Trwa ładowanie...
d15w336
31-01-2020 15:12

Wołyń. Krwawa epopeja Polaków Tom I

książka
Oceń jako pierwszy:
d15w336
Wołyń. Krwawa epopeja Polaków Tom I
Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Kategoria
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Wstrząsające wspomnienia bezpośrednich świadków tragicznego losu Polaków na Wołyniu
Wołyniacy doświadczyli strasznych i dramatycznych wydarzeń. Stali się przedmiotem aktów nieludzkiego terroru ze strony Sowietów, Niemców i ukraińskich nacjonalistów. W walce z nim Polacy zdobywali się na brawurowe przejawy heroizmu. Fenomenem stały się ośrodki samoobrony, tworzone ad hoc , by bronić mieszkańców Wołynia przed całkowitą eksterminacją, zaplanowaną przez kierownictwo Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.
Książka zawiera liczącą kilkaset nazwisk, unikatową listę obrońców Przebraża, ustalonych przez śp. ppłk. Mirosława Łozińskiego.
Podobnym fenomenem była powstała z ocalałych z rzezi regularna dywizja Armii Krajowej. Sformowana w latach 1943–1944 27 Wołyńska Dywizja Piechoty w marcu 1944 roku osiągnęła stan ok. 6 tys. żołnierzy. Tworzyli ją mieszkańcy Wołynia, którzy w obronie przed OUN i UPA samorzutnie chwycili za broń, cichociemni, a nawet partyzanci, których regularny uzbrojony oddział wraz z dowódcą Janem Kiwerskim „Oliwą” przyjechał ciężarówkami z Warszawy. Formalnie zmobilizowana rozkazem z 15 stycznia 1944 r., wzięła udział w akcji „Burza” na Kresach.
Większość autorów zamieszczonych w niniejszym tomie relacji była członkami polskich oddziałów samoobrony i AK. Jednak ich wspomnienia mają wymiar znacznie szerszy. Są dokumentem rachunków jeszcze niezamkniętych. Przepełnia je groza sytuacji, duma z walczących i rozczarowanie nierozliczeniem zbrodni. Zbrodniarzy nie tylko nie napiętnowano, ale chodzili oni wiele lat w aureoli bohaterów narodowych. Natomiast wiele ofiar tych zwyrodnialców nigdy nie doczekało chrześcijańskiego pogrzebu i do dziś nie ma grobów.
Marek Koprowski jest jednym z najciekawszych polskich popularyzatorów historii.
„Do Rzeczy”
Marek A. Koprowski
Pisarz, dziennikarz, historyk zajmujący się tematyką wschodnią i losami Polaków na Wschodzie. Plonem jego wypraw i poszukiwań jest wiele książek, z czego kilkanaście ukazało się nakładem Wydawnictwa Replika. Za serię Wołyń. Epopeja polskich losów 1939–2013 otrzymał Nagrodę im. Oskara Haleckiego w kategorii „Najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku”. Jest też laureatem nagrody „Polcul – Jerzy Bonicki Fundation” za działalność na rzecz utrzymania kultury polskiej na Wschodzie.

Wołyń. Krwawa epopeja Polaków Tom I
Numer ISBN

978-83-7674-675-3

Wymiary

160x230

Oprawa

twarda z obwolutą

Liczba stron

456

Język

polski

Fragment

– Sprawa ta miała dalszy ciąg, jak Wołyń zajęli Sowieci – wspomina Eugeniusz Piątek. – Zwolennicy nacjonalistów aresztowali trzech polskich żołnierzy, którzy wrócili do wsi, o nazwiskach: Nawrot, Szmid i Urban, oraz sześciu Ukraiń­ców, którzy w ich pojęciu popierali państwo polskie i za­mknęli w sklepie. Wśród nich byli: siostra Michała Jurczyka i jego cioteczny brat. Jak do wsi wjechał oddział sowieckiej razwiedki, to ci nacjonaliści zawołali jego dowódcę i mówią, że tu są „protywniki”, z którymi trzeba zrobić porządek. On zapytał, kim są, ci zaś odpowiedzieli, że: – Lachy i Ukraińci! – Ten wtedy zapytał, czy Polacy im dokuczali, ci o dziwo po­wiedzieli, że nie, że mają pretensje do swoich ziomków, czyli Ukraińców. Oficer sowiecki wydał im wtedy polecenie: – Zwolnijcie ich, przyjdzie władza sowiecka, to się z nimi poli­czy! Ci puścili polskich żołnierzy wolno, ale tych Ukraińców poprowadzili w stronę Turzyska pod pistoletami. Było tych nacjonalistów trzech. Mieli na rękawach czerwone opaski i udawali komunistów. Jeden z nich nazywał się Omelan, był ciotecznym bratem siostry Michała, czyli że ona była po jed­nym bracie, a on po drugim. Zaprowadzili ich do lasu i tam zastrzelili. Jak po Sowietach przyszli Niemcy, to dwie matki tych zabitych, a to były przecież młode chłopaki, poszły do policji w Kowlu na skargę. Naczelnikiem żandarmerii był nie­ jaki Rzepka, Niemiec z pochodzenia, który wcześniej był po­licjantem w Turzysku. Opowiedziały mu, że kilku Ukraiń­ców, mszcząc się na rodzinie Michała, zabiło sześciu innych Ukraińców. Rzepka powiedział, że zna sprawę Michała, bo jak go Ukraińcy zastrzelili, to był w Klusku. Obiecał też, że coś z tym zrobi i Ukraińcom za ich mściwość trzeba odpłacić! Na prawosławne święto Spasa do wsi przyjechały dwie cięża­rówki żandarmów. Zgarnęli trzydziestu czy czterdziestu lu­dzi, w tym kilku Polaków, wśród nich było też dwóch moich wujów. Wszyscy musieli ustawić się w dwuszeregu. Wtedy dowodzący akcją zapytał: – Polaki są? – Padła odpowiedź, że tak! – Ten wtedy wydał komendę: – Wystąpić! – Polacy wstą­pili. Wtedy ten Niemiec zapisał sobie ich nazwiska i numery domów, w których mieszkali, a następnie kazał im iść do domu po szpadle i przyjść za kwadrans. Ci poszli i wrócili z tymi szpadlami. Uciekać nie mieli gdzie. Jak wrócili, za­wieźli ich do lasu do Radowicz i kazali wykopać dół. Gdy to zrobili, puścili ich do domów, przywieźli Ukraińców i roz­strzelali. W sumie zabili ich dwudziestu ośmiu. Wśród nich był też Ukrainiec, który przyjął opcję polską i powszechnie uchodził za Polaka. Bał się jednak wystąpić, gdy kazano wy­stąpić Polakom, myślał, że żandarmi będą rozstrzeliwać Pola­ków, a nie Ukraińców. Zrozumiał swój błąd dopiero, gdy sta­nął wraz z innymi nad grobem. Wśród tych dwudziestu ośmiu Ukraińców byli też niestety synowie kobiet, które po­szły do tego Rzepki, żeby ukarał morderców tych sześciu Ukraińców w 1939 r. Wieś miała więc swoją gehennę! Wraca­jąc jeszcze do moich losów w czasach, gdy na Wołyniu rzą­dzili Sowieci, kontynuowałem swoją edukację w sowieckiej dziesięciolatce, jaka została zorganizowana w Turzysku. Z początku było mi ciężko, bo nie znałem rosyjskiego. Szybko jednak się go nauczyłem i później znajomość tego języka w życiu bardzo mi się przydała. W dziesięciolatce poduczy­łem się też trochę niemieckiego, bo tego języka w tej szkole uczono. Całej dziesięciolatki nie zdążyłem zaliczyć, bo gdy ukończyłem dziewiątą klasę, Niemcy uderzyli na Związek Sowiecki. Nawet świadectwa nie zdążyłem odebrać. Sowieci, jak zaczęła się wojna, uciekali, gdzie pieprz rośnie. Zatrzyma­li się dopiero gdzieś pod Kijowem. Uciekali w panice, bez ładu i składu w wielkim zamieszaniu, którego nikt nawet nie próbował opanować. Pojedynczy żołnierze sowieccy rzucali broń, usiłowali się ukryć. Prosili chłopów o cywilne ubrania itp. Jak Sowieci uciekli, ojciec wyciągnął ukryty pistolet i trzy­mał go pod ręką. Starał się też odzyskać część majątku zrabo­wanego mu przez kołchoz. Nie było to łatwe, bo Niemcy, któ­rym zależało na dostawach żywności, nie chcieli rozwiązywać kołchozów, jeżeli już zostały założone. Ukraińcy przyjęli Niemców jak wyzwolicieli, liczyli, że stworzą im „Samostijną Ukrainę”. Szybko się jednak okazało, że nadzieje się nie speł­nią, bo Niemcom żadna niepodległa Ukraina nie była do ni­czego potrzebna. W dużej mierze jednak Niemcy oparli swoją władzę na Ukraińcach. Zatrudnili ich w administracji, utwo­rzyli ukraińską policję, która szybko zaczęła się dawać Pola­kom we znaki. Niemcy wprowadzili też nakazy podatkowe, dostawy obowiązkowe kontyngentów zbożowych i mięsnych czy zakaz mielenia zboża w młynach i wiatrakach. Szybko się okazało, że nowy okupant wcale nie jest lepszy od poprzed­niego.

Fragment wspomnień Eugeniusza Piątka „Precz z Polską!”

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d15w336
d15w336
d15w336
d15w336