Ptaszyna - recenzja komiksu wydawnictwa Centrala
Uwielbiam takie niespodzianki. Koniec roku, myślisz, że już nic się nie wydarzy i nagle dostajesz między oczy takim komiksem, że chodzisz zamroczony kilka dni. "Ptaszyna" od Centrali błyskawicznie awansowała do mojego TOP 2021.
A tak poważnie, gdybym dostał w twarz "Ptaszyną", pewnie bym teraz tego nie pisał, tylko leżał na intensywnej. Komiks wypuszczony przez Centralę to pokaźnych rozmiarów, piękny album i chyba najlepiej wydana rzecz w portfolio oficyny. Ale do tego za momencik wrócimy.
Tytułowa Ptaszyna to dziewczynka, której przyszło żyć w świecie przyszłości. Ale co to za życie? Od pierwszych kadrów wiemy, że to upiorne miejsce trawione wieczną wojną i chorobami, w którym władzę sprawują fundamentaliści religijni stojący na czele Amerykańskiego Imperium. Kiedy poznajemy bohaterkę, kanadyjski ruch oporu słabnie, a jego liderka i matka Ptaszyny zostaje uprowadzona. Ale jest nadzieja – nazywa się Topór. Trzeba go tylko wydostać z więzienia dla "genetycznie modyfikowanych istot"...
Na jednym poziomie to poruszająca opowieść o dojrzewaniu i rodzinnych relacjach rozgrywająca się w scenerii postapo, a zarazem brutalna i obfitująca w zwroty akcji historia walki o tożsamość. Na drugim rzecz mocno odwołująca się do sfery snów i przesiąknięta duchowością rdzennych mieszkańców Kanady. Brzmi to być może karkołomnie, ale w praktyce album czyta się z zapartym tchem, choć nie jest to na pewno lektura z gatunku miłych i odprężających.
ZOBACZ TEŻ: Komiks - renesans gatunku
W "Ptaszynie" piorunujące wrażenie robi świat przedstawiony - przerażająca dystopia, gdzie kontrolę nad ciałami i umysłami obywateli przejęli katoliccy fundamentaliści wyposażeni w technologię jutra. "Czas by politycy przestali słuchać kaprysów nauki i nakazów finansjery, czas przestać wznosić modły do Wall Street i Darwina. Zwracamy się do Boga jako jedynego autorytetu" - mówi w jednej ze scen potężny biskup uosabiający nową wizję świata, w której konserwatyzm religijny osiągnął apogeum okrucieństwa i absurdu.
Oczywiście zawsze można powiedzieć, że gdzieś już to widzieliśmy. Jednak jeśli ponurą koncepcję scenarzysty Darcy'ego Van Poelgeesta zderzymy z reportażem "27 śmierci Toby’ego Obeda" Joanny Gierak-Onoszko, która opisuje bestialstwo Kościoła katolickiego w Kanadzie, robi się naprawdę niepokojąco i dwuznacznie.
Gwiazdą "Ptaszyny" jest bez wątpienia Ian Bertram, którego rysunki to graficzny majstersztyk. Nowojorczyk, jego kreskę możecie kojarzyć z "Batman - Detective Comics" (Egmont, 2016) czy "Domu pokuty" (KBOOM, 2020), wspina się tu na wyżyny, serwując unikalne przeżycia wizualne z pogranicza jawy i sennego koszmaru.
Wszystko za sprawą charakterystycznego stylu, w którym mocno czuć wpływ twórczości Franka Quitely'ego i Moebiusa, oraz bezkompromisowości w ukazywaniu psychodelicznych odlotów i niewyobrażalnego okrucieństwa. Nie chcę wchodzić w szczegóły, dodam więc tylko, że rysowanie jelit Bertram opanował do perfekcji.
Wracając co wydania. Do tej pory Centrala kojarzyła mi się z porządnie, acz skromniej wydanymi albumami, w przeważającej mierze o tematyce społeczno-obyczajowej. "Ptaszyną" oficyna wchodzi do wyższej ligi - ponad 208-stronicowy komiks ukazał się w formacie 200x290, twardej lakierowanej oprawie i na grubym offsecie. Całość robi fantastyczne wrażenie, zwłaszcza że do dyspozycji mamy też dodatki z komentarzem twórców, dzięki którym możemy krok po kroku przyjrzeć się procesowi powstawania komiksu.
Na zakończenie warto wspomnieć, że "Ptaszyna" otrzymała Nagrodę Eisnera 2020 za najlepszą serię limitowaną oraz była nominowana do Książki Roku Harvey Awards 2020.
Trwa ładowanie wpisu: instagram