Nie ufaj mi
Forma wydania | Książka |
Rok wydania | 2019 |
Autorzy | |
Kategoria | |
Wydawnictwo |
Przeszłość potrafi dopaść w najmniej oczekiwanym momencie.
Nie można od niej uciec, trzeba się z nią rozliczyć.
Agata wiedzie spokojne i całkowicie przewidywalne życie u boku doskonale sytuowanego męża. Dorastająca córka nie sprawia problemów, własny gabinet kosmetyczny daje zarówno mnóstwo satysfakcji, jak i całkiem niezłe źródło dochodu. Sytuacja powoli ulega zmianie, gdy Agata dowiaduje się z mediów o podejrzeniach, jakimi został obciążony jej niegdysiejszy chłopak. Zaczynają wracać wspomnienia, pojawia się niepewność co do rzetelności oceny policji i ostracyzmu społecznego z jakim spotyka się Adam.
Czeka na Was wciągająca historia o rutynie dnia codziennego, pragnieniu miłości, zazdrości i błędach, które mogą kosztować zbyt dużo. Jesteś gotów na powieść obyczajową, która sprawi, że zadrżysz ze strachu?
Agnieszka Rybska, Blonderka.pl
Idealizowanie tego, co za nami, wcale nie daje gwarancji,
że alternatywna przyszłość byłaby równie udana. Warto przeczytać, aby przekonać się, że nie wszystko, co kiedyś było piękne, takim pozostało. Emocje gwarantowane!
Aneta Kwaśniewska, Książki w eterze, ksiazkiweterze.pl
Numer ISBN | 978-83-66217-93-5 |
Wymiary | 130x200 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 304 |
Język | polski |
Fragment | Zerknęła na zmarszczone czoło męża; w skupieniu łowił wieczorne informacje. Rozłożyła bluzkę i automatycznie zaczęła przesuwać po niej żelazkiem. Jeszcze żeby rzeczywiście było co oglądać. Pesymista po zapoznaniu się z najnowszymi doniesieniami mógł pędzić po ostre narzędzie w przekonaniu, że niczego dobrego już się na tym świecie nie doczeka, po co więc przedłużać te męki? Optymista markotniał i pozbywał się lekkiego półuśmiechu. Marek… Do jakiej kategorii można by go właściwie zaliczyć? Prezentował najprawdopodobniej złoty środek, realnie przyglądał się wszystkiemu i szacował. Spojrzała w ekran i znieruchomiała. Pomiędzy mikrofonami zobaczyła uśmiechniętą twarz. Mężczyzna kiwał głową, od czasu do czasu przejeżdżał dłonią po i tak już zmierzwionych blond włosach i cierpliwie odpierał grad pytań spadających na niego z każdej strony. – Wyrok sądu jest prawomocny, Adam Matar został oczyszczony z zarzutów – relacjonowała na żywo dziennikarka. – Przypomnijmy zatem, najpierw zaginięcie, później długie poszukiwania żony, w które zaangażowana była cała Polska i które nie przynosiły efektów. Dopiero przypadkowe makabryczne odkrycie, jakiego dokonano podczas budowy basenu na jednej z sąsiadujących działek, postawiło sprawę i udział w niej Adama Matara w zupełnie innym świetle. W związku z brakiem dowodów i prowadzonym procesem poszlakowym oraz brakiem naocznych świadków zdarzenia zarzuty oddalono. Znała tę twarz. Uśmiech, który naznaczył przy oczach delikatne siatki zmarszczek. – Agata! – Co? – Odwróciła się do męża, przytomniejąc. – Palisz bluzkę. – Wskazał palcem dymiącą lekko tkaninę. – Coś się stało? – Nie. – Odstawiła powoli żelazko i rozłożyła w dłoniach zniszczony materiał. Nie nadawał się już do niczego. I pomyśleć, że znowu Adamowi udało się coś zniszczyć. – Jakoś zbladłaś. – Marek wyłączył telewizor i przyjrzał jej się uważnie. – To przez upał. – Dlaczego właściwie nie mogła mu powiedzieć, że doskonale zna tego faceta, przeciwko któremu zakończył się właśnie proces? Dlaczego nie miała ochoty wyznać własnemu mężowi, że jej dobry znajomy najprawdopodobniej brutalnie pobił, a później zamordował własną żonę? – Napij się. Zawsze powtarzam, że pijesz za mało wody. Wcale się nie dziwię, że bledniesz, kręci ci się w głowie i źle się czujesz. – Pokiwał głową. – Woda to podstawa, podobno w naszym wieku, o przepraszam, w twoim, powinno się pić przynajmniej dwa i pół litra płynów. A ty? – Nadrabiam kawą. – Kawa nie nawadnia. Kawa sieje w twoim organizmie spustoszenie, powinnaś o tym wiedzieć. A poza tym mało jesz – skwitował wreszcie, przyglądając się krytycznie jej nogom. Krótkie spodenki odkrywały dużo, ale to, co było widać, bardzo Agacie odpowiadało. Urlopowa opalenizna utrwalana na leżaku w przydomowym ogrodzie prezentowała się wyjątkowo; ciemny, jednolity brąz cudownie podkreślany przez jaskrawe, krótkie spódnice czy spodnie. Agata mogła krytycznie oglądać się w lustrze i stwierdzać, że to już ostatni moment, kiedy może beztrosko pokazywać światu tak wiele. Z roku na rok sukienki będą się coraz bardziej wydłużać, a ona swego wyglądu będzie się po prostu wstydziła. Ale teraz? Po raz pierwszy, od kiedy pamiętała, była z siebie zadowolona. Może wraz z wiekiem spadają wymagania? Kto wie? – Tak, kochanie. – Przysiadł obok niej, zdjął z deski wyprasowany T-shirt Martyny i zaczął go składać. – Jesteś, jakby to powiedzieć… – przez chwilę szukał właściwego słowa – odrobinę za szczupła. Widziałaś Renatę? W stroju kąpielowym wyglądała jak prawdziwa kobieta, krągłości, gdzie trzeba. – Gdzie nie trzeba też. – Agata skrzywiła się lekko i podała mu następną koszulkę. Renata, rzeczywiście, wzór do naśladowania. Druga żona ich znajomego. – Przesadzasz. – Wzruszył teraz delikatnie ramionami i podał żonie swoją koszulę. Sterta prasowania powoli malała. – Ma po prostu kobiece kształty. – Możliwe – mruknęła wreszcie z rezygnacją. Nie było sensu przekonywać Marka do tego, co kobiece, a co nie. Według niej, gdyby tylko Renacie zabrać z niektórych miejsc kilka nadprogramowych kilogramów i przefarbować ciemną czuprynę na blond, do złudzenia mogłaby przypominać Dolly Parton. Słodka twarz, duże oczy, ale najważniejsze – biust w rozmiarze słusznego D. Możliwe, a raczej najbardziej prawdopodobne, że właśnie to ostatnie tak czarowało Marka. – A widzisz. – Wyraźnie się ucieszył. – Sama widzisz, kobieta musi mieć na czym usiąść, musi mieć czym oddychać, to podstawa. A ty za mało, jak na mój gust, jesz, wiecznie te owsianki, mogłabyś zjeść ze mną raz na jakiś czas… Wyłączyła się. Doskonale wiedziała, co mogłaby jeść. Jajecznicę, smażony boczek, czasem tosty. Więcej ziemniaków, więcej sosu. Najlepiej wszystkiego więcej. W subtelny lub nieco mniej subtelny sposób raz na jakiś czas Marek wypominał jej różne rzeczy. Do pewnego momentu bawiły ją narzekania, że jest za chuda. To było takie nietypowe. Większość mężczyzn sugerowała żonom otwarcie własnego zakładu wulkanizacji (bo opony), lub pokazywała niewybredne memy, wyszperane w internecie. Marek wręcz przeciwnie. Teraz jednak zaczynało ją to już irytować. – Nie słuchasz mnie – dotarł do niej pełen wyrzutu głos. – Jak zwykle. – Wręcz przeciwnie, słucham. – Nie będę się teraz zabawiał z tobą w gierki słowne i sprawdzania. – Podniósł się lekko, odkładając część prasowania. – Tylko zapytam jeszcze raz – zrobić ci herbatę? Kanapki będą na kolację. – Zrobić. Dziękuję. – Proszę. – Cmoknął ją w czoło i uśmiechnął się lekko. – I daj już sobie spokój z tym prasowaniem, bo padniesz. – Samo się nie uprasuje. – Samo nie, ale masz jeszcze pomocnika w domu, zapomniałaś? Martyna!!! – ryknął w kierunku schodów. |
Podziel się opinią
Komentarze