– Mam nadzieję, że jak skończę karierę, to własnoręcznie napiszę jakieś wspomnienia. Opiszę wesołe i smutne chwile, zabawne przypadki, incydenty. Mam nadzieję, że będzie to fajna lektura – zapowiada w wywiadzie dla „Słowa Polskiego Gazety Wrocławskiej” Adam Małysz.
Z jakimi wyzwaniami teraz chce Pan się zmierzyć?
Najbardziej chcę, żeby skoki cały czas dawały mi satysfakcję i radość. Chciałbym robić to z uśmiechem. Wiadomo, że kiedy walka toczy się o Kryształową Kulę czy mistrzostwo świata to ciężko jest cieszyć się przed oddaniem skoku, ale grunt, żeby to, co robisz, sprawiało ci frajdę. To jest dla mnie najważniejsze.
To był bodaj pierwszy sezon w Pańskiej karierze, w którym startował Pan we wszystkich konkursach PŚ. Zmęczenie jest duże?
Bolą mnie przede wszystkim nogi, bo ostatnio ciągle muszę z wami tutaj stać i rozmawiać (śmiech). Sezon był bardzo długi, ale we znaki dały mi się szczególnie – i chyba wszystkim skoczkom – właśnie zawody w Planicy. Po raz pierwszy zdarzyło się przecież, że w trzy dni zorganizowano trzy konkursy na mamucie. Dla każdego z nas to wielkie wyzwanie. Na dużych obiektach przeciążenia są dużo, dużo większe, lot trwa dłużej, napięcie mięśni też, więc wysiłek jest skumulowany. Teraz marzę o odpoczynku.
*Ma Pan świadomość, że dopisał kolejny rozdział swojej sportowej legendy? * Nie zastanawiam się nad tym. Mam nadzieję, że jak skończę karierę, to własnoręcznie napiszę jakieś wspomnienia. Opiszę wesołe i smutne chwile, zabawne przypadki, incydenty. Mam nadzieję, że będzie to fajna lektura.
Więcej w serwisie www.sport.wp.pl .