Trwa ładowanie...
d34j7jz
03-02-2020 12:07

Popielate laleczki

książka
Oceń jako pierwszy:
d34j7jz
Popielate laleczki
Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Kategoria
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

W TRÓJKĄCIE BESKIDZKIM
Mroczne powieści pełne zbrodni i tajemnic
wywodzących się z ciemnej strony ludzkiej natury.
Dwudziestoletnia Beata Szymanowska, nazywana zdrobniale Tulą, przypadkowo otwiera wiadomość adresowaną do swojej matki i dowiaduje się, że ta jest szantażowana. Dziewczyna nie wie, jakie informacje mógłby ujawnić prześladowca, jednak nie zamierza się z tym godzić i postanawia włączyć się do akcji. W imieniu matki umawia się z mężczyzną na spotkanie, jednak po przybyciu na miejsce odkrywa, że szantażysta został zamordowany.
Aspirant Mirosław Ostaniec z zapałem zabiera się do rozwiązywania swojej pierwszej sprawy, łącząc siły z komendantem Konradem Procnerem. Tymczasem Tula dochodzi do własnych wniosków – dobrze zna osobę, której mogło zależeć na „uciszeniu” szantażysty. Postanawia za wszelką cenę chronić matkę, mimo że ta zachowuje się coraz dziwniej…
Inteligentna lektura! Błyskotliwe dialogi, zaskakująca fabuła, złośliwie dowcipne bohaterki, ani dobre, ani złe. Popielate.
Cała Hanna Greń.
Agnieszka Lis, pisarka
Mylne tropy, szalona akcja, narastające napięcie. Psychologicznie wiarygodna zagadka i mocne wątki obyczajowe. Przy okazji dowiecie się też, jak los potrafi zakpić sobie z człowieka i wciągnąć go – nieświadomego zagrożeń – do mrocznego świata zbrodni. Czy ujawnienie tajemnicy z przeszłości pomoże w zidentyfikowaniu mordercy? Polecam.
Anna Klejzerowicz, pisarka

Popielate laleczki
Numer ISBN

978-83-7674-723-1

Wymiary

145x205

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Liczba stron

368

Język

polski

Fragment

Wysiadł z pociągu i przeciągnął się z ulgą. Czuł w kościach te długie godziny jazdy. Pożałował, że poskąpił pieniędzy na pociąg pospieszny, który nie dość, że pokonałby tę trasę dużo szybciej, to jeszcze zapewniłby wyższy komfort jazdy. Ale trudno, stało się i już.

Wolnym krokiem ruszył do poczekalni, żeby sprawdzić, o któ­rej odjeżdża jakiś pociąg w kierunku Wisły, i po chwili pokręcił głową ze zdziwieniem i gniewem. Takiego pociągu nie było, ani bezpośredniego, ani nawet z przesiadkami.

Tego się nie spodziewał i przez chwilę stał, wgapiając się bez­radnie w żółtą tablicę, zanim uprzytomnił sobie, że przecież może dojechać tam autobusem. Pamiętał dobrze, że dworzec PKS znajduje się po przeciwnej stronie ulicy, i miał nadzieję, że przynajmniej to się nie zmieniło.

Rzeczywiście, dworzec nadal tam był, lecz autobus właśnie odjechał. Mężczyzna zaklął głośno, potem sprawdził, o której od­chodzi następny. Dopiero za półtorej godziny. Znów zaklął, lecz już w następnym momencie się rozpogodził. Przecież nigdzie mu się nie spieszyło, więc co za różnica, o której dojedzie do Wisły? Nic nie stało na przeszkodzie, by przeszedł się po mieście i spraw­dził, czy bardzo się zmieniło od czasu, gdy był jego mieszkańcem.

Prawie go nie poznał, zniknęły bowiem niemal wszystkie punk­ty, z którymi zwykł utożsamiać Bielsko. Nie istniały już prywatne sklepiki przy ulicy Lenina, a sama ulica nosiła teraz nazwę 3 Maja, zlikwidowano firmowy sklep Wawela i małą prywatkę z obuwiem. To już nie było jego miasto.

Mimo tego spostrzeżenia kupił „Kronikę Beskidzką”, którą czytywał, gdy jeszcze tu mieszkał, usiadł na ławce na placu Chro­brego i wolno przerzucał strony. Nie znalazł na nich nic, co by go zainteresowało, i już miał wyrzucić gazetę do kosza, gdy jego uwagę przykuło zdjęcie, na którym widniał duży szyld salonu fry­zjerskiego „Asta”. Drgnął i na powrót rozłożył gazetę.

Artykuł informował, że bielska fryzjerka Astrida Szymanow­ska zdobyła nagrodę czasopisma „Twój Styl” w konkursie na sty­lizację damskich fryzur. Przeleciał wzrokiem zwyczajne w takich przypadkach zachwyty, opowieść fryzjerki o wytrwałości i ciężkiej pracy także go nie zainteresowała. Szukał czegoś innego i znalazł to dopiero na samym końcu. Adres salonu i adres e-mail.

Zerknąwszy na zegarek, stwierdził, że zdąży tam pójść i prze­konać się, czy fryzjerka Astrida jest tą Astą, którą kiedyś miał okazję poznać. Uśmiechnął się na myśl, jak dokładnie ją poznał.

Po pięciu minutach stał przed przeszklonymi drzwiami i obser­wował krzątającą się kobietę. Chciał ją zobaczyć en face, lecz ciągle ustawiała się tyłem lub bokiem i nie mógł dobrze jej się przyjrzeć. W końcu zniecierpliwiony pchnął drzwi i wszedł do środka, lecz nawet nie odwróciła głowy, zajęta układaniem fryzury, do niego natomiast podeszła młoda dziewczyna.

– Czym mogę służyć?

– Chciałbym się ostrzyc. Na zero.

Ten pomysł przyszedł mu do głowy w ostatniej chwili. Skoro już był w salonie fryzjerskim, mógł przy okazji diametralnie od­mienić swój wygląd. Jeśli rozesłano za nim list gończy, taka zmiana powinna uniemożliwić lub przynajmniej utrudnić identyfikację.

– Zapraszam. – Dziewczyna wskazała fotel.

Usiadł, popatrzył w lustro i z trudem powstrzymał się od okrzy­ku radości. Widział ją teraz na wprost, piękną kobietę wyglądającą na jakieś trzydzieści pięć lat, o blond włosach tak przetykanych popielatym kolorem, że nie dało się określić dominującej barwy. Znał tylko jedną dziewczynę, która miała takie włosy. To Artur ciągle o niej mówił, wydawało mu się nawet, że ją kocha, a po­tem… Potem wyszło, jak wyszło, skwitował krótko to wspomnienie. Zauważył, że zmierzyła go wzrokiem, i poczuł się nieswojo, lecz w zielonych oczach nie dostrzegł błysku rozpoznania. No tak, ona się nie zmieniła, lecz on… Niewiele doprawdy zostało z tamtego chłopaka sprzed lat.

– Mamo, masz moją maszynkę? – spytała dziewczyna, którą wziął za uczennicę.

Znowu zerknął w lustro, tym razem na nią. Na pierwszy rzut oka nie była podobna do Asty, ale im dłużej patrzył, tym więcej wspólnych cech wychwytywał. Ciemnoszare, niemal grafitowe oczy miały podobny kształt, tak samo łuki brwi i wykrój ust. Włosy miała jasne jak włosy matki, ale ich popielatej barwy nie przetykały blond pasemka. Za to prawie identycznie układały się nad czołem.

Strzyżenie trwało tylko chwilę. Niby zamarudził przy szuka­niu portfela w kieszeniach bojówek, a tak naprawdę rozejrzał się dyskretnie. Wyposażenie i wystrój świadczyły, że Asta nie mu­siała oszczędzać, i jego początkowo bardzo ulotny pomysł zaczął się krystalizować.

– Zadzwoń do taty i powiedz, że trochę się spóźnię. – Usłyszał jej głos. – Wiesz, jaki jest. Po co ma się denerwować?

Zapłacił i wyszedł. Wiedział już to, co chciał wiedzieć, pora zatem obmyślić strategię. Przyspieszył kroku, chcąc zdążyć na autobus, a gdy już się w nim znalazł, usiadł z dala od innych pa­sażerów i rozmyślał o niebywałej szansie, która objawiła się tak znienacka. A więc Asta ma pieniądze. Chyba dużo pieniędzy, skoro stać ją na lokal w centrum. Ma też kochającego męża i córkę. Pewnie by nie chciała, żeby rodzina dowiedziała się o tamtym?

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d34j7jz
d34j7jz
d34j7jz
d34j7jz