Chciałbym podziękować BBC za zaproszenie do Radia Four, co pozwoli mi wygłosić do Państwa tych kilka słów – najwyższa pora, by zaczęli nadawać rano trochę kultury. Najpierw jednak pragnę skorzystać z okazji i zapewnić rodziców, że bezpiecznie dotarłem na miejsce.
Cześć, mamo, cześć, tato. Pociąg był w porządku. W drugiej klasie panował tłok, więc przeszedłem do pierwszej, usiadłem i zacząłem udawać szaleńca. Na szczęście konduktor, który ma wariata w rodzinie, okazał mi wiele współczucia i zabrał mnie do wagonu służbowego, żebym posiedział sobie na stołeczku. Wiecie, jaki ze mnie introwertyk, możecie sobie zatem wyobrazić, jak się zmęczyłem, grając obłąkanego ekstrawertyka przez godzinę i dwadzieścia minut. Kiedy wreszcie zasapany pociąg zanurzył się w czeluść monolitu dworca St. Pancras, naprawdę bardzo się ucieszyłem. Choć muszę szczerze przyznać, że pociąg wcale nie sapał, bo jak ty, tato, doskonale wiesz, napęd parowy został skasowany i jest już tylko erotycznym wspomnieniem w umysłach miłośników pociągów.
Tak czy owak, zatrzymałem taksówkę, jak mi kazaliście, taką czarną z wysokim dachem, wsiadłem i powiedziałem: „Proszę mnie zawieźć do BBC”. „Do którego?” – warknął kierowca. Omal mi się nie wyrwało: „Nie podoba mi się wasz ton, dobry człowieku”, ale ugryzłem się w język i wyjaśniłem spokojnie: „Dziś rano występuję w Radiu Four”. „Dobrze, że nie w telewizji! – zaśmiał się taksówkarz. – Z taką gębą jak twoja?”. Pewnie chodziło mu o strzępki zielonego papieru toaletowego, przylepione w miejscach, gdzie zaciąłem się przy goleniu. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć na tak okrutną drwinę, zamilkłem więc i skupiłem się na liczniku, jak mi kazaliście. Nie dasz wiary, mamo, ale podróż kosztowała dwa funty i czterdzieści pięć pensów!... Niesłychane, prawda? Dwa funty czterdzieści pięć pensów! Wręczyłem kierowcy dwa banknoty dwufuntowe oraz monetę pięćdziesięciocentową i oznajmiłem, że reszty nie trzeba. Nie będę powtarzał, co powiedział – w końcu to Radio Four, a nie Radio Three – ale cisnął pięciopensowy napiwek do
rynsztoka i odjechał, wywrzaskując okropne rzeczy! Przez całe wieki grzebałem w rynsztoku zgięty wpół, jednak pewnie miło będzie wam usłyszeć, że w końcu znalazłem te pięć pensów. Jakiś facet w generalskim mundurze zagrodził mi drogę do świętych wierzei Broadcasting House i zapytał: „A ty kto jesteś, słoneczko?”. Odparłem dość ozięble (bo znów nie podobał mi się jego ton): „Jestem Adrian Mole, diarysta i nieletni filozof”. Facet przywołał kolejnego generała... prawdę mówiąc, po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że ten drugi mógł być nawet generalnym dyrektorem, miał taki jakiś szlachetny, choć zatroskany wygląd. W każdym razie pierwszy generał krzyknął: „Zajrzyj na listę pod Mole, dobra?”. Drugi generał odparł (kulturalnym tonem, więc chyba jednak był to dyrektor generalny): „Tak, mam tu w spisie Mole’a. Studio B 198”. W okamgnieniu u mego boku pojawił się pokurczony stary przewodnik, który zaprowadził mnie do windy iście pałacowych rozmiarów – notabene, była dwukrotnie większa niż mój pokój.
Po wyjściu z windy ruszyliśmy przez labirynt krętych korytarzy, takich samych jak w Ministerstwie Prawdy w książce George’a Orwella, zatytułowanej 1984. Szliśmy i szliśmy (nic dziwnego, że didżeje zawsze spóźniają się do pracy), aż w końcu spoceni i zasapani dotarliśmy pod drzwi studia B 198. Nawet zacząłem się trochę martwić o starego, już myślałem, że będę musiał mu zrobić oddychanie usta-usta, taki był osłabiony. Doprawdy, BBC powinno chyba umieścić na każdym piętrze butle z tlenem dla swoich starszych pracowników, przydałaby się też wykwalifikowana pielęgniarka. Na dłuższą metę sporo by zaoszczędzili, mieliby mniejszą rotację kadr i nie musieliby wciąż zbierać na wieńce i te rzeczy. No, mniejsza z tym, chciałem tylko dać wam znać, że dotarłem bezpiecznie. Aha, wiecie, ten facet z BBC, do którego wciąż piszę, ten producent John Tydeman, to jest straszny cienias! Wygląda, jakby faktycznie p i s a ł – broda i okulary w ciężkiej rogowej oprawie, chyba nie muszę mówić nic więcej? Ale teraz, mamo i tato, będę
już kończył, bo Tydeman przez szybę daje mi wulgarne znaki – oto poziom wykształcenia w BBC!
Aa, zanim zapomnę, czy przekazaliście Wyłupiastemu Scrutonowi usprawiedliwienie, że padłem ofiarą „dotąd nierozpoznanego” wirusa? Jeśli nie, czy możecie je doręczyć do szkoły zaraz po emisji programu?... Dziękuję z góry, bo jak wiecie, nie zgodził się, żebym się tu pojawił dziś rano! Jak można być tak wrednym? Żeby odbierać czołowemu szkolnemu intelektualiście szansę wypowiedzenia się o kulturze i sztuce na antenie BBC! Tato, pamiętaj, by zaadresować kopertę „Pan Dyrektor, do rąk własnych”, dobrze? Tylko się nie pomyl i nie napisz „Wyłupiasty Scruton” jak ostatnim razem.
No, to lepiej już naprawdę zacznę... gdzieś tu miałem notatki... (przerwa, szelest) Ojej... zostawiłem w taksówce. No, trudno, na całe szczęście nieźle mi wychodzi spontaniczne gadanie ad hoc, prawda? A więc, czy Kultura i Sztuka są ważne?
Tak, uważam, że Kultura i Sztuka są bardzo ważne.