Trwa ładowanie...
fragment
15 kwietnia 2010, 10:03

A.D. XIII 1

A.D. XIII 1Źródło: Inne
d4349y8
d4349y8

Tomasz Bochiński, Bardzo zły

Anioł objawił się o szesnastej trzydzieści, właśnie wtedy, gdy miałam zapaść w poobiednią drzemkę. Niemrawo grzebałam łyżką w resztkach fasolki po bretońsku, kiedy u wewnętrznych drzwi zabrzęczał dzwonek. Wkurzyło mnie to. Bo musicie wiedzieć, że aby dostać się do mego mieszkanka na dwunastym piętrze trzeba sforsować trzy pary drzwi. Na klatkę, do korytarzyka no i moje własne, nieco odrapane, ale solidne. I do nich właśnie ktoś zadzwonił.
– Gdzie, do cholery, jest dozorca i które ścierwo sąsiedzkie zostawiło korytarz otwarty – mruczałam pod nosem, ani myśląc podnieść zadka ze stołka przy kuchennym stole. – Wszyscy domokrążcy i żebracy razem wzięci niech się utopią. – Jednak natręt nie ustąpił, oni nigdy nie ustępują... Dzwonek „bimbał” bez przerwy. Mnąc w ustach słowa wyuczone biegle podczas lat pracy w budownictwie, zerknęłam przez wizjer. Ciemność.
– Ciemność, kurwa, widzę – warknęłam bynajmniej nie cicho.
Mrok w wizjerze zafalował, coś błysnęło metalicznie i zrozumiałam, że patrzę na policyjną odznakę. Uchyliłam na dwa palce drzwi, nie zapominając o założeniu łańcucha.
- Policja! - natręt miał głos głęboki i zdecydowany.
- Dobra, dobra - burknęłam. - Legitymację proszę.
Plastikowy dokument wsunięto przez szparę. Wyglądał na autentyczny.
Otworzyłam drzwi na oścież. I zamarłam, pewnie z rozdziawioną paszczą. - Podkomisarz Anioł z Komendy Praskiej - rzucił, wchodząc do przedpokoju. - Pani Zyta Krukowska?

Facet był wysokim blondynem o szerokich barach ubranym w nienagannie skrojony garnitur. A twarz... Uch, takie męskie oblicza widziałam tylko w reklamach i erotycznych snach. Snów tych, niestety, wobec niedostatków jawy miałam coraz więcej... Jakoś pozbierałam się odrobinę, na tyle, by podać dłoń gościowi. Odruchowo zrobiłam to tak, że nie miał wyjścia, musiał ją ucałować.
Anioł. Lucjan Anioł - przedstawił się ponownie.
- Krukowska. Wstrząśnięta, ale nie zmieszana - dodałam w myślach i zaprosiłam gestem do salonu. Idąc za nim podziwiałam harmonijną sylwetkę i klęłam w duchu domowy strój, w jakim przywitałam Anioła. Powyciągana bluzka i ciasno opięte na tłustym zadku legginsy nie dodawały uroku. Wskazałam gościowi fotel i zręcznym ruchem odkopnęłam pod kanapę leżące na podłodze skarpetki. Opadłam na nią i wbiłam wzrok w policjanta, ze wszelkich sił próbując koncentrować uwagę na tym, co mówi, a nie na grze wspaniałych mięśni zarysowanych kusząco pod koszulą.
- Przychodzę w dość nietypowej sprawie... Zna pani Heńka Kalwasa?
- Oczywiście. - Rudy Heniek był moją pierwszą miłością w czasach, gdy jeszcze nosiłam warkoczyki i tornister. Zresztą cała Stalowa znała Rudego. Bo tak naprawdę przyszłam na świat na Małej róg Stalowej, a nie w szlacheckim dworku, jak to zazwyczaj sugerowałam.
- Wie pani więc, że jest policjantem, pracujemy razem dość długo i Henryk polecił panią, twierdząc, że pani potrafi mi pomóc.
- Przerwałam kontemplację wyjątkowo męskiego podbródka à la Kirk Douglas i spojrzałam w szare oczy, starając się w nich nie utonąć. Zdołałam to uczynić, bo w duszy zadzwoniły pierwsze nieśmiałe sygnały alarmowe.
- Ciekawe, więc nie przyszedł mnie pan aresztować za niezapłacone mandaty?

Uśmiech przemknął błyskawicą po śniadym obliczu. - Nie. Słyszała pani o Złym? Udałam głupią. - Tyrmanda? Jasne, nawet gdzieś mam - wskazałam wypełnione książkami regały.
Anioł skrzywił usta.
Chodzi o Bardzo Złego... Pokiwałam głową.
- Gangsterskie porachunki na Pradze i mityczny mściciel?
- Tak. Choć wojny gangów jeszcze nie ma, a człowiek, który zabija na Pradze, nie jest mitem.
- Słyszałam. Ciekawe, czy jest ktoś w mieście, kto by o tym nie wiedział. W końcu zabito trzech ludzi...
- Siedmiu - wtrącił Anioł.
- - O! - wyrwało mi się i przez chwilę zastygłam wpatrzona w kamienną twarz policjanta. - Ekhem... a policja sobie nie radzi. I to pomimo szeroko zakrojonej akcji - dokończyłam wreszcie. Mężczyzna skinął głową,
Owszem, ludzie mają tak sądzić...
- Czyżby prawda była inna?
- Cokolwiek inna i tu dochodzimy do powodu mojej nieoficjalnej wizyty.
- Uniosłam brwi, otworzyłam usta, ale rozmówca nie pozwolił mi się odezwać.
Prowadziłem to śledztwo. Spaprałem. Sprawa została mi odebrana i przekazana wyżej...
- Cóż, bywa - rzekłam bez współczucia, a w głowie alarm dźwięczał już z pełną mocą.
- A owszem. Dochodzenie paskudne, więc odczułem nawet pewną ulgę... do momentu, w którym zorientowałem się, iż prowadzone jest teraz tak, aby broń Boże nie złapać sprawcy.
- Cieeekawe - przeciągnęłam. - Sądzi pan, że ktoś z policji...
- Nie - uciął. - Sprawa jest prostsza. Jakiś kowboj na górze uznał, że tajemniczy zabójca wyręczy nas w likwidacji przestępców w sposób nieobciążający kieszeni podatnika.
- Zamyśliłam się na moment, a potem stwierdziłam:
To oczywiście sprzeczne z prawem, ale... ja też tak uważam - bydlaków należy odstrzelić.
- Gdybyż to było takie oczywiste! Ale dzielnica jest na krawędzi wybuchu. Wołomin i Pruszków oskarżają się wzajem o zabijanie „żołnierzy”. Niedługo zaczną detonować bomby, a wtedy zginą niewinni ludzie... Zresztą, jacy winni? - Westchnął. - Ostatni zastrzelony miał piętnaście lat, a jego „zbrodnia” polegała na kradzieży radia z samochodu. Egzekucja na miejscu jest trochę zbyt surową karą. Nie sądzi pani?

- „Nie sądzę” - pomyślałam. „Nie ma litości dla skurwysynów” - zadźwięczała mi w głowie piosenka Kazika. Bandyteria na ulicach szalała tak rozbestwiona bezradnością policji, że dokonywała napadów w biały dzień, śmiejąc się z ofiar. Parę przykładowych egzekucji mogło znacząco pomóc w uzdrowieniu sytuacji...

d4349y8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4349y8

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj