Wiosna w tym roku bardzo długo pozwoliła sobie na lenistwo i chociaż była już prawie połowa maja, słońce wciąż jakby nieśmiało ogrzewało stęsknione za jego promieniami ciała ludzi marzących o wiosennym cieple. Lena szczęśliwa, że mama zgodziła się na wyjście do parku i na dodatek pozwoliła jej zabrać hulajnogę, szalała po alejkach, w pełni korzystając z pierwszej tego roku naprawdę pięknej, słonecznej pogody. Ewelina Betlińska, uważnie obserwując córkę, delektowała się słuchaniem nowego audiobooka. Niebieskie słuchawki podczepione do smartfona luźno zwisały z jej uszu, delikatnie dotykając szyi przy każdym mocniejszym podmuchu wiatru.
W pewnym momencie Lena jakby przyspieszyła, jadąc na swojej hulajnodze w kierunku zarośli otaczających staw. Na chwilę córka zniknęła z oczu Eweliny, co nieco kobietę zaniepokoiło, ale gdy zobaczyła małą ponownie, odetchnęła z ulgą. Spojrzała zaciekawiona w kierunku zmierzającej w stronę ławki córki. Obok Leny wolnym krokiem szedł chłopiec mniej więcej tego samego wzrostu. Jego wygląd bardzo kontrastował z wyglądem schludnej, ładnie ubranej dziewczynki. Ewelina zauważyła, że chłopak nieco kuleje, ale pomyślała, że pewnie chwilę wcześniej szalał na rowerze, deskorolce lub innym pojeździe i wywrócił się. Kiedy dzieci podeszły do ławki, Lena uśmiechnęła się do matki nieśmiało i sięgnęła do jej plecaczka leżącego obok.
– Mamusiu, masz może takie mokre chusteczki? Edziowi leci krew i chciałabym, żeby sobie ją wytarł.
Ewelina spojrzała na chłopca i zaniemówiła. Brudna twarz i jeszcze brudniejsze ręce dziecka nie były widokiem zbyt rzadkim, zwłaszcza na placu zabaw czy w parku, ale w tym chłopcu było coś, co ją przeraziło. Na szarym ze starości i brudu sweterku wyraźnie widoczne były brązowe plamy przypominające krew. Pod nosem również znajdowała się zaschnięta wydzielina niepodobna do zwykłego wycieku kataru. Jeden rękaw został wyraźnie naderwany, a na spodniach w okolicach krocza widniała zaschnięta ciemniejsza plama, tak jakby chłopak popuścił w majtki. Betlińska pomogła znaleźć córce chusteczki i podała chłopcu. Duże, ciemne oczy spojrzały na nią ze wstydem i strachem jednocześnie.
– Co ci się stało? – Ewelina dotknęła wypielęgnowaną dłonią zakrwawionego nosa chłopca, ale ten gwałtownie cofnął się o krok.
– Spadłem z roweru – chłopiec szepnął, patrząc wystraszonymi oczami na siedzącą na ławce koleżankę.
– A gdzie jest twój rower? Zostawiłeś go w krzakach? – Matce Leny coś nie spodobało się w odpowiedzi chłopca. Instynktownie czuła, że mały kłamie.
– Nie, zabrali go… tacy chłopcy.
– To może zgłosimy kradzież na policji? Mam znajomego w komendzie głównej, może uda mu się odzyskać twój rower? – matka Leny wyraźnie blefowała, nie znała nikogo, kto pracowałby w policji, o czym jej córka doskonale wiedziała.
– Nie, nie trzeba. Stary był. I trochę popsuty, i… – chłopiec wyraźnie zaczął kręcić.
– Skoro tak uważasz. – Ewelina wzruszyła ramionami. – Odprowadzić cię do domu?
– Nie, nie trzeba, sam pójdę. Dziękuję za chusteczki, odkupię pani.
– Chyba żartujesz? – Lena roześmiała się, ale widząc zakłopotaną minę kolegi, zaraz zmieniła wyraz twarzy. – Moja mama nie chce, żebyś jej odkupywał, bo… mamo, powiedz.
– Oczywiście, to drobiazg. – Betlińska machnęła ręką, przytuliła córkę i popatrzyła na stojącego przed nimi chłopca. – Słuchajcie, a może podejdziemy do cukierni, tam jest toaleta, to będziesz mógł dokładniej się umyć? Ja mam ochotę na dużą, dobrą kawę i kawałek sernika, a dla was też pewnie coś by się znalazło?
– Super! – Lena klasnęła w dłonie i zaczęła skakać wokół ławki. – Pójdziesz z nami, Edziu, prawda?
Chłopiec spojrzał niepewnym wzrokiem najpierw na koleżankę, którą rozsadzała energia, a następnie przeniósł wzrok na jej mamę. Zawstydził się zarówno swojego wyglądu, jak i ubrania, które wyraźnie kontrastowało z eleganckimi sukienkami Leny i jej mamy.
– No nie wiem, jestem taki brudny i… i nie mam pieniędzy.
– Słuchaj Edziu, usiądziemy przy stoliku na zewnątrz, to nikt nie będzie zwracał uwagi na twój ubiór, a pieniędzmi się nie przejmuj, ja zapraszam. – Ewelina uśmiechnęła się do chłopca i delikatnie dotknęła jego ramienia.
Chłopiec wzdrygnął się, jakby dotyk kobiety był dla niego bolesny. Betlińska udała, że nie zauważyła tego, ale po raz kolejny w jej głowie zapaliła się ostrzegawcza lampka. Wydawało jej się, że zna wszystkie dzieci uczęszczające razem z jej córką do klasy, ale nie mogła sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek miała okazję poznać tego chłopca. Postanowiła porozmawiać z Leną w domu i dowiedzieć się więcej na jego temat. Nie kojarzyła też żadnego rodzica, który mógłby uczestniczyć w szkolnych zebraniach. Większość rodziców znała, jeżeli nie z widzenia to z wspólnych wypraw do parku czy na plac zabaw. Ten chłopiec wydał jej się jakiś dziwny.