Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej (Część 4). Tadeusz od spraw zwykłych
Forma wydania | Książka |
Rok wydania | 2020 |
Autorzy | |
Kategoria | |
Wydawnictwo |
PEŁNA CIEPŁA I OPTYMIZMU SAGA RODZINNA
Ksiądz Tadeusz nie żyje i wydawałoby się, że historia jest definitywnie skończona. Ale nagle zaczyna się coś dziać, po cichutku, dyskretnie, zwyczajnie. Ojciec Ryan, jeden z Piotrowinów, czyli adwersarzy naszych bohaterów, postanawia najlepiej jak potrafi kontynuować działo księdza Tadeusza. Biskup, który przeprowadził całą intrygę, odczuwa wyrzuty sumienia i chce naprawić to, co jeszcze naprawie podlega. Alexander, zamożny właściciel ziemski, wspiera swoim majątkiem i własną pracą działania Ryana. David i Ela żyją w pewności, że ksiądz Tadeusz otacza ich opieką z nieba. To samo powiedziałby o sobie, gdyby mówić potrafił, kot Ginger, trzy dni wędrujący w poszukiwaniu swojego ulubionego Człowieka w Białej Obroży. Księdza Jędrzeja, objazdowego duszpasterza z Highlandu, wyprowadził z mgły jak mleko jakiś nieznany kierowca. Leo, teść Rafała Anioła, nie waha się ani chwili, komu przedstawić problemy swojej wnuczki Michasi. Dziwne, choć zwykłe przypadki, mają miejsce także na polskiej ziemi, na Lednicy, w parafii na Ratajach, gdzie dożywa swoich dni niegdysiejszy proboszcz Tadka, ksiądz Wincenty, a także u wuja Anioła w Gołuchowie, który ni stąd ni zowąd dowiaduje się, że jego drugi syn Gabriel wziął po kryjomu ślub. Co oczywiste, w najbliższy, najbardziej namacalny sposób kontakt z księdzem utrzymuje Janek, który cały czas w swoim sercu, głowie i duszy prowadzi z nim rozmowy. Ale podobnego fenomenu, choć na bardzo skromną, niziołkowo zwyczajna miarę, doznają jego rodzice. Nawet Rasta, stary harleyowiec, jeszcze jeden polski emigrant, dokonuje pewnych wyborów życiowych pod wpływem wspomnień – ale czy tylko wspomnień? – o dawnym proboszczu. Jednak największy cud, uratowanie w wypadku samochodowym syna pani Marioli ze sklepu z garniturami, widoczny jest jedynie dla oczu czytelnika, bo tak jak wszystkie inne pozostaje cicho, wręcz pokornie w ukryciu.
Chciałoby się powiedzieć, że tych najzwyklejszych przypadków, choć każdy z osobna można po ziemsku zwyczajnie wyjaśnić, robi się stanowczo za dużo. A do drzwi plebanii puka już kolejny przypadek w osobie niezwykle barwnego księdza Stanisława Deskura z Bystrej Podhalańskiej, który będzie pełnił posługę wikarego. W tym samym czasie odbywa się chrzest drugiego synka Bachów, Tadka, co do losów którego dziadek Robert dostał wyraźne wskazówki. Zatem gdzieś tam hen w Szkocji pojawia się druga i trzecia zmiana jednocześnie.
Saga opisuje losy poznańskiej rodziny Niziołków od lat sześćdziesiątych począwszy, na XXI wieku kończąc. Wszyscy członkowie rodziny uwielbiają książki, a rodzinnym numerem jeden jest Władca Pierścieni.
Historia rodziny, w której każdy może odnaleźć cząstkę swojej własnej przeszłości, wspomnienia z wychowywania dzieci i wydarzenia z życia codziennego. Ciekawa, mądra, ciepła i ozdobiona poczuciem humoru opowieść, w której wartości takie jak przyjaźń, miłość, rodzina, lojalność, godność, miłosierdzie, wiara – jeszcze coś znaczą.
Numer ISBN | 978-83-66217-83-6 |
Wymiary | 130x200 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 368 |
Język | polski |
Fragment | Prolog Była sobota, dziewiąty lipca dwa tysiące szesnastego roku. Ksiądz Jan, pełniący do czasu nowej nominacji obowiązki proboszcza parafii St Marie’s przy Reminder Street, jak zawsze w sobotnie popołudnie ukląkł obok krzesła w dużym pokoju. – Odbija ci, Janeczku? – zapytał dobrotliwie ksiądz Tadeusz. – Robię tylko rachunek sumienia! – pośpiesznie odpowiedział Janek. – Może być ksiądz spokojny, do spowiedzi pójdę normalnie do Świętego Niniana albo gdzieś… – A, jak tylko rachunek sumienia, to jazda – zachęcił go były proboszcz. – Pani Smith tak mnie wkurzyła na pogrzebie księdza, że… – zawahał się odrobinę penitent, to jest bzdury gada narrator, robiący rachunek sumienia, oczywiście. – Tak?… – z naciskiem dopytywał się ksiądz Tadeusz. – Podpuściłem Ethana i Adama, żeby… – Oj, nabroił ten były wikary i ciężko mu teraz szło! – Żeby?… – popędził go ksiądz Tadeusz. – Wysmarowali jej samochód… – Jasiek nabrał oddechu – …nieczystościami – dokończył elegancko. – Znaczy, gównem? – sprecyzował szef. Może już nie proboszcz, ale szefem pozostanie na wieki wieków. – Tak – potwierdził ze skruchą Janek. Księżowska rutyna tak w nim siedziała, że ani mu w głowie nie postało tłumaczyć swoje postępowanie okolicznościami obiektywnymi. A okoliczności były doprawdy obiektywne: pani Smith najpierw nad grobem zalewała się łzami, przeszkadzając spazmowaniem w obrządku, by potem, nim jeszcze ostatnia garść ziemi spadła na trumnę, zacząć obgadywać proboszcza i rozpuszczać niewiarygodne plotki, że ponoć zostawił po sobie dwustuakrową posiadłość koło Aviemore i ciekawe, komu ją zapisał. Czy aby nie wikaremu i dlaczego właśnie jemu? – A wiesz, że to podpada pod gorszenie maluczkich? – zapytał surowo ksiądz Tadeusz. – Wiem – szepnął Janek i pochylił nisko głowę. – Coś jeszcze? – zapytał szef. – To, co zawsze. – Janeczek się ożywił. – Opowiadałem na stypie kawał o grabarzu, którego chciał przestraszyć pewien pijak… – To nie jest nieprzyzwoite – zadecydował ksiądz Tadeusz. – I o pijaku, do którego przyszła maleńka śmierć… – kontynuował Jasiek. – Tego nie znam! – wciągnął się były proboszcz. – Pijak padł na kolana i dalej błagać: „Nie zabieraj mnie jeszcze! Poprawię się! Przestanę pić!”. – I co dalej? – spytał ochoczo ksiądz Tadeusz. – A śmierć na to: „Zamknij się, ja nie po ciebie, ja po chomika!”. – Jeżeli w miejsce „zamknij się” nie powiedziałeś „spierdalaj”, to również nie jest grzech – uznał ksiądz Tadeusz, a Janeczek tylko się spłonił. – Wieczorek przy tym był? – Specjalnie się przecież do niego dosiadłem – potwierdził Jasiek. – Pił na stypie? – chciał wiedzieć szef. – Tak ksiądz pyta, jakby nie wiedział najlepiej! – żachnął się p.o. proboszcza, bo może i był łobuzem, co na stypie po proboszczu pikantne kawały opowiadał, ale wiary nikt mu odmówić nie mógł. – Nie pije od marca i na stypie też wytrzymał! – W takim razie to dobry uczynek, a nie grzech – zawyrokował ksiądz Tadeusz. – Jeszcze coś? A jak tam biskup? – Na razie w porządku, niech się ksiądz nie boi, w tej materii poza grzeszenie myślą się nie posunę! – obiecał natychmiast były wikary. – No dobrze – powiedział z namysłem ksiądz Tadeusz. – To zrobimy tak: za pokutę pójdziesz do spowiedzi do Piotrowinów w Glenrothes… – Za jaką pokutę?! – oburzył się momentalnie Janek. – Przecież to tylko rachunek sumienia! – Nie chrzań, synu – usłyszał w odpowiedzi. – Nie musisz latać do nich co tydzień, raz na miesiąc wystarczy. Co tydzień zrób sobie tylko rachunek sumienia. I możesz chodzić raz do jednego, raz do drugiego, na zmianę. Im to też dobrze zrobi – powiedział szef z satysfakcją – bo chociaż raz posłuchają sobie ciekawej spowiedzi, a nie takich pobożnych blubrów 1. Poza tym będą ci się musieli zrewanżować, a to też im się przyda. Spowiednikiem jesteś, synu, doskonałym, wiem coś o tym… – Okej, proszę księdza – uśmiechnął się Jasiek. Po czym wstał, ruszył do jeepa i pojechał prosto do Glenrothes, żeby mu się po drodze nie odechciało. – Chciałem prosić o spowiedź – powiedział w drzwiach do Piotrowina od Smartfonu. 1 Blubry |
Podziel się opinią
Komentarze