Gram polskiego emigranta, który został nagle wyrwany z poczucia pozornej życiowej stabilizacji w obcym mu kraju - powiedział w Paryżu aktor Andrzej Chyra, odtwórca roli Stanleya Kowalskiego w reżyserowanej przez Krzysztofa Warlikowskiego sztuce „Tramwaj”.
Premiera spektaklu odbyła się w czwartek na scenie teatru Odeon. Paryska inscenizacja jest oparta dość luźno na sztuce Tramwaj zwanym pożądaniem amerykańskiego dramaturga Tennessee Williamsa . Główną rolę - Blanche DuBois, rozchwianej emocjonalnie, starzejącej się kobiety, gra francuska gwiazda Isabelle Huppert, a w postać jej nieobliczalnego szwagra, Stanleya Kowalskiego, wcielił się właśnie Chyra.
„Tramwaj” opowiada historię neurotycznej Blanche, która przybywa do domu swej siostry Stelli i jej męża Kowalskiego - gwałtownego i brutalnego robotnika, w oryginale sztuki, Amerykanina polskiego pochodzenia.
Tuż przed premierą Chyra opowiedział o przygotowaniach do przedstawienia. Zdaniem aktora „Tramwaj” opowiada historię o ludziach, którzy nie mogą znaleźć sobie miejsca w życiu. Dotyczy to zarówno dwóch głównych bohaterek kobiecych - Blanche i Stelli, które opuściły dom rodzinny, jak i Stanleya Kowalskiego, który w wersji Warlikowskiego jest pracującym fizycznie polskim emigrantem. Jak dodał Chyra, postać ta może kojarzyć się we Francji z przysłowiowym już polskim hydraulikiem, choć paryska inscenizacja nie umiejscawia wyraźnie akcji w żadnym kraju.
- W Stanleyu odnajduję los emigranta, który pozbywa się części swojej osobowości po to, żeby wejść sprawnie w główny nurt życia - zauważył znany polski aktor.
Jednak ta próba wtopienia się w obce społeczeństwo nie udaje się.
- Blanche rozwścieczyła Kowalskiego, bo wytrąciła go z jego pozycji. Zniszczyła fałszywy, choć wygodny układ, w jakim on i cała ta społeczność żyła - podkreślił Chyra.
Zaznaczył, że w swojej roli starał się oddalić się od pamiętnej kreacji Marlona Brando, odtwórcy postaci Kowalskiego w filmie Elii Kazana w 1951 roku.
- Jeżeli coś z Brando zostało, to przez przypadek albo przez samą istotę tekstu Williamsa - powiedział.
Mimo to, jego zdaniem, wielu widzów z pewnością będzie go w jakiś sposób porównywało do słynnego poprzednika.
Aktor przyznał, że przygotowania do grania roli Stanleya po francusku zajęły mu ponad rok.
- To było coś szalonego. Zaczynałem od zera, bo przed próbami nie znałem wcale francuskiego. Tylko dlatego się zdecydowałem na tę rolę, że Kowalski może mieć akcent, bo jest emigrantem. Niedoskonałość językowa nie jest tu wielkim problemem - wyjaśnił.
Dodał, że z powodu „Tramwaju” przeszedł specjalny kurs francuskiego, a potem dostał także osobistego coacha, który szlifował przed premierą jego umiejętności językowe.
Pytany o wspólną pracę ze znaną francuską aktorką Isabelle Huppert, kreującą w spektaklu postać Blanche, polski aktor odparł, że bardzo się cieszy z tego spotkania.
- Zawsze uważałem Isabelle za jedną z najlepszych aktorek europejskich czy nawet światowych - powiedział, dodając przy tym, że Huppert nie ma w sobie nic z gwiazdorstwa.
- Ona ma w sobie niebywałą przestrzeń, jest w pracy bardzo otwarta, choć niekoniecznie bardzo wylewna - zauważył Chyra.
„Tramwaj” będzie grany w stolicy Francji przez dwa miesiące. Następnie wyruszy w europejskie tournée - począwszy od Warszawy (w kwietniu będzie wystawiany w Nowym Teatrze) przez m.in. Berlin, Luksemburg i Amsterdam po Genewę.
„Tramwaj” podzielił recenzentów. Niektórzy z nich - rozczarowani - mówią o „wykolejonym „Tramwaju””, inni, przeciwnie - o spektaklu, będącym poruszającą podróżą do kresu piekła.
Teatralni krytycy głównych francuskich dzienników różnią się wyraźnie w ocenie nowego przedstawienia polskiego reżysera. Jednogłośnie komplementują grę aktorów - przede wszystkim Huppert, która kreuje rolę zdesperowanej Blanche zmierzającej w stronę szaleństwa. Według krytyków, w tej sztuce francuska aktorka wspięła się na szczyty swoich umiejętności. Gazety zgodnie chwalą także kreację Chyry, który - jak pisze „Liberation” - może pozwolić sobie na włożenie podkoszulka Marlona Brando, gdyż odkrywa na nowo tę rolę, nie posuwając się do przesady.
Recenzenci są jednak mniej zgodni w kwestii ogólnej oceny przedstawienia. W komentarzach opiniotwórczych gazet przeważa rozczarowanie. Konserwatywne „Le Figaro”, które ostatnio zachwycało się innym spektaklem Warlikowskiego - „(A)pollonią” - zatytułowało sobotnią recenzję ironicznie: „Tramwaj zwany wykolejeniem”. Według autorki tekstu w „Le Figaro” Nathalie Simon, Warlikowski odszedł tak daleko od amerykańskiego oryginału, że powywracał do góry nogami sztukę Williamsa i w efekcie zadał paryskiej publiczności prawie trzygodzinną karę. Recenzentka ma za złe reżyserowi, że w jego zmodyfikowanej wersji „Tramwaj” jest pełnym zbędnych efektów misz-maszem, nafaszerowanym cytatami takich autorów jak Platon , Flaubert , Sofokles czy Coluche.
Krytyczny wobec przedstawienia jest także dziennik „Le Monde”, który swój artykuł opatrzył tytułem: „Tramwaj pędzący donikąd”.Gazeta chwali co prawda wirtuozerię reżyserską Warlikowskiego , scenografię Małgorzaty Szczęśniak, grę Huppert i pozostałych aktorów, uważa jednak, że przedstawieniu brak ludzkiej głębi. Zdaniem „Le Monde”, u widzów dominuje wrażenie, że na scenie poruszają się marionetki, a nie istoty ludzkie.
„Wychodząc z teatru, zadajemy sobie pytanie: czemu służy ten próżny popis stylistyczny?” - pisze w „Le Monde” Fabienne Darge. Zauważa ona przy tym, że na czwartkowej premierze część publiczności wybuczała twórców przedstawienia, gdy inni - na parterze - głównie zaproszeni goście - bili po zakończeniu wielkie brawa.
Zdecydowanie przychylnie przyjął spektakl Warlikowskiego dziennik „Liberation”. Nazywa on to przedstawienie odurzającą podróżą do kresu piekła i zachwyca się rolą Huppert.
„To, co pokazuje Warlikowski nie bierze się z litości, ale ze współodczuwania cierpienia i ze straszliwej melancholii” - pisze recenzent „Liberation” Rene Solis.
Zwraca on także uwagę na efekty wzmacniające poczucie tej piekielnej podróży, zwłaszcza na scenografię Szczęśniak i na użycie technik wideo, dzięki którym można widzieć zbliżenie twarzy aktorów.
Paryska inscenizacja jest oparta na sztuce Tramwaj zwany pożądaniem Tennessee Williamsa , która opowiada historię neurotycznej, rozchwianej emocjonalnie Blanche DuBois, która pewnego dnia przybywa do Nowego Orleanu do domu swej siostry Stelli i jej męża Stanleya Kowalskiego, Amerykanina o polskich korzeniach. Przedłużająca się wizyta powoduje rosnące napięcie między bohaterami, które nieubłaganie doprowadza do dramatycznego końca. Najbardziej znaną ekranizacją Tramwaju... jest amerykański film Elie Kazana z 1951 roku pod takim samym jak sztuka tytułem, w którym pamiętne role zagrali - Vivien Leigh (Blanche) i Marlon Brando (Kowalski).
Popularny we Francji 47-letni Warlikowski prezentował już na scenach w tym kraju wiele przedstawień, w tym „Anioły w Ameryce” Tony'ego Kushnera, „Oczyszczonych” Sarah Kane, a ostatnio bardzo dobrze przyjętą przez krytykę „(A)pollonię”. Reżyserował też w Paryżu opery, m.in. „Parsifala” Ryszarda Wagnera i „Króla Rogera” Karola Szymanowskiego, które wywołały wśród krytyków i widzów wiele kontrowersji.