Myślę, że gdy raz spojrzy się na uczucia pod pewnym kątem, to już nigdy nie wydadzą się realne.
ANDY WARHOL
Wiosną 1956 roku Andy Warhol był już u szczytu kariery grafika użytkowego. W wieku dwudziestu siedmiu lat, jako najbardziej znany i najlepiej opłacany ilustrator mody w Nowym Jorku zarabiał rocznie ponad 100 tysięcy dolarów i miał zapewnioną opiekę renomowanej galerii sztuki. Jak sam napisał we wkładce do „Vanity Fair”, był „powszechnie hołubionym młodym artystą, którego obrazy coraz częściej pojawiały się w galeriach, muzeach i prywatnych kolekcjach”. „Women’s Wear Daily” nadał mu miano „Leonarda da Vinci z Madison Avenue”. Spotykał wreszcie wielu ludzi, których zawsze chciał poznać, między innymi Cecila Beatona, którego stopy miał pewnego dnia naszkicować w Filadelfii, i aktorkę Julie Andrews – wielką gwiazdę, budzącą w gejowskim świecie powszechny zachwyt. Był także zakochany - w pełnym ogłady i pewnym siebie młodym Charlesie Lisanbym z Kentucky, który projektował scenografię do Gary Moore Show, jednego z najpopularniejszych programów telewizyjnych. Andy, który zdawał sobie sprawę z ogromnej roli, jaką
odegra telewizyjna reklama, był fanatykiem telewizji. Było cudownie.
Ale w życiu Andy’ego zawsze działo się tak, że kiedy wszystko zdawało się iść po jego myśli, nagle pojawiały się jakieś problemy, zagrażające wszystkiemu, co z dużym wysiłkiem udało mu się osiągnąć. Andy był tak bardzo zakochany w Charlesie, że z czasem ich związek było trochę trudno utrzymać.
Charles wielbił Andy’ego, ale nie kochał go tak, jak Andy kochał Charlesa, a trzeba wiedzieć, że nigdy się nie całowali ani nie uprawiali seksu ani w ogóle nic z tych rzeczy. Charles dobrze wiedział, czego chce Andy, ale sam tego nie chciał, a z kolei Andy wiedział, że Charles tego nie chce, i omijał problem. Tyle że sytuacja stawała się nieco kłopotliwa, ponieważ Andy wymagał stałej atencji, a to zaczynało Charlesa irytować - tak przynajmniej sądził marszand Andy’ego, któremu Andy się zwierzył. Ogólnie rzecz biorąc, Andy miał jednak nadzieję, że wszystko w końcu się ułoży.
Myślał, że właśnie nadarza się po temu okazja, gdy Charles zapytał, czy Andy nie chciałby pojechać z nim latem na Daleki Wschód - pooglądać trochę sztukę orientalną. Andy przystał na propozycję bez szczególnego entuzjazmu. Nie podejmował specjalnych przygotowań, lecz gdy 19 czerwca 1965 roku wyjechali, okazało się, że podróż przybrała rozmiary wyprawy dookoła świata (był to rok wydania W 80 dni dookoła świata). Zapowiadało się bardzo romantycznie, i można sobie wyobrazić, co czuł Andy, kiedy siedział już w fotelu pierwszej klasy odrzutowca Japan Airlines, numer miejsca 8A, u boku Charlesa. Mieli przed sobą lot do Tokio, przez San Francisco i Honolulu.
Nadzieja, jaką pokładał w tej podróży Andy, prysła niemal natychmiast; Charles i Andy pokłócili się już drugiego wieczoru, w pokoju hotelowym w Honolulu. W San Francisco Andy zaproponował wzięcie osobnych pokoi, ale kiedy dotarli do Honolulu, Charles zaprotestował: „To zupełnie bez sensu”, i wynajął dla nich dwuosobowy pokój z widokiem na plażę. Było to około trzeciej po południu. Charles chciał od razu przespacerować się po plaży i kogoś poderwać, ale Andy, tłumacząc się jetlagiem, został w pokoju. Ledwie Charles wyszedł przed hotel, spotkał wyjątkowo pięknego faceta, który zaczął mu opowiadać, jak to musiał podrywać jednego żołnierza dziennie, aby utrzymać rodzinę. Po chwili rozmowy Charles zaproponował, żeby poszli na górę, gdzie on zrobi parę zdjęć. Idąc hotelowym korytarzem, Charles miał cichą nadzieję, że Andy wyszedł. Sądził, że jakoś sobie poradzi, gdyby Andy jednak był w pokoju. Przed samymi drzwiami Lisanby zorientował się, że nie ma klucza, zapukał więc.
Po dłuższej chwili drzwi otworzyły się na szerokość założonego łańcucha i przez szparę wystawił głowę Andy, zerkając ukradkiem.
- Otwórz, Andy - powiedział Charles. - Przyszliśmy...
Andy zdjął łańcuch i cofnął się o pół kroku, wciąż blokując wejście. Powiedział:
- Kto to... Co ty wyprawiasz? - Nagle dostał histerii i zaczął wykrzykiwać:
- Jak śmiesz tu kogoś sprowadzać! - uniósł obie ręce wysoko w górę w zamachu na Charlesa.
- Przestań, Andy! Uspokój się! - krzyknął Charles i złapał go za nadgarstki. - Przestań!
Andy wrzeszczał:
- Jak śmiesz! Wynoś się stąd i nie próbuj wracać! - zniknął za drzwiami i głośno je zatrzasnął.