Wiktor uniósł wzrok znad bezwładnego ciała Patrycji i przyglądał się dziewczynie, która chwilę temu rzuciła mu w twarz oskarżenie.
„Coś ty zrobił mojej mamie?”
Nic jej nie zrobił. Po prostu jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności spotkał ją po wielu latach. Wciąż w to nie wierzył. Trudno mu było przejść do porządku dziennego nad tym, co się wydarzyło w tak krótkim czasie. Zastanawiał się, czy gdyby wyszedł od Kasi minutę wcześniej albo dwie później, cokolwiek by to zmieniło. Może wówczas nie byłoby tej stłuczki, nie spotkałby Patrycji i życie płynęłoby jak dotychczas. W dalszym ciągu nie wiedziałby, że ona mieszka we Wrocławiu. Nie wróciłyby wspomnienia i cały ciąg następujących po sobie zdarzeń nie miałby miejsca.
Popatrzył na nieprzytomną dawną koleżankę. Jej klatka piersiowa unosiła się nieznacznie, świadcząc, że nie stało się najgorsze. Nie chciał się przyznać nawet sam przed sobą, że poczuł ulgę, bo w pierwszej chwili był pewien, że Patrycja nie żyje.
Dlaczego jednak miałaby umrzeć? Jakieś niejasne przeczucie mówiło mu, że to z jego powodu. Do końca tego nie rozumiał. Starał się, przypominał sobie, co mówiła, analizował każde słowo, ale mimo to nie potrafił dostrzec żadnego powodu, który tłumaczyłby to, co się stało.
Raz jeszcze na nią zerknął. W tej samej chwili drzwi księgarni otworzyły się i do środka wszedł lekarz, a tuż za nim ratownik medyczny.
Wiktor z niepokojem przyglądał się wykonywanym przez nich czynnościom. Chciał zapytać o tyle rzeczy, ale nie był w stanie wydobyć z siebie słowa. Nawet na pytanie „Jak do tego doszło?” odpowiadał zdawkowo. Wszystko mu się plątało, nie miał pewności, czy zachował odpowiednią chronologię, czy też pokręcił wszystko. Miał jednak nadzieję, że lekarz cokolwiek z tego zrozumiał.
Tuż przed tym nim zabrali Patrycję do karetki, wyszedł na zewnątrz i głęboko wciągnął powietrze. Płuca zapiekły, jakby wdychał płomienie, zrozumiał, że w księgarni zbyt długo wstrzymywał oddech. Zaczął się trząść, wystraszył się, że za chwilę zostanie kolejnym pacjentem. Nachylił się i odetchnął głęboko.
Niebieskie światło rzucane przez karetkę co rusz spoczywało na twarzach stojących przez antykwariatem. Panowała przytłaczająca cisza, która potęgowała i tak napiętą atmosferę. Wiktor stał z tyłu i uważnie przyglądał się kobietom stojącym tuż obok samochodu i rozmawiającym z mężczyzną w stroju ratownika. Był roztrzęsiony. Jeszcze nie doszedł do siebie po tym, co wydarzyło się w antykwariacie.
Przeniósł wzrok na swoje auto, które stało nieopodal z wgniecionym tylnym błotnikiem. Ostatecznie na pewno dało się nim jeździć. Powinien do niego wsiąść i wrócić do domu, matka z pewnością nie mogła się go doczekać. Nie chciał, by się martwiła bardziej, niż to było potrzebne. Wiedział jednak, że w takim stanie nie powinien wsiadać za kierownicę.
Opuścił głowę i przeczesał włosy drżącą rękę. Kiedy uniósł wzrok, zauważył, że przygląda mu się stojąca obok Kasi nastolatka. Przypomniał sobie jej krzyk: „Coś ty zrobił mojej mamie?!”.
Choć trudno było mu w to uwierzyć, dziewczyna najwyraźniej była córką Patrycji. W niczym jej nie przypominała, jednak nie mógł pozbyć się wrażenia, że gdzieś już ją widział. Miała kilkanaście lat, ale była wyjątkowo rozgadana. Nawet za bardzo, jak na uczennicę podstawówki. Kiedy przypomniał sobie cichą i raczej zamkniętą w sobie Patrycję, nie mógł opanować niedowierzania.
– Wiktor.
Nagle usłyszał Kasię. Stała tuż przed nim. Patrzył na nią, zastanawiając się, skąd się wzięła.
– Wszystko w porządku?
– Tak.
– Wyglądasz jakby jednak nie. Dobrze się czujesz? Może ty też powinieneś pojechać do szpitala?
– Nie, naprawdę wszystko jest w porządku. Przepraszam, że nasze spotkanie tak się skończyło. Może gdybym się tak nie spieszył, nie doszłoby do tego…
– A miałeś się nie spieszyć? Chodziło o twojego ojca. Dzięki Bogu, że skończyło się tak. Jak wrócisz?
– Pewnie pociągiem. Dam sobie radę.
– W to akurat nie wątpię.
– Spotkamy się jeszcze? Zadzwonię jutro.
– Nie narzucajmy sobie takiego tempa. Mam wrażenie, że to wszystko dzieje się za szybko.
– Za szybko?
– Przyjechałam na twoje urodziny, bo poprosił mnie o to Filip, ale niczego sobie nie obiecywałam ani tym bardziej nie oczekiwałam. Wiktor, nie zachowujmy się, jakby nic się nie stało. Minęło trochę czasu i… szczerze? Nie wiem, czy chcę wracać do tego, co było. Poza tym… sam wiesz…