Czym pana ostatnia powieść Apelacja różni się od poprzednich?
John Grisham : Jest najbardziej polityczną książką, jaką napisałem. Zgłębiam w niej temat, który dotychczas nie został zbadany: proces wyboru sędziów stanowych w USA. Wybory są organizowane co dwa lata, przy czym cała procedura jest podatna na manipulacje ze strony polityków i wielkich korporacji finansowych. Zjawisko to nasiliło się zresztą w ostatnich latach. Wyborom coraz częściej towarzyszy korupcja. Akcja książki dzieje się w Missisipi, gdzie dorastałem i gdzie odgrywałem, dawno co prawda, pewną rolę polityczną. Znam więc temat z własnego doświadczenia.
Jak John Grisham pisze swoje książki?
Nigdy nie pracuję nad jedną książką, ale nad kilkoma jednocześnie, dlatego cały czas szukam pomysłów. Gdy piszę jedną, w głowie układam sobie plan dwóch następnych. W związku z tym proces twórczy zaczyna się u mnie stosunkowo wcześnie. Kiedy już mam pomysł na kolejną powieść, staram się wymyślić jej fabułę od początku do końca. Zanim usiądę do pisania, wiem już wszystko, co się ma wydarzyć. Później przez kilka miesięcy gromadzę materiały, wgryzam się w temat. W końcu przychodzi czas pisania. Grubą książkę piszę w trzy miesiące.
Jeśli chodzi o chronologię, zawsze jest taka sama, ściśle związana z porami roku. Pod koniec wiosny mam już jasną wizję powieści. Siadam do biurka i powoli się rozpędzam, zaczynając od jednej stroniczki dziennie, czasami dwóch. Z nadejściem lata pracuję już na najwyższych obrotach, produkując pięć, siedem stron dziennie. W połowie września kończę książkę. Sczytuję rękopis, odkładam go na jakiś czas na półkę, po czym wracam do lektury. Dopiero potem wysyłam całość wydawcy. 27 stycznia nowa powieść trafia do księgarni, a ja spotykam się z wydawcą i agentem na kolacji, żeby ustalić datę publikacji kolejnej książki (według moich obliczeń będzie to luty 2010 roku). Trzymam się tego rytuału od lat.
Rozm. Eduardo Lago
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu „Forum”.