M. Bogucka pisała na ten temat co następuje: „Rankiem w poniedziałek Zielonych Świąt przebrani w pancerze młodzieńcy ze szlachetnych rodzin konno i buńczucznie opuszczali przy dźwiękach muzyki oraz trąb miasto. Zbiórka następowała u stóp Grodziska, tutaj odbywało się coś w rodzaju parady wojskowej, przyjmowanej przez radę, a podziwianej przez tłumy ciekawych, kto żyw bowiem pędził z całej okolicy na to widowisko. Centralny punkt uroczystości stanowiły zawody łucznicze oraz wybór «majowego grafa», który zostawał królem obchodów i otrzymywał jako odznakę spleciony z zieleni i świeżych kwiatów wieniec. Za ową godność trzeba jednak było słono zapłacić – «graf majowy» pokrywał koszty uczty czekającej rady i innych wytwornych uczestników zabawy na ratuszu lub we Dworze Artusa, gdy w południe w uroczystym pochodzie wracali do miasta. Wieczorem tego dnia odbywał się zazwyczaj bal z hucznymi tańcami, w czasie którego piękne gdańszczanki nie szczędziły swych łask ni grafowi, ni zwycięzcom łuczniczego turnieju.”
Przy omawianiu obrzędowości Zielonych Świątek wskazać także należy na tkwiące w niej elementy zaduszkowe posiadające starosłowiański rodowód i rozwijane, w niektórych regionach, przez kult prawosławny. Otóż w dzień wigilii Zielonych Świąt (zw. Pięćdziesiątnicą) w cerkwiach odprawiane były msze za dusze zmarłych. Przynoszono wówczas do cerkwi i wręczano duchownym dary z jadła (chleb, słonina, kiełbasa, ser, masło, jaja itd.), jak również obdarowywano jedzeniem ubogich.
Właściwym zakończeniem owych różnorodnych zielonoświątkowych obrzędów i ceremonii jest święto Bożego Ciała. Przypada ono w 11 dni po Zielonych Świątkach i w zasadzie odbiega od tradycyjnego cyklu kalendarza słowiańskiego. Posiada ono wybitnie kultowy charakter, ale mimo to tradycja polska przystosowała je do własnych wymogów poprzez wprowadzenie pewnych elementów widowiskowych. Święto to ustanowione zostało w Kościele rzymskokatolickim w XIII w. (decyzja papieża Urbana IV), a w Polsce upowszechniło się w XIV–XV w. W okresie XVI–XVIII w. do obchodów Bożego Ciała wprowadzono procesjonalne i sceniczne inscenizacje nadając mu widowiskowy charakter. Uległo to jednakże zanikowi, a jedyną ich pozostałością są uroczyste procesje do 4 ołtarzy organizowane na świeżym powietrzu bądź wewnątrz kościoła. Widowiskowy aspekt tych procesji bardzo silnie wyeksponowany został w kulturze mieszczańskiej. Przy czym w pierwszej połowie XIX w. w procesjach tych akcentowane były wątki patriotyczne. Odwołać się tu można np. do opisu takiej procesji katedralnej z 1860 r. w Krakowie: „…gdy nabożeństwa uroczyste zaczęły coraz bardziej nabierać cech manifestacji patriotycznych, nieśli pierwszy baldachim obywatele w świetnych strojach narodowych i przy karabelach. Tegoż roku ogromnie zaintrygowało pojawienie się na jednej z procesji, dwunastu dziewic w bieli, osłoniętych gęstymi welonami i niosących świece. Nikt nie wiedział kto one i ten efekt teatralny, tak bardzo w stylu epoki, uważany był za rodzaj demonstracji patriotycznej.” Nadmienić tu należy, iż do danej formy teatralizacji kultu religijnego nawiązuje Kościół i w czasach współczesnych, np. pielgrzymka dziewic polskich na Jasną Górę z 1958 r. czy dziewicza asysta ikony częstochowskiej podczas peregrynacji na Rzeszowszczyźnie w latach sześćdziesiątych.
Z okazji Bożego Ciała odbywały się też inne, bardziej widowiskowe uroczystości. Za przykład posłużyć tu może konik zwierzyniecki zwany lajkonikiem. Organizowany jest on tradycyjnie w oktawę święta Bożego Ciała. Podania ludowe wiążą dany zwyczaj z dzielnie odpartym przez krakowski cech włóczków (flisaków) zwierzynieckich napadem zagonu tatarskiego na Kraków. Geneza konika zwierzynieckiego sięga jednak bardziej odległych czasów. Związana jest z prastarymi ludowymi zwyczajami obnoszenia przeróżnych figur zwierzęcych lub przebierania się za nie, co posiadało znaczenie magiczne mające zapewnić dobre plony, bogactwo i szczęście. Można nawet przypuszczać, iż tego typu obrzędy były niegdyś szeroko rozpowszechnione w świecie, a ich elementy zachowały się jeszcze w tradycjach ludowych Tybetu, Japonii i nawet Jawy. Lecz nasz konik zwierzyniecki posiada zupełnie odrębny charakter i stwarza rodzimą, niepowtarzalną atmosferę. Przypuszczalnie ukształtował się dany zwyczaj na przełomie XVI–XVII w. Jak podaje T. Seweryn włóczkowie zwierzynieccy „…byli to ludzie mało zamożni, to jednak podczas uroczystości kościelnych starali się występować z równym przepychem, jak inne dostatnie bractwa i cechy miejskie. Zgodnie z duchem baroku starali się uświetnić tę uroczystość teatralną wystawnością w strojach oraz doborem akcesoriów przedmiotowych i elementów ruchomych o charakterze widowiskowym. Gdy cech rzeźników w Krakowie obnosił podczas procesji między innymi godłami także głowę wołu rzeźbioną w drzewie, to kongregacja włóczków zwierzynieckich występowała naówczas z drewnianym konikiem, na którym jechał jeden z włóczków, harcował wśród tłumu, a kto mu się nawinął, dostawał pałką po głowie. Prawdopodobnie występował on wtedy w towarzystwie orszaku przebrańców z proporczykami oraz piskliwej muzyki zwanej później żartobliwie mlaskotami.” Dopiero jednak w XVII–XVIII w. przybrał on, zgodnie z panującą wówczas modą na dworach polskich, cechy orientalne i w takim też kształcie zachował się do czasów współczesnych. Przy czym obecny ubiór Lajkonika zaprojektowany został w 1904 r. przez Stanisława Wyspiańskiego.