ROZDZIAŁ I
- Chciałbym zapytać cię o coś ważnego.
- O co? - Sabina spojrzała prosto w brązowe oczy mężczyzny.
- Chodźmy na taras - zaproponował. - Tam będzie najlepsza sceneria, do… - Znacząco zawiesił głos.
- Do czego?-Sabina miała wrażenie, że za moment serce wyskoczy jej z piersi.
Mężczyzna jednak nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko uwodzicielsko i obejmując ją w pół, poprowadził w stronę otwartych tarasowych drzwi. Lekki powiew wiatru przesiąknięty wonią cyprysów i cytryn owionął ich, gdy tylko przekroczyli próg.
- Czyż to nie piękny wieczór? - zapytał.
Sabina bała się odezwać, aby nie psuć niezwykłej atmosfery chwili. Oto spełniało się jej odwieczne marzenie. Była tu, na Riwierze Francuskiej, u boku uwielbianego gwiazdora filmowego, którego plakat wisiał nad jej łóżkiem, gdy była nastolatką.
Podeszli do balustrady i zatrzymując się przy niej, zapatrzyli na połyskujące w dali wody Morza Śródziemnego.
- Sabino… - Mężczyzna pochylił głowę i zbliżył usta do jej ucha. Wargami musnął jego płatek, powodując, iż zadrżała. - Chciałem ci powiedzieć, że…
Tyle czasu na to czekała i oto wreszcie nadszedł ten dzień. Już za chwilę, tak jak często widziała to w filmach, usłyszy najpiękniejsze wyznanie miłosne. A później pocałują się ozłoceni promieniami zachodzącego słońca.
Powietrze lekko drgało tak
W dzień gorącego lata
Nie wiem, jak wpadłem na Twój ślad
W dzień gorącego lata
I wtedy to poznałem cię
W dzień gorącego lata
Wiedziałem, że przygarniesz mnie
W dzień gorącego lata.
Nie takich słów się spodziewała. Takty przeboju zespołu Big Day rozbrzmiały w wieczornej ciszy, zagłuszając słowa wypowiadane przez mężczyznę, a chwilę później rozległ się rozwścieczony ryk, który w niczym nie przypominał głosu gwiazdora, którego ubóstwiała od czasu, gdy wieki temu obejrzała na kasecie VHS film Top Gun.
Taras, zachód słońca, połyskujące morskie fale, romantyczny nastrój i wyjątkowy mężczyzna u boku rozpłynęli się w nicości.
- Co do… - wymamrotała mało przytomnie, wreszcie wyrywając się z marzeń sennych.
- Odbierz ten telefon! - Tuż obok rozległ się rozeźlony głos Adriana. - Przecież dzwoni jak opętany! We własnym domu człowiek nie może nawet liczyć na odrobinę spokoju. Zwłaszcza nocą. A przecież wiadomo, jaki sen jest ważny dla naszego zdrowia!
Sabina zamrugała powiekami i momentalnie oprzytomniała.
- Już, już.
Usiadła na łóżku i sięgnęła po leżący na stoliczku nocnym telefon, który niczym złośliwy stwór bez przerwy odtwarzał ten sam fragment przeboju Big Day. Spojrzała na wyświetlacz, po czym przesunęła palcem, odbierając połączenie.
- Kinga? Co się stało? Czy ty wiesz, która godzina? - zasypała przyjaciółkę pytaniami. To, że Kinga zadzwoniła o drugiej w nocy było czymś naprawdę rzadkim i mogło świadczyć o jakimś nagłym, a bardzo poważnym wypadku.
- Zostawił mnie! - wyszlochała Kinga. - Po prostu mnie zostawił.
- Kto? Maniek?! - wykrzyknęła Sabina i aby nie przeszkadzać Adrianowi, który zirytowany tak nagłą pobudką cały czas pomrukiwał coś pod nosem na temat braku kultury dzwoniącej i niechybnych katastrofalnych konsekwencjach takiej pobudki dla jego zdrowia, pospiesznie opuściła sypialnię.
- Maniek - zawodziła Kinga. - On ma inną. Rozumiesz?
- Nie rozumiem - przyznała Sabina zgodnie z prawdą.
Małżeństwo Mańka i Kingi uchodziło za wręcz wzorowe. Maniek nie dość, że był wyjątkowo przystojnym facetem, to jeszcze od dziecka miał dryg do interesów. Tuż po maturze pojechał do Niemiec i sobie tylko znanymi sposobami przekonał właściciela jednego z komisów, aby ten nawiązał z nim współpracę. Gdy koledzy Mariusza wkuwali do egzaminów, on krążył pomiędzy Łodzią a Monachium, rozwijając swoją firmę. W wieku dwudziestu pięciu lat był już bogatym mężczyzną, u którego wozy kupowali mieszkańcy Łodzi i sąsiadujących województw. Obecnie prowadził ogólnopolską sieć salonów samochodowych znanej marki i jako motoryzacyjny ekspert bywał częstym gościem wielu programów telewizyjnych oraz pojawiał się na łamach gazet.
- A ja, głupia, niczego nie podejrzewałam. - Kinga dalej szlochała. - Owszem, czasem nie wracał do domu na noc, ale zawsze tłumaczył, że miał pilny wyjazd. Jakaś delegacja, nagranie… Wierzyłam we wszystko, bo dlaczego miałam nie wierzyć? Byliśmy przecież szczęśliwi… Wydawało się mi, że byliśmy - poprawiła się.
- Kinguś, skarbie, ale co dokładnie się stało?
Cała senność opuściła Sabinę. Cóż mógł ją obchodzić przystojny Tom, gdy przyjaciółka była w potrzebie.
- Zostawił mnie. Powiedział, że już nic nas nie łączy. Że wreszcie musi zacząć żyć pełną piersią, bo ja go ograniczałam. Ja go ograniczałam! - krzyknęła. - Ponoć nasz związek stał się dla niego więzieniem, a on jest wolnym duchem, który nie lubi, gdy zamyka się go w klatce.
- Cholera. Co za palant.
Słuchając opowieści przyjaciółki, Sabina zeszła na dół do kuchni i włączyła ekspres, aby zrobić kawę. Doskonale zdawała sobie sprawę, że czeka ją dłuższa rozmowa.
- Ponoć nie dawałam mu przestrzeni do życia i dusił się przy mnie.
- Kurwa, jak on mógł to powiedzieć? Przecież dopiero w zeszłym miesiącu świętowaliście dwudziestolecie małżeństwa. Byłam wtedy z wami i ni cholery nie widziałam, aby wyglądał na uciemiężonego, ograniczanego przez ciebie faceta. Ani żeby planował cię zostawić.
- No właśnie! Nie było niczego, co mogłoby świadczyć o tym, że coś jest nie tak. Chociaż… - Kinga urwała.
- Chociaż?
- Ale ja jestem głupia! - Kinga rozpłakała się jeszcze bardziej. - Na tej naszej rocznicy wręczył mi pierścionek i powiedział… Powiedział, że od pierścionka się zaczęło, więc na pierścionku się skończy. A ja nie zrozumiałam… On już wtedy dał mi znać, że to ostatni pierścionek. Taki pożegnalny.
- Co za drań! Pożegnalny pierścionek!
- A ja tak się wtedy cieszyłam… Naiwna kretynka ze mnie. Nie miałam pojęcia, że jestem tą drugą. Aż do dziś…
- Właśnie. Ty mi, moja droga, powiedz, co stało się dzisiaj.
- Właściwie wczoraj. - Kinga głośno wysmarkała nos. - Maniek pojechał do Warszawy. Niby nic niezwykłego, bo często tam bywa, odkąd zaczął występować w tym porannym programie jako ekspert od spraw motoryzacyjnych. No i… - Umilkła, jakby trudno było jej o tym mówić.
- No i? - dociekała Sabina.
- Ekspercko zajął się jedną z prowadzących. Tą młodą blond siksą!
- Nie mów! - Sabina głęboko wciągnęła powietrze. Znała program, w którym występował Mariusz i kojarzyła prowadzącą. - Chodzi ci o tę aktoreczkę, co w serialu Pora na miłość gra Agnieszkę?
-Tak! To ona! To ta dziwka!
- Myślałam, że Maniek ma lepszy gust.-Spróbowała pocieszyć przyjaciółkę. - Przecież to plastikowa lala. Ja to bym się bała jej dotknąć, bo jeszcze coś bym uszkodziła. Nie ma w niej nic naturalnego.
- Prawda? Po prostu koszmar. Przerobiona Barbie. - Kinga wyraźnie się ożywiła.
- Maniek jest głupi, a ty, zamiast płakać, powinnaś wziąć się za siebie i pokazać mu, co traci. Niech żałuje. W końcu jesteś niezależną kobietą.
- Jestem? - Zabrzmiało to trochę jak pytanie.
- Jesteś - zapewniła Sabina. - I nie pozwól, aby ktoś wmówił ci coś innego.
- Ale moje życie właśnie legło w gruzach. - Kinga jęknęła.
- To je odgruzujesz.
- Ale jak? Jestem z tym zupełnie sama… Nie wiem, co teraz zrobić. Nie wiem, jak żyć… Najchętniej to bym skończyła z tym wszystkim…
- Ani mi się waż! - Sabina się zdenerwowała.- Żaden facet nie może stać się całym wszechświatem dla kobiety. To my same jesteśmy dla siebie i Słońcem, i Ziemią, i Księżycem. Jeśli miałabym do czegoś przyrównać mężczyzn, to do komety. Pojawiają się nagle, jaśnieją na firmamencie, po czym znikają. A czasem, gdy znajdą się na kursie kolizyjnym, potrafią zrobić niezłą rozpierduchę. I tylko my, silne babki, jesteśmy w stanie po niej posprzątać.
- Nie wiem, czy mam w sobie na tyle siły. Chyba nie w tym momencie.
- Pamiętaj, że nie jesteś w tym sama. Masz przecież mnie.
- Dziękuję, Sabinko. Bałam się zadzwonić, ale…
- Do przyjaciół nie trzeba się bać dzwonić.
- Ale Adrian…
- Nim się nie przejmuj -przerwała Sabina. W końcu sytuacja wymagała natychmiastowych działań mających na celu wsparcie przyjaciółki, i nic, nawet nieco zrzędliwy mąż, nie mogło stanowić przeszkody. - Chcesz, żebym do ciebie przyjechała? - zapytała, słusznie uważając, iż Kinga potrzebuje wsparcia kogoś bliskiego.
- Właściwie…- Po drugiej stronie słuchawki zapanowało chwilowe milczenie, przerywane tylko odgłosem pochlipywania. - A czy ja mogłabym wpaść do ciebie?
- Do mnie? - Sabina nie potrafiła ukryć zaskoczenia.
- Wiem, jest bardzo późno i w ogóle… - Kinga zaczęła się tłumaczyć. - Nie wyobrażam sobie jednak, że miałabym teraz siedzieć w mieszkaniu, które razem z Mańkiem urządzaliśmy. Tu wszystko mi go przypomina.
- No to nie siedź.
Sabina wytłumaczyła sobie w myślach, że przyjaźń zobowiązuje do poświęceń, nawet takich, jak możliwa awantura z Adrianem.
-Bierz samochód i przyjeżdżaj do mnie. Albo lepiej zamów taksówkę - dodała pospiesznie. - W takim stanie lepiej, żebyś nie kierowała.
- Naprawdę mogę wpaść do ciebie? - Kinga wolała się upewnić. - Teraz?
- Kiedy tylko chcesz. Drzwi do mojego domu są zawsze dla ciebie otwarte - zapewniła Sabina z przekonaniem.
- Ale Adrian… Nie będzie miał nic przeciwko?
- Już ci mówiłam, nim się nie przejmuj. -Sabina doskonale zdawała sobie sprawę, jaką opinią cieszy się jej mąż wśród znajomych. - Adriana zostaw mnie. Teraz ty jesteś najważniejsza, a ja, jako twoja przyjaciółka nie mogę pozwolić, abyś sama przechodziła przez tak ciężkie chwile.
- Sabinko, kochana… Jeśli mogę… Ja naprawdę… Ja nie wiem, co powinnam zrobić… I tak bardzo się boję…
- No już nie płacz, bo mi uszy przez telefon zmokną - zażartowała. - Wpadaj do mnie. Czekam na ciebie.