Adam Wajrak: Wodę musimy zatrzymywać wszędzie, także w miastach
- Strzelamy do bobrów, regulujemy rzeki, pocięliśmy kraj rowami melioracyjnymi. To nie są dobre rozwiązania na nadchodzący czas intensywnych susz - ostrzega Adam Wajrak. Przyrodnik, ekolog, dziennikarz i autor książek o przyrodzie popiera akcję WP "Nie lej wody".
Sebastian Łupak: Nie ma już chyba wątpliwości, że każdy z nas powinien oszczędzać wodę...
Adam Wajrak: Oczywiście! Sam staram się oszczędzać wodę - żadnych podlewań! Ludzie muszą zużywać mniej wody - nie ma dwóch zdań. Choć wciąż zdarzają się głosy, że susze zawsze były, więc nic wielkiego się nie dzieje. Były – ale nie w takiej częstotliwości.
Jest gorzej?
Alarm trzeba było wszcząć parę lat temu. Nie wiem, skąd teraz zdziwienie. Potworną suszę mieliśmy już 2003 roku. Mieliśmy wtedy 17 tys. pożarów lasów. Proces trwa od lat i narasta.
Pana sąsiedzi – mieszka pan w Puszczy Białowieskiej – już to zauważają?
Mówią, żeby coś zrobić z rowami melioracyjnymi, przez które odpływa woda. Ale jeszcze kilka lat temu chętnie strzelali do bobrów, bo im zalewały łąki.
Nie powinniśmy strzelać do bobrów?
Zabiliśmy tyle bobrów, ile wlezie. A bobry robią zapory i tamują wodę. Odstrzał bobrów to więc szaleństwo. One nie są szkodnikiem, tylko naszym sprzymierzeńcem.
Co jeszcze dzieje się tam, gdzie pan mieszka?
W Puszczy Białowieskiej wiele rzek wcześniej zostało ”wyprostowanych”. Ale teraz Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków renaturalizuje jedną rzeczkę: przywrócili jej dawne meandrowanie. Znów kręci na boki. I woda tam jest.
Dlaczego to ważne?
Zniszczyliśmy cały system retencyjny, wyregulowaliśmy rzeki. Kraj jest pocięty rowami melioracyjnymi. Rozwiązania z XIX wieku stosujemy dla wyzwań z XXI wieku. Woda, po roztopach śniegu, spływa tymi rowami momentalnie do rzek, potem do morza i jej nie zatrzymujemy. Rządzący w Polsce dalej chcą dalej regulować rzeki, czyli przyspieszać spływ wody. Poza tym chcą budować wielkie sztuczne zbiorniki. To jest słaby pomysł, bo zatrzymujemy dużą ilość wody w jednym miejscu i zwiększamy jej parowanie. A woda musi być rozproszona – trzeba ją zatrzymywać wszędzie. Do tego potrzebne są bagna, torfowiska, meandrujące rzeki, bajorka, naturalna roślinność.
A w mieście?
W mieście musimy promować powierzchnię wsiąkliwą: trawniki, zakrzaczenia, parki, zielone dachy. Do tego powinniśmy oczywiście zbierać deszczówkę.
Czy woda może być w Polsce kiedyś reglamentowana?
Myślę, że tak. Polski bilans wodny jest bardzo zły. Nie mamy już śnieżnych zim ani solidnych deszczów. No i dalej przyczyniamy się – naszą gospodarką węglową – do ocieplenia klimatu. A Andrzej Duda mówi, że węgla mamy na 200 lat i jest super.
Tymczasem niektóre miasta już apelują, żeby nie podlewać ogródków. Myślę, że takich zakazów na poziomie gmin i powiatów będzie coraz więcej. Energetykę mamy uzależnioną od wody, bo elektrownie węglowe potrzebują chłodzenia wodą. Więc jak wody zabraknie, to będziemy mieli problem energetyczny. A przecież latem zużycie energii wzrasta ze względy na włączoną w budynkach klimatyzację.
Apeluje pan do ludzi, żeby zaczęli oszczędzać wodę?
Oczywiście. Ludzie muszą zrobić swoje. Ale też zwalanie wszystkiego na ludzi nie jest w porządku. Za politykę wodną kraju odpowiadają politycy i rząd. Nie możemy za wszystko obwiniać ludzi. Przecież ja sam nie zapcham kilkudziesięciu rowów melioracyjnych.