Pawełek Pinokio - recenzja komiksu wydawnictwa Mandioca
Zanim Winshluss zbrukał postać wymyśloną przez Carla Collodiego, reinterpretacji Pinokia dopuścił się Lucas Varela. W ujęciu Argentyńczyka drewniany pajacyk to największy kawał sukinsyna, jakiego nosiła ziemia. A także wszystkie kręgi piekielne.
Drewniane ciałko, długi nos i niesamowite perypetie, dzięki którym stał się chłopcem. Nie da się ukryć, że Pawełek Pinokio i jego imiennik z XIX-wiecznej powieści dla dzieci mają kilka punktów wspólnych. Jednak bohater wymyślony przez Collodiego nie współżył z nieletnią, nie namawiał dzieci do wsadzenia sobie worka na głowę, nie złożył zlecenia na Czerwonego Kapturka, ani tym bardziej nie brał udziału w orgii. A nade wszystko raz za razem nie lądował w piekle, doprowadzając demony do szewskiej pasji.
W "Pawełek Pinokio" Lucas Varela, znany polskim czytelnikom dzięki "Najdłuższemu dniowi przyszłości" i "Człowiekowi" (Timof), zabiera nas w szaloną podróż, w której splątują się losy tytułowego pajacyka i autora "Boskiej komedii".
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
Na pierwszy rzut oka historia jest bardzo prosta. Oto w kolejnych rozdziałach śledzimy perypetie drewnianego degenerata, który za swoje świństwa, czy jak woli narrator "pragnienie wiecznej wolności", ciągle trafia do piekła i próbuje z niego uciec. Ale tu liczą się przede wszystkim niuanse i styl, w jakim zostało to podane.
A Varela na niespełna 100 stronach radośnie sięga raz za razem do przepastnego rezerwuaru kultury wysokiej i tej niskiej. Cytuje wielkie teksty, stylizuje swoje charakterystyczne rysunki (poniżej macie małą próbkę) na Boscha, antyk czy Mignolę, przetykając to wszystko cudownymi inwektywami ("Pańska matka była menedżerką w fabryce protez prącia" - mówi Cerber do Dantego).
Efektem tego jest absurdalnie śmieszna rzecz napędzana erudycją i obłąkanym poczuciem humoru. Nie jest to aż tak chore gó…no, jak "Prison Pit" w tłumaczeniu Łukasza Kowalczuka (OMG! Wytwórnia Słowobrazu), ale stopień abstrakcyjnej wulgarności na pewno zadowoli fanów takich klimatów.
Miękka okładka ze skrzydełkami, świetne tłumaczenie Jakuba Jankowskiego (m.in. "Shankar", "Voyeur" czy "Żywa stal") i nasycone kolory. Jeśli mieliście w rękach cokolwiek sygnowane przez Mandiokę, wiecie, że nie ma lipy. Komiksy wydawnictwa to pod każdym względem krajowy edytorski top, a "Pawełek Pinokio" nie jest wyjątkiem.