Trwa ładowanie...

Andrzej Pągowski: ostatnio rzadko się śmieję

- Kiedyś Kuba Wojewódzki powiedział do swojego gościa: “puść bąka, bo mi spada oglądalność”. Kaczyński rozumie, jak działają media, no i puścił bąka. Wszyscy mieli świadomość, że śmierdzi, ale też, że to jest coś, co będzie kręciło ludzi. – mówi Andrzej Pągowski. W rozmowie z Łukaszem Knapem artysta, autor plakatów opowiada o humorze Polaków, nowej cenzurze i astrolog, która wywróżyła mu wielką wystawę w Zachęcie, na którą przyszedł Robert De Niro.

Andrzej Pągowski: ostatnio rzadko się śmiejęŹródło: Facebook.com/Rafał Placek
d3mlhr8
d3mlhr8

Łukasz Knap: Kiedy ostatnio się pan śmiał?

*Andrzej Pągowski: * Szczerze powiedziawszy, ostatnio rzadko się śmieję. Niedawno rozbawiło mnie, jak prezes czytał o kotach. Gdyby ktoś chciał pokazać totalny brak szacunku, krzyczałby lub wrzeszczał, a ten sobie czytał “Atlas kotów”. Ale nie pamiętam, kiedy śmiałem się takim prawdziwym śmiechem jak na dawnych kabaretach Laskowika czy Dudka.

No właśnie. Mamy problem z komedią, plakatem, kabaretem. Co się stało z naszym poczuciem humoru?

Przyjaźnię się z Jerzym Kryszakiem, który niedawno powiedział mi, że ludzie najbardziej śmieją się gdy rzuca “ku*wami”, albo zrobi głupią minę. Chwytają najbardziej prymitywne dowcipy. Ludzie dziś chcą mieć wszystko wyłożone kawę na ławę i to samo tyczy się humoru. Sam staram się puszczać oko do moich odbiorców i jest wciąż spora grupa ludzi, która to zauważa, ale na spotkaniach autorskich widzę, że publiczność ma coraz większy problem z bardziej subtelnymi kawałami.

Wie pan, dlaczego tak się dzieje?

Chyba straciliśmy wrażliwość. Mam starsze dzieci z pierwszego małżeństwa i młodsze z drugiego. Dzieci z pierwszego małżeństwa wychowane w latach osiemdziesiątych były najszczęśliwsze na świecie, gdy tata wracał z zagranicy i przywoził Batmana i Barbie. Dziś gdy młodsze dzieci dostają nowy komputer za kilka tysięcy, nie robi to na nich większego wrażenia. Dorośli mają podobnie. Nie umiemy się czymś cieszyć długofalowo. Trzeba się dziś strasznie namęczyć, żeby dotrzeć z komunikatem do odbiorcy. To jeden z powodów, dla których nawet ambitne teatry jak Teatr Narodowy czy teatr Krystyny Jandy rezygnują z plakatów artystycznych i stawiają na proste plakaty ze zdjęciami aktorów. Dziś coraz częściej ambitne spektakle sprzedają nie anegdota, greps na plakacie, ale twarze aktorów, którzy grywają w serialach i są na Pudelku. Widz przestaje szukać, jest rozpieszczony. Siedzi w fotelu i czeka, żeby mu podać.

Trudno w tej sytuacji się dziwić, że mem zastąpił subtelny plakat.

Ewolucja komunikacji wizualnej bardzo się uprościła. Po plakacie przyszedł Facebook, gdzie się wrzucało zdjęcia z jakimś podpisem, teraz jest Instagram i hasztagi. Wystarczy wrzucić zdjęcie z morza i napisać #wakacje #miłość #woda #ciepło i sypią się serduszka. Kiedyś trzeba się było bardziej wysilić. Na moim koncie na Facebooku, największe zainteresowanie budził post z zupą. O zupie każdy potrafi coś powiedzieć.

d3mlhr8

Obraża się pan na rzeczywistość z powodu takich zmian?

Ja się z tym godzę. Uwielbiam nowe technologie, dobrze się z nimi czuję, chociaż wiem, że moja twórczość ma mniejszy wpływ na rzeczywistość niż w latach 80., kiedy tysiące moich plakatów wisiało na ulicach. Publiczność, do której obecnie docieram, jest mniejsza, ale zdarzają się wyjątki. Moja grafika z okazji 11 listopada miała ponad 150 tys. odsłon na mojej stronie, a pewnie miliony na Wirtualnej Polsce (zobacz ją tutaj). Muszę być na widoku, żebym czuł się artystą, a dziś moja publiczność jest w internecie. Nie może mnie tam nie być. Na targach książki podchodzą do nie ludzie, którzy znają mnie głównie z Facebooka.

Chciałbym wrócić do początków naszej rozmowy, bo słabe jest, że humorystycznym hitem miesiąca jest czytanie “Atlasu kotów” przez Kaczyńskiego.

Ta sprawa dowodzi, że media są prowadzone na pasku. W tym dniu portale powinny były zajmować się tym, co mówią posłowie o dwóch kluczowych niekonstytucyjnych ustawach. Tymczasem Kaczyński rzucił ochłap, na który wszyscy się rzucili. Kiedyś Kuba Wojewódzki powiedział do swojego gościa: “puść bąka, bo mi spada oglądalność”. Kaczyński rozumie, jak działają media, no i puścił bąka. Wszyscy mieli świadomość, że śmierdzi, ale mieli też świadomość, że to jest coś, co będzie kręciło ludzi. TVN mówił o tym chyba cały dzień jako najważniejszej informacji. Podejrzewam, że gdyby tego dnia autobus z dziećmi miał wypadek, nie miałby szans z Kaczyńskim oglądającym koty. To jest strasznie smutne.

Chodził pan na protesty?

Oczywiście, byłem na kilku protestach w obronie niezależności sądów. Przeszkadzało mi jednak na nich, że były takie spokojne i grzeczne. No, ale tam byli inni ludzie. Od początku wiedziałem, że szopka z prezydentem, który urywa się z sznurka, jest wymyślona. Teraz mamy na to dowód. Przeraża mnie, że ludzie dali się na to nabrać, bo cała sprawa od początku była szyta bardzo grubymi nićmi.

Facebook.com
Źródło: Facebook.com

_ Pod koniec października br. nakładem Wydawnictwa Agora ukazała się książka "Być jak Pągowski", w której Dorota Wellman rozmawia z wybitnym plakacistą._

d3mlhr8

Może dlatego nie ma w naszym kraju miejsca na humor? Sytuacja polityczna jest napięta tak bardzo, że wszystkie rozmowy schodzą na politykę.

Na spotkaniach towarzyskich wychodzi największa frustracja ludzi kultury, którzy przecież nie będą palić opon na ulicach. Widzę to moich spotkaniach towarzyskich, podczas których uwalnia się frustracja moich przyjaciół. Sam mam problem, żeby nad tym zapanować.

Za komuny też czuł pan takie napięcie?

Komuna była komuną, ale wtedy reguły były proste. Podskoczysz, to pójdziesz do pierdla, a dzisiaj nie wiem, jakie są reguły. Obawiam się, że za chwilę władza będzie stosowane te same metody, które stosowała SB. Przyjdzie do mnie jakaś służba i powie mi, że znaleźli u mnie narkotyki. Teoretycznie dziś nie mamy cenzury, która kiedyś była zlokalizowana w jednym budynku, ale zawsze ktoś może mnie oskarżyć, że obrażam jego uczucia religijne. Do dziś pamiętam aferę związaną z moim plakatem, na którym Jezus był odwrócony do góry nogami. W Polsce mieszka kilka milionów cenzorów, którzy tylko czekają, żeby donosić prokuraturze.

Cenzura, o której pan mówi, jest częścią demokracji.

Zawsze uważałem, że najgorsza rzecz dla kultury to demokracja. Nagle okazuje się, że wszyscy wiedzą jak grać, śpiewać i malować. Po co nam artyści? Programy typu “Mam talent” skróciły drogę do sukcesu, w efekcie wszyscy chcą odnosić sukces na skróty.

d3mlhr8

Plakaty filmowe też robi się dziś na skróty.

Polski plakat filmowy nie tyle się zepsuł, ile w ogóle zniknął. Od wielu lat dyskutuję o tym z przedstawicielami dystrybutorów filmowych. Znam tych ludzi, wiem jak działają, większość uważa, że publiczność ma niskie wymagania odnośnie plakatów. Podobno z badań wynika, że widzowie chcą plakatów zdjęciowych. Z moich badań terenowych wynika inaczej. Nieliczni, jak Agora, robią czasem dobre plakaty. Podobały mi się prace do filmu “Jestem mordercą”. Plakat “Pokotu” był kontrowersyjny, ale z pomysłem. Większość opiera się na tej samej sztancy amerykańskiej.

Skoro jest tak źle, to dlaczego ma pan tyle pracy?

Mam szczęście, że zmiany po 1989 r. objęły mnie, gdy miałem już wyrobione nazwisko, ale masa młodych utalentowanych grafików jest niewidoczna. Wielu z nich musi szukać zleceń na Zachodzie, bo dwa honoraria za granicą to tyle, ile kilkanaście w Polsce. Podziwiam prace Janka Bajtlika, Dawida Ryskiego, Pawła Jońcy, ale złote czasy plakatu ulicznego minęły bezpowrotnie. Miałem dużo szczęścia. Moje życie obfitowało w masę dziwnych, niezrozumiałych i niewytłumaczalnych zdarzeń.

Jednym z nich było to, że wróżka wywróżyła panu, że na pana wystawę przyjdzie Robert De Niro.

To jest stuprocentowa prawda. Gdy miałem wystawę, zapytałem o poradę astrolog, która powiedział mi, że jeśli zrobię ją 11 września, to gwiazdy będą ze mną. Pomyślałem, że mówi o tych swoich gwiazdach, a potem okazało się, że gwiazdami są Robert De Niro, Eryk Douglas, Roman Polański i Stefanie Powers, którzy uświetnili moją wystawę i dodali jej splendoru.

d3mlhr8

Ciekawe, co by panu wywróżyła pani astrolog?

Tego nie mogę powiedzieć, ale dostałem od niej konkretne wytyczne, o których staram się pamiętać. Myślę, że to co robię i gdzie jestem, jest zasługą trzymania się tych wytycznych. Pani astrolog znalazła się w moim w życiu przez przypadek. W pewnym sensie przygotowała mnie na zmiany po 1989 r. Wielka wystawa w Zachęcie bardzo mi pomogła w kolejnych latach, bo była nagłośniona i oglądana przez branżę. Wiele osób, które widziało tę wystawę za młodu, jest dziś moimi klientami.

Facebook.com
Źródło: Facebook.com

Ten wywiad-rzeka to spowiedź Andrzeja Pągowskiego. Ale także rodzaj terapii: uzależniony od pracy jak od narkotyku artysta przyznaje, że ceną sukcesu jest samotność.

d3mlhr8

Chyba nie bez powodu jednym z pana ulubionych plakatów jest ten do “Przypadku”.

Gdy robiłem ten plakat na nowo z okazji rocznicy śmierci Kieślowskiego, interpretowałem ten film inaczej. W życiu trzeba włożyć wysiłek, żeby wskoczyć do odpowiedniego pociągu, ale los i tak cię dopadnie, nawet jeśli nie będziesz chciał się ruszyć z peronu. Kiedyś wydawało mi się, że wystarczy wskoczyć do pociągu, byle jakiego. Wszystkich namawiam, żeby próbowali skakać, ale jeśli nie jest nam dane, żeby go dogonić, to nic na to nie poradzimy. Ale w człowieku zawsze powinna być ta chęć.

Łatwo powiedzieć, nie każdemu się chce. Pan ma 64 lata i wydaje się wulkanem energii, inni w pana wieku najchętniej położyliby się do trumny. Ile plakatów ma pan dziś na koncie?

Zbliżam się do 1400.

Jakie są pana ulubione?

Trudno mi powiedzieć, ale wiem, które plakaty są najchętniej kupowane w moim sklepie internetowym. Najpopularniejsze są “Papierosy są do dupy” i plakat “Misia”. Powolutku na prowadzenie wysuwa się też “Amator”. Jest sporo takich plakatów, które lubię. Mam słabość do “Człowieka z żelaza”, bo to był pewnego rodzaju manifest. Lubię też ten plakat, nad którym pracowałem wczoraj.

d3mlhr8

Powie pan o nim coś więcej?

Nie mogę nic zdradzić, ale tak się składa, że wszystkie plakaty, nad którymi ostatnio pracuję, są mocno naznaczone bieżącymi wydarzeniami, takimi jak Marsz Niepodległości. Gdyby nie polityka, na pewno zrobiłbym je inaczej. Teraz nie muszę szukać inspiracji daleko, wystarczy włączyć telewizor.

Andrzej Pągowski. Absolwent PWSSP w Poznaniu, Wydział Plakatu, dyplom u prof. Waldemara Świerzego. Autor ponad 1300 plakatów wydanych drukiem od 1977 roku w Polsce i za granicą. Ponadto zajmuje się ilustracją książkową i prasową, jest autorem okładek wydawnictw płytowych, scenografii teatralnych i telewizyjnych, scenariuszy filmów i teledysków. Swoje prace prezentował na licznych wystawach indywidualnych na całym świecie. Jest laureatem kilkudziesięciu nagród polskich i zagranicznych, wśród których warto wymienić kilkanaście najwyższych trofeów na Międzynarodowym Konkursie na Najlepszy Plakat Filmowy i Telewizyjny (w tym 6 Złotych Medali i tytuł The Best of Show) w Los Angeles oraz kilka nagród głównych na Międzynarodowym Konkursie na Plakat Filmowy w Chicago.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

”Być jak Pągowski”, Dorota Wellman, Wydawnictwo Agora

Obejrzyj też: #dziejesiewkulturze

d3mlhr8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3mlhr8