10 rzeczy, których nie powiedzą ci, gdy zostajesz pierwszą damą. A powinni
Podręcznik dla pierwszych dam nie istnieje. Oficjalnie to ani praca, ani stanowisko rządowe. Radź sobie, jak umiesz i chcesz. Michelle Obama zdradza, jak wyglądają kulisy życia w Białym Domu. I co dzieje się, gdy nagle twój mąż odpowiada za miliony ludzi.
Michelle Obama zrobiła wyjątkową rzecz dla swoich córek. W "Becoming" z niemal szwajcarską precyzją opisała, jak wyglądało jej życie od najmłodszych lat, aż do momentu opuszczenia Białego Domu razem z mężem Barackiem. Pamiątka, z której jej córki powinny być dumne.
Ale "Becoming" to nie tylko hołd złożony rodzinie. To przede wszystkim najlepszy i najdokładniejszy (może i w historii?) zapis życia u boku polityka, który w ciągu kilku lat działalności zostaje prezydentem Stanów Zjednoczonych. A co za tym idzie, pierwszy raz możemy zajrzeć do życia pierwszej damy. Zastanawiacie się, jak wygląda?
Zobacz: Melanie Trump kontra Michelle Obama
Ogarnij przerażenie
W nocy 4 listopada 2008 roku życie Obamów wywróciło się do góry nogami. Miche i Barry (jak się do siebie zwracali) zostali najważniejszą parą w USA. To, jak bardzo zmieniło się życie jej rodziny, oddaje wyjątkowo dobrze jedna sytuacja opisana w książce, gdy czekała na męża, jeszcze przed zaprzysiężeniem, na płycie lotniska. U jej boku stał agent Secret Service i powiedział krótko: "proszę pani, pani życie zaraz zmieni się na zawsze".
"Jak na komendę zza rogu wynurzył się masywny cień: wielki wąż pojazdów, cała ich armia, w której ujrzałam falangę aut i motocykli policyjnych, szereg czarnych SUV-ów, dwie opancerzone limuzyny z amerykańskimi flagami na zderzakach, ciężarówkę likwidacji zagrożeń chemicznych, wóz drużyny antyterrorystycznej z widocznymi karabinkami szturmowymi, ambulans, wóz łączności zdolny wykrywać nadlatujące pociski rakietowe, kilka vanów pasażerskich i kolejną grupę policyjnych radiowozów. Kolumna prezydencka. Liczyła co najmniej dwadzieścia pojazdów i poruszała się w ustalonym szyku, samochód za samochodem. Wreszcie cała ta flota znieruchomiała, a limuzyny zatrzymały się dokładnie przed stojącym na pasie samolotem Baracka. Zwróciłam się do Corneliusa: – Jest tam jeszcze samochód pełen klaunów?".
Nic o sobie nie wiesz
Obamowie byli fenomenem. Pierwsza czarnoskóra rodzina w Białym Domu. A skoro byli "pierwsi", to byli prześwietlani z każdej możliwej strony. Przeciwnicy polityczni Baracka Obamy robili wiele, by zdyskredytować prezydenta. I jego żonę również.
Wyciągnięto… pracę licencjacką Michelle sprzed 20 lat. Była oparta na ankietach przeprowadzonych wśród afroamerykańskich absolwentów Princeton, którzy dzielili się swoimi przeżyciami z okresu studiów w kontekście rasy i tożsamości. Konserwatywne media rzuciły się na licencjat, jakby stanowił manifest czarnej bojówki. Wyglądało to tak, jakby w wieku 21 lat, zamiast starać się o piątkę z socjologii i wstęp na Harvard, szykowała terrorystyczne plany obalenia białej większości.
PRZECZYTAJ TEŻ: Michelle Obama w wielkim stylu żegna się z rolą pierwszej damy
Nie otwieraj okien
Czytając "Becoming" nie można się nadziwić, jak bardzo – jako pierwsza dama – straciła niezależność w takich prostych sytuacjach. Michelle niejednokrotnie wspomina, że żyli wszyscy jak w bańce. Ale to nie oznacza "jak pączki w maśle". Oznacza to, że pod żadnym pozorem nie mogli otwierać okien w swojej części domu, otwierać drzwi, wychodzić na balkon, o samotnym spacerku na dziedzińcu nie wspominając.
"Jeśli na przykład ktoś z naszej rodziny chciał wyjść na Balkon Trumana – będący jedyną półprywatną przestrzenią na świeżym powietrzu w Białym Domu – najpierw musieliśmy poinformować Secret Service, która zamykała wówczas odcinek E Street, skąd można było dostrzec balkon, wypraszając zebranych tam o każdej porze dnia i nocy turystów. Wielokrotnie miałam ochotę spędzić trochę czasu na balkonie, ale z tego rezygnowałam, wiedząc, że moja zachcianka, by posiedzieć przy herbacie na świeżym powietrzu, spowoduje mnóstwo zamieszania i popsuje niejeden urlop".
Zapomnij o randkach
Michelle zrozumiała co to dokładnie znaczy, gdy pewnego dnia Barack zaprosił ją na randkę. Ciekawi, jak randkują prezydenci? Trzymajcie kciuki, żeby nigdy na wakacjach nie trafić na taką randkę.
Obama zaprosił żonę do Nowego Jorku. Kolacja, potem teatr. Klasyka. Zanim dojechali do restauracji w centrum miasta, Secret Service zablokowało drogi, by "oczyścić" trasę. Potem w knajpie każdy gość, który wchodził po parze prezydenckiej, musiał być sprawdzony wykrywaczem metali.
"Barack i ja byliśmy utrapieniem, czynnikiem zakłócającym każdą normalną sytuację. Nie dało się zignorować tego faktu. Poczuliśmy to wyraźnie, gdy nasza kolumna podążała Szóstą aleją ku Times Square, gdzie kilka godzin wcześniej policja odgrodziła kordonem cały kwartał, w którym mieścił się teatr. W efekcie inni widzowie stali teraz w kolejce do wykrywaczy metali, czego nigdy wcześniej nie kazano im robić, aktorzy musieli zaś czekać dodatkowe czterdzieści pięć minut na rozpoczęcie spektaklu z powodu trwających kontroli bezpieczeństwa".
Musisz się przyzwyczaić
Człowiek – jak czytamy w "Becoming" – szybko się uczy, że Biały Dom funkcjonuje w jednym celu: by zwiększyć dobrostan, skuteczność i władzę jednej osoby – prezydenta. Obamę otaczali ludzie, których jedynym zadaniem było traktowanie go jak drogocenny klejnot.
A Michelle musiała "stać się" na nowo w tej sytuacji. A przede wszystkim przyzwyczaić. Do tego, że każde jej słowo będzie szeroko komentowane w mediach. Że nawet częściej będzie się pisać o tym, co miała na sobie, a nie o czym opowiadała na spotkaniu. Michelle zwraca uwagę, jak nagle dziennikarze więcej mieli do powiedzenia o jej ramionach niż o nowych projektach.
Musiała się też przyzwyczaić nie do hejtu, a czystej nienawiści. – Wiele razy kpiono ze mnie, grożono mi, pogardzano mną za to, że jestem czarna, że jestem kobietą, że nie siedzę cicho. Niektórzy drwili z mojego ciała, a więc dosłownie z miejsca, które zajmuję w świecie – opowiada.
Twój mąż wie wszystko
Z tym przyzwyczajaniem się jest też tak, że wiesz o tragediach i tajnych wojskowych akcjach wcześniej niż cała Ameryka. Michelle podkreśla w książce: nie każdy wie, że prezydent widzi prawie wszystko, a przynajmniej ma dostęp do niemal każdej istotnej dla stanu państwa informacji.
- Barack, miłośnik faktów, zawsze domagał się ich raczej więcej niż mniej. (…) Uważał, że należy to do jego obowiązków i że wybrano go po to, by kierował wzrok na problemy, zamiast go od nich odwracać. By stać prosto, kiedy wszyscy inni mieli ochotę upaść – wspomina.
Tak było, gdy szaleniec z bronią wszedł do szkoły Sandy Hook i zaczął strzelać do dzieci.
"Usłyszał o kałużach krwi na podłodze klas i ciałach dwadzieściorga pierwszoklasistów oraz sześciorga nauczycieli rozerwanych pociskami z półautomatycznego karabinu. Szoku i żalu, jakiego doświadczył, nie sposób porównać ze wstrząsem, jaki przeżyli pierwsi policjanci, którzy pospieszyli do budynku, by go zabezpieczyć i ewakuować ocalałych z miejsca masakry".
I chwilę później czytamy: "Obrazy rzezi wypaliły trwałe piętno na jego psychice. Widziałam w jego oczach, jak głęboko się załamał i jak bardzo podupadła jego wiara. zaczął mi o tym opowiadać, ale po chwili przerwał, dochodząc do wniosku, że lepiej oszczędzić mi dodatkowych cierpień".
Jak dotykać, to tylko Elżbietę
Ale żeby nie było samych dramatów. Życie pierwszej damy jest naprawdę ciekawe. Świadczy o tym całe "Becoming". I nasz ulubiony fragment o spotkaniach z królową Elżbietą.
Podczas pierwszego w Pałacu Buckingham Michelle popełniła poważną gafę. Obama położyła dłoń na ramieniu królowej. Co jest pogwałceniem najważniejszej zasady królewskiego protokołu: królowej się nie dotyka.
Gest szybko dostrzegli fotoreporterzy, zdjęcia trafiły do mediów. Wybuchła afera z lekceważącym zachowaniem Michelle w roli głównej. A co zrobiła królowa chwilę po tym, gdy została dotknięta przez nieświadomą Amerykankę? Położyła jej w czułym geście rękę na plecach. Jeśli popełniać gafy, to tylko w towarzystwie brytyjskiej królowej.
Bo Elżbieta w łamaniu protokołu jest mistrzynią. Michelle wspomina jeszcze jedno spotkanie. Dostała z Barackiem szczegółowe instrukcje, jak będzie wyglądała ich podróż u boku księcia Filipa i królowej.
"Gdy tylko wylądowaliśmy nieopodal pałacu i powiedzieliśmy 'dzień dobry', królowa od razu sypnęła piachem w tryby tej maszynerii, gestem zapraszając mnie na tylne siedzenie range rovera. Zamarłam, próbując sobie przypomnieć, czy ktoś wspominał o takiej możliwości i czy bardziej stosownie będzie spełnienie prośby, czy naleganie, by to Barack zajął przeznaczone mu miejsce. Królowa natychmiast dostrzegła moje wahanie. I nie zamierzała ustąpić. – Pewnie powiedzieli pani, że obowiązują w tej sprawie jakieś reguły – powiedziała, zbywając całą tę kwestię machnięciem ręki. – Bzdury. Proszę siadać, gdzie pani ma ochotę".
Za wszelką cenę chroń córki
- Przez wiele lat dziewczynki i ja musiałyśmy się dzielić Barackiem z wyborcami, a teraz było ich ponad 300 milionów – wspomina. Prezydentura Obamy przypadła na czasy pogwałcenia prywatności, czego symbolem stały się wszechobecne selfie, kradzieże danych, Snapchat i Kardashianki.
"Kiedy wraz z przyjaciółmi po lekcjach lub w weekendy jeździły po Waszyngtonie, widziały, jak obcy kierują na nie obiektywy smartfonów, lub borykały się z dorosłymi mężczyznami i kobietami, którzy prosili, wręcz się domagali, by zrobiły sobie z nimi selfie. – Wy rozumiecie, że ja jestem dzieckiem, prawda? – mówiła czasem Malia, odmawiając tego typu prośbie".
By nie być paprotką
Więc jeździ za tobą kolumna pełna żołnierzy. Twój mąż ma zawsze przy sobie lekarza, w razie gdyby źle się poczuł. Okna nie otworzysz, na balkon nie wyjdziesz. I jak tu się odnaleźć? Trzeba znaleźć na siebie sposób.
Michelle zaangażowała się w propagowanie powszechnego dostępu do opieki zdrowotnej. Jej najważniejszym zadaniem było jednak wpłynąć na Amerykanów, by zmienili swoje nawyki żywieniowe. Prowadziła program walki z otyłością – Let’s Move. Apelowała do koncernów żywnościowych, by zmieniły politykę marketingową.
I spróbuj nie zwariować
Po dwóch kadencjach trzeba wrócić do "normalnej" rzeczywistości. Ale zanim to zrobiła, trzeba patrzeć, jak kolejni kandydaci na prezydenta próbują się nawzajem wykończyć. Michelle w jednym z rozdziałów pisze, co myśli na temat Trumpa.
Nikogo nie zaskoczy, że fanką nowego prezydenta nie jest. Nie raz wypowiadała się już na jego temat w mediach. Ale w "Becoming" pokazuje, z czego taka opinia wynika.
"Przyglądałam się, jak Donald Trump prześladuje Hillary Clinton podczas debaty – chodzi za nią, gdy ona przemawia, staje zbyt blisko, próbuje pomniejszyć jej obecność, narzucając własną. Mogę cię skrzywdzić i nikt mi nic nie zrobi. Kobiety muszą nieustannie znosić upokorzenia w postaci gwizdów, obmacywania, molestowania, opresji. To rzeczy, które nas kaleczą. Pozbawiają sił. Niektóre rany są tak drobne, że ledwie je widać. Inne, głębokie i ziejące, pozostawiają dożywotnie blizny. Rany się kumulują".
Co więcej, to Trump nakręcał teorie spiskowe wokół pochodzenia Baracka Obamy.
"Od czasu do czasu Secret Service informowało mnie o poważniejszych groźbach i dobrze wiedziałam, że niektórych ludzi wystarczy tylko odpowiednio nakręcić, by przeszli do czynów. Starałam się nie martwić, ale było to trudne. A co, jeśli jakiś niezrównoważony człowiek z pistoletem postanowi pojechać do Waszyngtonu? A jeśli zechce dopaść nasze córki? Donald Trump swoimi hałaśliwymi, bezmyślnymi pomówieniami narażał bezpieczeństwo mojej rodziny. Nigdy mu tego nie wybaczę".