczki.pl .

d4lvjar
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4lvjar

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj