W ciągu pierwszych dni działania polskiego serwisu poświęconego akcji BookCrossing - akcji „uwalniania książek” redaktorzy tegoż serwisu kilkakrotnie zetknęli się z opinią, że BookCrossing w Polsce jest działaniem na szkodę rodzimych wydawnictw. Czy tak jest faktycznie? Czy wszyscy rozumieją ideę tej światowej już akcji?
BookCrossing to ruch, którego celem jest przede wszystkim propagowanie idei czytania książek. Książki do BookCrossingu nie dostają się znikąd, nikt ich samodzielnie nie wydaje - każda "uwolniona" książka została kiedyś przez kogoś kupiona.
Im więcej osób popadnie w nawyk czytania, tym większe będą ich oczekiwania wobec wydawnictw i tym większe będą nakłady książek w Polsce. BookCrossing zatem rozwija rynek wydawniczy i w żaden sposób nie jest dla niego konkurencją.
Ponadto każdy, kto uwolni kilka swoich książek, zrobi tym samym miejsce na swoich domowych półkach na nowe wydania. Są i tacy, którzy nie kupują książek, bo nie mają ich gdzie trzymać.
Książka stojąca u kogoś w domu na półce jest praktycznie niezniszczalna (jeśli nikt jej nie czyta) i może tak sobie stać latami. Książka "uwolniona" po pewnym czasie ulegnie zniszczeniu i to nie za sprawą wandali, lecz czytelników. I wtedy trzeba będzie kupić nową i znowu ją "uwolnić".
Poza tym nie można wykluczyć sytuacji, gdy kupujący nabywa dwie książki - jedną dla siebie, drugą dla BookCrossingu. I jedną zostawia w domu, a drugą "uwalnia". A wydawnictwa dzięki temu sprzedają dwa razy więcej książek.
BookCrossing to ogólnopolska biblioteka. Czy jakakolwiek biblioteka może być konkurencją dla wydawnictwa? Przecież gdyby nie wydawnictwa - nie byłoby bibliotek. A gdyby nie było bibliotek - pewnie nie byłoby też tak wielu osób czytających i wydawnictw.
Strona polskiego uwalniania książek - BookCrossing.pl