Akcja „Wisła”. Kres krwawych walk z OUN-UPA
Forma wydania | Książka |
Rok wydania | 2019 |
Autorzy | |
Kategoria | |
Wydawnictwo |
Ostatni akt krwawych zmagań polsko-ukraińskich.
Fakty, opinie, polemiki, kontrowersje.
W 1943 r. rozpoczęły się czystki etniczne na Wołyniu. Niniejsza książka dowodzi, że stojąca za nimi Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, podobnie jak tamtejsi komuniści, również po wojnie dążyła do opanowania części wschodnich ziem Polski, stanowiąc realne zagrożenie dla integralności kraju.
W efekcie, na przełomie lat 1946–47, sytuacja w południowo-wschodniej Polsce daleka była od stabilizacji. Wsie ukraińskie w dalszym ciągu stanowiły zaplecze UPA. Najgorzej było w Bieszczadach i na Pogórzu Przemyskim, gdzie działaniom OUN-UPA sprzyjał górzysty, silnie zalesiony teren, słabo rozwinięte sieci dróg, a także mała liczba ośrodków miejskich i garnizonów wojskowych.
Doraźne działania Wojska Polskiego i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie przyniosły oczekiwanych efektów. Zdecydowano więc o połączeniu zmasowanej operacji przeciwko oddziałom UPA z przesiedleniem ludności ukraińskiej na Ziemie Zachodnie i Północne. W tym celu powołano Grupę Operacyjną „Wisła”.
Wokół jej działań, jak i całej operacji, narosło mnóstwo pytań i kontrowersji. Wciąż toczy się wiele polemik. Historycy ukraińscy dążą do wyizolowania jej z całego procesu dziejowego lat czterdziestych i stosunków polsko-ukraińskich. Nazywają „zbrodnią komunistyczną”, „czystką etniczną”, a nawet ludobójstwem.
Tymczasem koncepcja akcji „Wisła” powstała na bazie prawa przedwojennego i nie miała nic wspólnego z komunizmem. Nie jest prawdą, że Polska złamała prawo międzynarodowe, podobnie jak to, że w jej trakcie Wojsko Polskie zabiło kilka tysięcy
osób. Mitologizacji uległ również obóz filtracyjny w Jaworznie, gdzie osadzano Ukraińców i Łemków podejrzanych o przynależność do OUN-UPA.
Koprowski pisze o tych i o wielu innych ważnych, a często pomijanych i kontrowersyjnych aspektach operacji „Wisła”. Szeroko ujęte konteksty wzbogaca omówieniem praktycznie zapomnianej akcji „H-T” oraz biogramami największych ukraińskich zbrodniarzy.
Tekst uzupełnia bogaty zestaw zdjęć archiwalnych, pochodzących m.in. z Muzeum Historycznego w Sanoku oraz prywatnych zbiorów prof. Władysława Filara.
Marek Koprowski jest jednym z najciekawszych polskich popularyzatorów historii.
„Do Rzeczy”
Marek A. Koprowski
Pisarz, dziennikarz, historyk zajmujący się losami Polaków. Plonem jego wypraw i poszukiwań jest wiele książek, z czego kilkanaście ukazało się nakładem Wydawnictwa Replika. Za serię Wołyń. Epopeja polskich losów 1939–2013 otrzymał Nagrodę im. Oskara Haleckiego w kategorii „Najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku”. Jest też laureatem nagrody „Polcul – Jerzy Bonicki Fundation” za działalność na rzecz utrzymania kultury polskiej na Wschodzie.
Numer ISBN | 978-83-66217-44-7 |
Wymiary | 160x230 |
Oprawa | twarda |
Liczba stron | 592 |
Język | polski |
Fragment | Ukraińcy! Krwawi imperialiści zbliżają się do upadku. Ale przed śmiercią chcą pociągnąć za sobą innych. Zadanie nasze polega na niedopuszczeniu do tego, ochronić siebie. Ukraińcy Chełmszczyzny! Pamiętajcie, że ziemia chełmska jest w pierwszym rzędzie najbardziej zagrożona, gdyż jest najdalej wysuniętą ziemią ukraińską. Pierwsze i największe uderzenia szły, idą i będą iść na Chełmszczyznę. Dlatego nie siedźcie z założonymi rękami, czekając na łaskę, bo nikt Wam jej nie da. Jest już po żniwach. Wróg, ściągając kontyngenty, chce wam zabrać ostatki i spowodować głód. Chowajcie chleb. Róbcie zapasy, jak tylko można. Teraz jest jesień − akurat czas na to. Nie dajcie się zniszczyć fizycznie! Nie idźcie bezbronnie na śmierć pod niemieckie czy polskie kule. Nie pozwalajcie, żeby was przesiedlali jak ślepe narzędzia, a w Waszych wioskach zasiedlali różnych volksdeutschów. Pamiętajcie! Albo oddacie swoją krwawicę i zginiecie z głodu, albo zrobicie zapasy i przeżyjecie. Albo spokojnie pójdziecie na śmierć pod niemiecką lub polską kulę, albo aktywną walką obronicie siebie i pokonacie wroga. Innej drogi nie ma. Dlatego twórzcie swoją własną siłę wojskową dla swojej obrony. Kto żywy, ten może nosić broń-niech bierze ją i wstępuje do UPA. Niech wszyscy staną pod naszym sztandarem. UPA jest jedyną ogólno ukraińską siłą, która jest gwarantem obrony ludności. Pomagajcie jej! Walka z cudzymi imperialistycznymi najemcami − to hasło naszego dnia! Twórzmy swoją własną siłę zbrojną − UPA, jedynie zdolną wywalczyć Niepodległe Sborne Państwo Ukraińskie!27 Niech żyje walka całego narodu ukraińskiego o Niepodległe Sborne Państwo Ukraińskie! Niech żyje Ukraińska Powstańcza Armia! Miejsce postoju. Sierpień 1943 r. Ukraińska Powstańcza Armia. Grupa „TURIW” W sierpniu 1943 r. UPA sądziła, że szybko uda jej się dokończyć rzeź Polaków na Wołyniu i wzywała do mobilizacji szeregów swych ziomków po drugiej stronie Bugu, by byli gotowi do powtórki tej operacji na swoim terytorium. Dowództwo OUN-UPA zdawało sobie sprawę, że Armia Czerwona prze do przodu i front wschodni szybko przybliży się do Bugu, że zmusi to jej oddziały do przegrupowania na tereny województwa rzeszowskiego oraz południowej Lubelszczyzny, gdzie znajdą oparcie o tamtejsze stanice i kuszcze OUN. Oznaczało to przerzucenie zarzewia walk polsko-ukraińskich na teren Zamojszczyzny, już dostatecznie umęczonej przez politykę okupanta. Niemcy chcieli wdrożyć tu program pilotażowy wieloletniego Generalplanu Ost, przewidującego stopniową germanizację całego terenu Generalnego Gubernatorstwa. W jego ramach Polaków z powiatu zamojskiego wysiedlono i na ich miejsce sprowadzono Niemców ze wschodniej i środkowej Europy. Jednym z elementów tego planu była tzw. Ukraineaktion, polegająca na wysiedleniu części mieszkańców z powiatów hrubieszowskiego i biłgorajskiego, a także sprowadzeniu na ich miejsce Ukraińców z powiatu zamojskiego. Celem tego przedsięwzięcia było stworzenie wokół powiatu zamojskiego ukraińskiej strefy, która miała bronić niemieckich osadników. Ukraińskie wsie miały tworzyć coś w rodzaju pierścienia ochronnego. Polskie podziemie − Bataliony Chłopskie i Armia Krajowa − zdecydowanie stanęło w obronie wysiedlanej ludności polskiej. Dzięki temu, mimo masowego użycia siły przez Niemców, akcja się nie powiodła. Jej autorem był dowódca SS i policji w lubelskim, Odilo Globocnik, zaś jego doradcą przywódca Lubelskiego Ukraińskiego Centralnego Komitetu, Łonhin Hołejko, który domagał się od Globocnika, by ten ściągnął do dystryktu dywizję SS „Galizien”. Niemcy całej dywizji nie przysłali, ale skierowali tu 2 tys. żołnierzy z tej formacji, złożonej z ukraińskich ochotników. Przewodniczący Ukraińskiego Komitetu Centralnego w Generalnym Gubernatorstwie, Wołodymyr Kubijowicz, opowiadał się za utworzeniem na Zamojszczyźnie odrębnych rejonów polskich i ukraińskich. Nie muszę nadmieniać, że akcja przesiedleńcza na tym terenie zaostrzyła antagonizm polsko-ukraiński. Dla Polaków stało się oczywiste, że Ukraińcy są niemieckimi sojusznikami. Nie były to, rzecz jasna, pierwsze sygnały, mogące sugerować, że Ukraińcy widzieli w Niemcach głównych sojuszników w walce przeciwko Polsce i Polakom, która miała doprowadzić do powstania niepodległego państwa ukraińskiego. Już w październiku 1939 r. urządzali symboliczne pochówki Polski na przycerkiewnych cmentarzach. Imprezy takie odbyły się m.in. w Moniatyczach, Sahryniu, Kryłowie, Dołhobyczowie i Dubience. W Jarosławcu (w gminie Uchanie) usypali kopiec, mający być symboliczną mogiłą Polski. Fragmnet rozdziału Chcieli powtórzyć Wołyń |
Podziel się opinią
Komentarze