Pensjonat na Kaczym Wzgórzu
Forma wydania | Książka |
Rok wydania | 2021 |
Autorzy | |
Kategoria | |
Wydawnictwo |
Pamiętaj, po każdej burzy wychodzi słońce!
Samotnia – oaza męskiej rozpusty i Pensjonat na Kaczym Wzgórzu – miejsce, gdzie poturbowane przez miłość kobiety leczą złamane serca. Czy te dwa domy mogą ze sobą sąsiadować bez obaw, że ich mieszkańcy nawzajem się wymordują?
Trzydziestoletnia Łucja jest przekonana, że to niemożliwe i robi, co może, żeby pozbyć się z sąsiedztwa właściciela Samotni, Roberta, o jakże znaczącym nazwisku – Sęp. Niestety, mężczyzna nie ma zamiaru rezygnować z inwestycji. Pomiędzy Łucją a Robertem narasta niechęć i wzajemna antypatia, która z czasem przeradza się w… No właśnie, w co?
Co szykuje dla nich przewrotny i los i ile ich jeszcze czeka perypetii, zanim zrozumieją, że wszystko już dawno zapisane zostało w gwiazdach?
Dobre książki muszą umieć skupić uwagę czytelnika, być pełne emocji, zaskakiwać i skłaniać do przemyśleń. Dlatego zapraszam Państwa na Kacze Wzgórze - fani powieści obyczajowych będą zachwyceni. Przeczytałam jednym tchem i czekam z utęsknieniem na kolejny tom. Polecam!
Matka Książkoholiczka
Ten debiut to istna mieszanka wybuchowa! Emocje iskrzą, napięcie rośnie, a akcja wciąga już od pierwszej strony.
Gorąco polecam, rewelacyjna książka!
Agnieszka Nikczyńska-Wojciechowska, Książki takie jak my
Numer ISBN | 978-83-66790-05-6 |
Wymiary | 145x205 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 400 |
Język | polski |
Fragment | Słońce grzało niemiłosiernie, kiedy siedziała na pomoście z podkasaną sukienką, mocząc nogi w letniej wodzie. Spięła wysoko na czubku głowy burzę ciężkich loków i wystawiła twarz do słońca. Czuła, że jest już czerwona jak piwonia i na pewno będzie miała dwa białe placki po okularach przeciwsłonecznych, ale było jej tak przyjemnie, że nie chciało jej się stąd ruszać. Uwielbiała te delikatne odgłosy i dziką naturę, która ją otaczała. Delikatne pluskanie wody tuż przy brzegu i szemrzące pod wpływem wiatru tataraki. Machała nogami zanurzonymi w wodzie, z ulgą przyjmując krople na udach. Otworzyła jedno oko i spojrzała na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą spał Stefan. Niestety, pies nie był w stanie znieść takich temperatur i uciekł do domu schować się pewnie na zadaszonym ganku. Nie wzięła telefonu ani zegarka, więc nie miała pojęcia, jak długo tu już siedzi. Wynurzyła jedną stopę z wody, ze zdumieniem odkrywając, że pięty ma pomarszczone jak suszona śliwka. Cholera! Chyba jednak trochę za długo. Poderwała się i stanęła na śliskich, starych deskach. Pomost zatrzeszczał, wydając z siebie po raz kolejny tego lata metalowy, złowieszczy pogłos. – Trzymaj się, stary! – mruknęła, omijając jednym susem poluzowaną deskę. Ruszyła biegiem w stronę domu, rozgarniając bosymi stopami miękką trawę. Droga pod górkę w takim upale była strasznie wyczerpująca, przystanęła więc na chwilę tuż przy furtce, łapiąc ciężko powietrze. Marzyła o zimnym piwie i miała nadzieję, że wielki, oszroniony kufel już na nią czeka. Zamknęła dokładnie furtkę, wrzuciła kluczyk za stanik i ruszyła w stronę domu. Z radością zauważyła, że Karolina, Jagoda oraz Paulina siedzą na ganku przed domem i wachlują się gazetami. Ubrane w góry od strojów kąpielowych, a także krótkie spodenki, machały do niej radośnie, kiedy pojawiła się w zasięgu ich wzroku. Łucja podziwiała te roześmiane buzie, również machając im jak wariatka. Czuła dumę, że ma w tej radości swój udział. Dziewczęta były wypoczęte i wyluzowane, a siedząc tak we trójkę, wyglądały jak kolorowe cukierki w sklepie ze słodyczami. Każda była inna. Karolina miała piękne, długie blond włosy o niespotykanie zimnym odcieniu. Wyglądała jak bohaterka żywcem wyjęta z norweskiej powieści o wikingach i ich brankach. Jagoda była pyskatym wulkanem energii o krwistoczerwonych włosach, obciętych krótko i po męsku, oraz szmaragdowych oczach, a Paulina przypominała tajemniczą Hiszpankę z powłóczystym ciemnym spojrzeniem, oliwkową cerą i krótkim bobem koloru czekolady. Tylko ona czuła się trochę w tym gronie jak słoń w składzie porcelany ze swoją nadwagą, trzęsącym się wielkim tyłkiem i burzą czarnych loków, które rzadko kiedy dały się ujarzmić. Jedyne z czego była dumna, to ogromne czarne oczy, odziedziczone po babce Lilianie. – Piwa albo wody! – krzyczała w ich stronę, kiedy wspinała się po drewnianych schodach na ganek. Dziewczęta wybuchnęły śmiechem, a Jagoda podała jej ogromną szklankę, niestety bezprocentowego napoju. Łucja opadła na tarasową kanapę, aż jęknęła wiklina. Stefan, który smacznie spał tuż pod nią, zaskomlał pełen pretensji. Wypiła wszystko jednym haustem, aż zabrakło jej tchu. – Jezu, to przecież istne piekło… – jęknęła, odstawiając pustą szklankę. Jagoda ponownie ją napełniła. – Mnie się nawet nie chce palcem ruszyć – westchnęła Paulina, ocierając pot z czoła. – Upał jak na dzikim zachodzie… Brakuje tylko burzy piaskowej i Brudnego Harrego – zarechotała Jagoda, robiąc minę, która według niej przypominała grymas twarzy znanego hollywoodzkiego gwiazdora. – Jakby Clint Eastwood robił takie miny, to skończyłby w barze z hamburgerami, a nie na czerwonym dywanie! – Karolina pacnęła ją ze śmiechem w ramię. – My tu gadu-gadu, a lepiej pokaż Łucji, co ci twój eksmałżonek napisał! – Jagoda odwróciła się w stronę Karoliny, która wystawiła język, jakby chciała zwymiotować. – No, dawaj! – ponaglała ją Paulina, klepiąc się po udach. Blondynka z ociąganiem wyciągnęła komórkę z kieszeni szortów i podała ją Łucji. – „Wróć do mnie… Gdzie jesteś?!” – przeczytała na głos, marszcząc nos. – Wróć dooo mnieee! – zaintonowała Jagoda, naśladując nieudolnie Krzysztofa Krawczyka. Dziewczyny się roześmiały. Łucja oddała Karolinie telefon. Wiadomość jej nie zaskoczyła. Były mąż Karoliny pisał do niej regularnie co dwa dni, zalewając ją falą błagalnych SMS-ów. Łucja pozwalała dziewczętom na korzystanie z komórki w razie jakichś problemów. Miały natomiast całkowity zakaz kontaktowania się z byłymi partnerami, zamieszczania zdjęć oraz lokalizacji na Facebooku i innych stronach. Pomimo że jej pensjonat miał stronę internetową i każdy mógł ją bez problemu odnaleźć, to męska wyobraźnia nie była na tyle rozwinięta, żeby wpaść na pomysł, że takie miejsce jak to może istnieć. Kacze Wzgórze miało jeden jasny cel i Łucja nie zamierzała opuszczać poprzeczki ani o milimetr z powodu męskich wyrzutów sumienia. – Bardzo namolny i wytrwały! – mruknęła, kładąc się ponownie na skrzypiącej sofie. – Szkoda, że nie był taki wytrwały, kiedy z nim mieszkałam! – prychnęła Karolina. – Kutas jeden! Jak on śmie w ogóle do mnie pisać…?! – Uspokój się! Jesteś tu po to, żeby wyciszyć emocję, a nie się nakręcać z jego powodu. Miał już swoją szansę – dobitnie wyraziła się Łucja. – Wydałam dwa tysiące na terapeutę. – Kobieta nie dawała za wygraną. – Po to, żeby usłyszeć, że za dużo wymagałam… Łucja westchnęła w duchu. Pomimo buntowniczego nastawienia ta piękna blondynka nie potrafiła zerwać chorej więzi z byłym mężem. Tak jak była od niego uzależniona przed ślubem i w trakcie małżeństwa, tak pozostało po rozwodzie. On, znając jej słabości, starał się ją złamać i zmusić do powrotu. Łucja solennie sobie obiecała, że nie pozwoli żadnej kobiecie, która do niej przyjechała, na powrót do byłego partnera. – Karolina – upomniała ją najspokojniej jak umiała – przerabiałyśmy to. Oni zawsze proszą. Należy spuścić na to kurtynę milczenia. Zrobiłyście wielki krok, przyjeżdżając tu. Nie wolno się cofać! Trzeba płynąć z prądem, a nie pod prąd! – Jej dłonie zafalowały w powietrzu. Pozostałe dziewczyny przytaknęły. – Popatrz na mnie – wtrąciła się Jagoda. – Dobrze wiesz, że dawałam mojemu szanse cztery razy. Za każdym razem, kiedy lądowaliśmy w łóżku, jak kretynka sprowadzałam go z powrotem. Nawet walizki pomagałam mu wnosić. A ten dalej swoje! Dawanie facetowi drugiej szansy to bezowocny trud, jakbyś chciała schłodzić wodę na pustyni. Nierealne! – Miałaś cierpliwość… – mruknęła pod nosem Paulina. – Słuchajcie, po to tu przyjechałam, żeby nie dawać mu szansy. Więc cicho już bądźcie, nie jestem naiwnym dzieckiem! – Karolina zrobiła naburmuszoną minę. Łucja, patrząc na nią, nie była do końca przekonana, że ten zamiar jej się powiedzie. – Lepiej idź i zrób mi coś do jedzenia! Już prawie siedemnasta. – Karolina postanowiła zmienić temat. – Ja? – żachnęła się Paulina. – Nie chce mi się, jest ze czterdzieści stopni… Jak możesz myśleć o jedzeniu?! – Ona może, bo waży ze czterdzieści kilogramów! – zaśmiała się Łucja, patrząc z zazdrością na jej smukłe nogi biegaczki. – Tak nawiasem mówiąc, trzeba jechać na zakupy, lodówka prawie pusta. – O tak! I kupimy kiełbachę na ognisko, piwko… i przywitamy nową! – wymsknęło się Jagodzie. Łucja się poderwała, spoglądając na nią z wyrzutem. To miała być niespodzianka, a ta oczywiście wypaplała! Kiedy odebrała telefon, Jagoda akurat kręciła się po kuchni i wszystko słyszała. Łucja nie miała wyjścia i musiała wtajemniczyć Jagodę. Ten rudzielec jednak obiecał jej, że się nie wygada. Płonne nadzieje! – Nowa?! – krzyknęły zgodnym chórem Paulina i Karolina. Jagoda rozdziawiła usta, by po chwili zasłonić je dłońmi. – Przepraszam! Zapomniałam, że to miała być niespodzianka! – pisnęła, przybierając zbolały wyraz twarzy. – Nic wam nie mówiłam, bo wiecie, jak to jest. Czasami niby dzwonią, a potem się nie pojawiają! – usprawiedliwiała się Łucja z marsową miną. – Wiesz coś o niej? Pytałaś? – Paulina jak zwykle nie mogła opanować ciekawości. Łucja powiedziała tylko tyle, ile dowiedziała się z rozmowy telefonicznej, że to pani przed czterdziestką i mieszka w Szczecinie. – Przedstawiła się jako Agnieszka… – dodała na koniec. – Nie wiem, czy przyjedzie. Nie czułam determinacji w jej głosie. Takiej na przykład jak u ciebie! – Wskazała na Paulinę, wystawiając jej język. Wywołana do tablicy położyła teatralnie dłoń na piersi. – Ja?! – Nie pamiętasz?! – wtrąciła się Jagoda, która zawsze lubiła przedrzeźniać resztę i być w centrum uwagi. Robiła to w tak uroczy sposób, że absolutnie żadna się na nią nie gniewała. – Jak to było, Łucjo?! „O Boże! O Boże! Musi pani znaleźć dla mnie pokój, błagam! Proszę mnie przyjąć! Mam go tak dosyć!” – Jagoda krzyczała głośno, naśladując Paulinę. Doskonale wiedziała, że musi zaskrzeczeć niemal jak zabijana kura, bo wielokrotnie już nabijały się z desperacji swojej koleżanki. Dziewczyny prawie turlały się ze śmiechu. Paulina też im wtórowała, nie obrażając się za przedrzeźnianie: dokładnie tak się zachowała, dzwoniąc trzy tygodnie temu do pensjonatu na Kaczym Wzgórzu. – Tak właśnie było! I dlatego wiedziałam, że ty, Paulinko, na pewno się nie rozmyślisz! – Nigdy w życiu! – Po fali śmiechu Paulina spoważniała. – Miałam go tak dosyć, że nigdy bym nie zrezygnowała! – Dobra, koniec tematu facetów! To miejsce nie jest idealne na takie rozmowy, pamiętacie? Chodźcie, przekąsimy coś i zrobimy listę zakupów na jutro! Łucja wstała pierwsza, a za nią, jakby była kocią mamą, ruszyła reszta dziewcząt. Miała jeszcze trochę do zrobienia, bo oprócz listy zakupów musiała przygotować pokój w razie wizyty nowej dziewczyny oraz wydrukować dla niej regulamin. |
Podziel się opinią
Komentarze