Trwa ładowanie...
dz2btur
21-10-2021 17:00

Wierzenia i zwyczaje. Ludzie gościńca w XVII i XVIII wieku

książka
Oceń jako pierwszy:
dz2btur
Wierzenia i zwyczaje. Ludzie gościńca w XVII i XVIII wieku
Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Kategoria
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Wspaniale napisana i pochłaniająca książka na temat ludzi żyjących na marginesie społecznym w XVII i XVIII wieku.
Prostytutki, złodzieje, rozbójnicy, wędrowni rzemieślnicy, kuglarze, oszuści, żebracy czy drobni handlarze – ludzie żyjący poza prawem, którzy nie wpasowywali się w stanowy podział i zawsze funkcjonowali na marginesie społeczeństwa. Nigdy ich nie brakowało, a wieki XVII i XVIII były pod tym względem szczególnie bogate.
Bohdan Baranowski, prowadząc wieloletnie badania źródłowe i korzystając z akt sądów miejskich, rysuje ich obraz. Każda historia, każde wydarzenie i precedens mają konkretnego bohatera, dzięki któremu poznajemy realia życia tych społecznych wyrzutków. Autor nie pomija również ówczesnych mniejszości narodowych, takich jak Cyganie czy Szkoci. Ponadto zabiera czytelnika w podróż po bogatym świecie historycznych przybytków uciechy i rozpusty: tawernach, gospodach, karczmach i zajazdach.
Baranowski sięga zarówno do literatury pięknej z epoki i dziewiętnastowiecznych prac etnograficznych, jak i snuje własne przypuszczenia i wnioski, tworząc niezwykle ciekawy obraz człowieka żyjącego nierzadko poza prawem, w okowach ryzyka i nieustającej walki o przetrwanie.

Wierzenia i zwyczaje. Ludzie gościńca w XVII i XVIII wieku
Numer ISBN

978-83-66989-02-3

Wymiary

145x205

Oprawa

twarda

Liczba stron

352

Język

polski

Fragment

Dawna Polska była krajem, w którym panował wyraźny podział stanowy. Istniały jednak liczne rzesze ludzi, które nie mieściły się w tym ustalonym wówczas podziale na podstawowe stany: szlachtę, mieszczan i chłopów. Ludzie ci zwani w terminologii łacińskiej „vagantes”, „vaga-
bundae”, „rustici vagi”, „licentiosi” lub nawet „laici”, po polsku zaś „luźnymi”, „swawolnymi”, „wagabundami”, „hultajami”, „włóczęgami”, „wałęsami”, „wagusami”, „ban-
dosami” itp., niezależnie od pochodzenia społecznego nie mogli być zaliczani ani do stanu chłopskiego, ani do żadnego innego. Warunki ich życia, obyczaje były w znacznym stopniu inne niż chłopów pańszczyźnianych. Korzystali ze znacznej swobody, nie byli przypisani do ziemi, jak chłopi. Jednak warunki ich życia były przeważnie o wiele gorsze niż tych ostatnich.

Książka ta próbuje przedstawić życie ludzi gościńca, w przeważającej większości ludzi luźnych – chociaż częściowo i takich, których nie można by zaliczyć do ich liczby – mniej więcej od końca XVI w. aż do momentu upadku dawnej Rzeczypospolitej. Tłem zaś, na którym oglądamy najczęściej tych ludzi są różne drogi i bezdroża, po których wędrowali, oraz karczmy, będące miejscem ich odpoczynku i zabawy.

Drogi, z jakich korzystali ludzie tamtych czasów, dość poważnie różniły się od tych, po których odbywa się współczesny ruch komunikacyjny. Naturalnie nie było wówczas żadnych autostrad ani nawet szos, ale również i zwykłe gościńce różniły się od naszych dróg gruntowych. Nie były one tak prosto wytyczone, jak obecnie. Przeważnie wiły się łagodną serpentyną, omijając wszystkie większe wzniesienia czy miejsca bardziej piaszczyste lub błotniste. Po brzegach nie były obramowane rowami. Wyboje, które się wytworzyły na skutek ich używania, całymi dziesiątkami lat nie były zasypywane.

Gościńce mające większe znaczenie gospodarcze, łączące większe miasta, jak np. Warszawę z Krakowem, Lublinem, Poznaniem, Gdańskiem lub Wilnem, były przeważnie dość szerokie, ale równie rzadko poprawiane jak inne o mniejszym znaczeniu, toteż stan ich pozostawiał wiele do życzenia. Oto np. jak wyglądał bardzo ważny trakt handlowy wiodący z Krakowa do Gdańska na odcinku między Łodzią a Zgierzem w osiemdziesiątych latach XVIII w.: „droga dla częstych korzeni i wybojów, zakrętów, błota, uprzykrzona, całą milę aż po wieś Bałuty”[1].

Stan dróg o mniejszym znaczeniu przedstawiał się jeszcze gorzej. Oto np. jak wyglądała również w osiemdziesiątych latach posiadająca charakter tylko lokalny droga wiodąca ze wsi Żabie do Srebrnej pod miasteczkiem Łodzią: „droga podczas lata sucha, a podczas roztopów mokra, błotnista”[2].

Podróżni, obojętne czy korzystający z najważniejszych szlaków handlowych, czy też z dróg o lokalnym charakterze, musieli na wielu odcinkach brnąć w piasku. Na innych, szczególnie w porze deszczowej, powstawały olbrzymie kałuże, które trzeba było obchodzić półdróżkami lub ścieżkami, biegnącymi niekiedy w pewnej odległości od gościńca, brnąc niekiedy po kolana w błocie lub przylepiającej się do obuwia glinie.

Przeprawy przez niewielkie nawet strumyki urastały niekiedy do poważnego problemu. Mosty na takich strumykach rzadko były wystawiane, a jeśli nawet istniały, to ich stan był kiepski. Pół biedy było latem, wówczas podróżny idący piechotą zdejmował buty, podwijał portki i próbował przejść w tym miejscu, w którym strumień wydawał się najbardziej płytki. Znacznie gorzej było późną jesienią lub zimą, gdy brodzenie przez lodowato zimną wodę nie należało z pewnością do przyjemności. A wówczas, gdy na strumyku wytworzył się lód, ale jeszcze nie tak mocny, aby mógł utrzymać człowieka, przebycie takiego potoku było niekiedy zupełnie niemożliwe.

Również na większych rzekach liczba mostów była bardzo mała. Stołeczna Warszawa posiadała most postawiony na łodziach, który mógł być użytkowany tylko w pewnych porach roku, gdy prąd wody nie był zbyt wartki. I on jednak nieraz przez długie lata, po rozerwaniu go przez wodę, nie bywał odnawiany. O wiele prościej było więc korzystać z promów, które były czynne na wszystkich prawie większych rzekach, w miejscach, w których przecinały je bardziej uczęszczane gościńce i szlaki handlowe.

Nic więc dziwnego, że wędrówki, jakie odbywali liczni ludzie gościńca, były w tamtejszych czasach o wiele trudniejsze niż obecnie.

Wędrującego po gościńcu człowieka, o ile tylko miał jakąś niewielką kwotę pieniędzy, czekały jednak miejsca odpoczynku, w których mógł ogrzać się, pokrzepić zgłodniały
organizm lub też przy kubku piwa czy też półkwaterce gorzałki rozweselić się i zapomnieć o wszystkich troskach. Były to karczmy.

Trudno jest odpowiedzieć na pytanie, kiedy na ziemiach obecnej Polski powstały pierwsze karczmy lub instytucje do nich podobne. Można się domyślać, że było to bardzo, bardzo dawno temu. Z pewnością od niepamiętnych czasów w wielu miejscowościach, szczególnie w tych, które leżały na uczęszczanych szlakach handlowych, lub tam, gdzie znajdowały się większe skupiska mieszkańców, gdzie często przybywała okoliczna ludność, znajdowały się domy, w których za pewną opłatą można było otrzymać pożywienie lub nocleg. Właściciele takich domów nie zawsze zajmowali się wyłącznie karczmarstwem. Dość często byli to z pewnością rolnicy, rzemieślnicy lub ludzie jakiegoś innego zawodu, którzy tylko ubocznie trudnili się obsługą podróżnych.

W wiekach średnich wzmianki o tych karczmach, po łacinie zwanych „tabernae”, są dość częste. Trudno jest jednak dokładnie stwierdzić, w jaki sposób była prowadzona taka „taberna”. Prawdopodobnie niektóre z nich
mieściły się w specjalnie wystawionych budynkach, znacznie większych niż przeciętne chałupy. Przeważnie jednak znajdowały się one w zwykłych domach mieszkalnych. Przybywający do karczmy konsumenci nabywali zwykle napoje alkoholowe, a więc piwo lub miód, niekiedy zamawiali również jadło, które im gotowała karczmarka. Z pewnością niekiedy korzystali też z noclegu w zagrodzie karczmarza, a więc w samej chałupie, lub też na sianie w którymś z budynków gospodarczych.

Trudno jest również, ustalić, od kiedy na ziemiach polskich powstało tzw. „regale” panującego, obejmujące przymus propinacyjny, czyli monopol na produkcję i sprzedaż napojów alkoholowych. Prawdopodobnie tego rodzaju monopol nie był powszechny, lecz istniał tylko w niektórych miejscowościach, a więc np. w osiedlach targowych na podgrodziach.

Powoli dawne „regale” książęce wymykało się władcom z rąk. Początkowo kościół, a następnie rycerze, otrzymując znaczne dobra ziemskie, uzyskiwali zwolnienie od ciężarów prawa książęcego. Stopniowo prawo propinacji, początkowo będące „regale” książęcym, przechodziło na feudalnych posiadaczy ziemskich.

W związku z tzw. osadnictwem na prawie zachodnioeuropejskim, u nas najczęściej zwanym prawem niemieckim, powstały karczmy sołtysie. Otóż zasadzca nowej wsi, czy też przenoszonej na prawo niemieckie, sołtys otrzymywał (zazwyczaj większe niż zwykłe chłopskie) gospodarstwo rolne, a także szereg innych uprawnień. Bardzo często dostawał on również prawo zakładania „wolnej karczmy”. Ta tzw. „wolna karczma” („taberna libra”) miała prawo produkowania napojów alkoholowych, a więc piwa i miodu, a także sprzedawania ich. Nie zawsze zresztą sołtys miał czas osobiście zajmować się karczmą. Dość
często prowadził ją, na rachunek sołtysa, któryś z uboższych chłopów lub też była ona wydzierżawiana.

W wiekach średnich powstawały również liczne karczmy plebańskie. Niekiedy wiązało się to z posiadaniem przez plebana (w charakterze jego uposażenia) pewnej powierzchni ziemi, kiedy indziej otrzymywał on od pana wsi specjalne uprawnienia do założenia karczmy. Najczęściej pleban wypuszczał w dzierżawę swoją karczmę lub też osadzał w niej człowieka, który administrował na rachunek duchownego. Zdarzały się jednak wypadki, że niekiedy sam pleban zajmował się karczmarstwem, a po zakończeniu nabożeństwa rozpoczynał w tabernie pracę, sprzedając trunki i potrawy lub nawet usługując konsumentom. Zwierzchnie władze kościelne z wyraźną dezaprobatą patrzyły na te uboczne zajęcia wiejskich proboszczów. Szereg zarządzeń zabraniało księżom szynkowania w budynku karczmy plebańskiej, usługiwania gościom, a nawet przebywania w karczmie. Te ostatnie zastrzeżenia nie przyjęły się zresztą. A duchowni dość często odwiedzali lokale karczemne. Również karczmy należące do proboszczów utrzymywały się do końca istnienia dawnej Rzeczypospolitej, a w niektórych wypadkach czynne były jeszcze w początkach XIX w.

W wielu miastach, a niekiedy nawet i po wsiach, wszystkim mieszczanom, czy nawet i chłopom, wolno było warzyć i sprzedawać piwo. Istniały więc tam karczmy mieszczańskie lub chłopskie.

Tak więc już pod koniec średniowiecza spotykało się rożne karczmy, a więc stanowiące własność pana dóbr, proboszcza, sołtysa czy również karczmy mieszczańskie i chłopskie. Karczma była wówczas nie tylko miejscem konsumpcji alkoholu i jadła, ale również sklepem, w którym można było nabywać różne towary. Ubocznie karczmarze trudnili się również piekarstwem i rzeźnictwem.

Brak jest dokładnych opisów karczem z późnego średniowiecza. Domyślać się jednak można, że przeważnie mieściły się one w specjalnych budynkach, znacznie większych niż chłopskie chałupy, ale także drewnianych i krytych słomą. Izba karczemna była z pewnością również większa niż zwykła izba mieszkalna. Prawdopodobnie w większych karczmach leżących przy ważniejszych gościńcach znajdowały się alkierze lub komory, w których mogli przenocować podróżni. Przy takich karczmach istniały również dość często stajnie dla koni.

W końcu średniowiecza karczmy w małych miasteczkach nie różniły się zbytnio od karczem wiejskich. Być może jedynie mieściły się w większych budynkach lub też posiadały szerszy asortyment ofiarowanych gościom napojów i jadła. Już jednak w dużych miastach można było spotkać karczmy innnego typu. Co prawda na przedmieściach czynne były tańsze karczmy drewniane, nie różniące się zbytnio od wiejskich. Jednak przy rynku lub przy głównych ulicach dawnego miasta tego typu lokale gastronomiczne mieściły się już w budynkach murowanych, znacznie obszerniejszych i solidniejszych.

Rozwój gospodarki folwarczno-pańszczyźnianej przyniósł dość poważne zmiany również w strukturze ówczesnego karczmarstwa. W okresie tzw. „skupu sołectw” (zabieranie sołectw ich dotychczasowym użytkownikom i włączanie do folwarków szlacheckich) prawie zupełnie zanikały tak liczne dawniej karczmy sołtysie. Tak samo prawie zupełnie zlikwidowane zostały „wolne” karczmy chłopskie. Na wsi utrzymywały się więc niemal tylko dwa typy karczem, a mianowicie karczmy dworskie oraz plebańskie. W miastach spotykało się jednak obok karczem należących do pana dawnego miasta czy też do starosty karczmy proboszczowskie, klasztorne, a także karczmy mieszczańskie. Te ostatnie były jednak tylko w tych miastach, w których pan feudalny nie posiadał wyłącznego prawa propinacji bądź też wydzierżawiał je jednemu lub też większej liczbie karczmarzy.

[1] R. Kaczmarek, Zgierz z oKolicą pod koniec XVIII wieku. Opis topograficzny parafii. odb. z „Czasopismo Geograficzne”, R. XI, 1937, s. 5–6.

[2] R. Kaczmarek, Materiały do dziejów parafii Kazimierz nad Nerem, Łódź 1938, s. 15.

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dz2btur
dz2btur
dz2btur
dz2btur