Trwa ładowanie...
dgexzmz
19-04-2022 16:00

Dolina tajemnic

książka
Oceń jako pierwszy:
dgexzmz
Dolina tajemnic
Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Kategoria
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Co skrywa sielska dolina?

Kiedy pewnego dnia Hania dowiaduje się, że ojciec zniknął z domu, przeżywa wstrząs. Niedługo potem przychodzi list, w którym ojciec prosi o przebaczenie i obiecuje, że za jakiś czas się odezwie. Po kilku latach Hania odbiera od niego telefon. Okazuje się, że ojciec mieszka w beskidzkiej wiosce i zaprasza córkę do siebie.
Pomimo wątpliwości kobieta ostatecznie przyjeżdża do malowniczej Świątkowej Małej w Beskidzie Niskim, nie mając pojęcia, jakie zagadki i tajemnice na nią czekają.
W czasie pobytu na wsi poznaje jej mieszkańców oraz zaprzyjaźnia się z dwójką turystów: Joanną - miłośniczką cerkwi, i Jonem, rowerzystą z Belgii.
Sielankową, letnią atmosferę beskidzkich wakacji psuje tajemnicze zniknięcie Joanny. Kilka dni później miejscowe dzieciaki natrafiają w lesie na plecaczek Joanny, a niedługo potem zostają odnalezione jej zwłoki…

Piękna, skłaniająca do refleksji opowieść pokazująca, że zło może być szansą na dobrą zmianę w życiu. Polecam! Górowianka

Dolina tajemnic
Numer ISBN

978-83-67295-00-0

Wymiary

130x200

Oprawa

miękka

Liczba stron

304

Język

polski

Fragment

Moja nieżyjąca już babcia często powtarzała, że przeszłość lubi do nas powracać w momentach zupełnie niespodziewanych, kiedy wydaje nam się, że pozamykaliśmy na cztery spusty drzwi tego, co już było, i jesteśmy pewni, że nic nam nie grozi. Wtedy właśnie staje w progu jak nieproszony gość, z którym za bardzo nie wiadomo, co zrobić. Kurtuazyjnie wpuścić do środka i porozmawiać, czy po prostu wypchnąć i starannie przekręcić klucz w zamku na wypadek, gdyby zechciał zjawić się ponownie? Właściwie nigdy specjalnie nie brałam sobie tych babcinych stwierdzeń do serca, po prostu nie miałam ku temu powodów. Jednak pewnego dnia na własnej skórze doświadczyłam prawdziwości jej słów. Tak, moja babcia miała całkowitą rację.
Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, wszystko zaczęło się od pogrzebu Marty. Śmierć dawnej koleżanki ze szkoły średniej, z którą odrabiałam prace domowe i od której czasem ściągałam na sprawdzianach, była dla mnie szokiem. Początkowo nie dowierzałam, ale kiedy ujrzałam ją martwą w trumnie… Wlepiłam wzrok w tabliczkę. Imię, nazwisko, data urodzin, data śmierci. Byłyśmy rówieśniczkami. Trzydzieści dwa lata. To nie jest wiek na umieranie. Martę pokonał wyjątkowo złośliwy nowotwór. Przy dźwiękach pieśni pogrzebowej grabarze spuszczali trumnę w czeluście grobu. Wtedy właśnie zadzwonił mój telefon. Wyjęłam go z torebki, zerknęłam na nieznajomy numer, który wyświetlił się na ekranie, i szybko wyciszyłam aparat. Właściwie na tym mogło się zakończyć, bo chwilę potem sprawa nieodebranego połączenia zupełnie wyleciała mi z głowy, jednak późnym popołudniem komórka zabrzęczała ponownie.
– Halo?
– Hania? – odezwał się męski głos.
– Tak. A kto mówi? – Głos wydawał mi się doskonale znany, ale… Nie, to niemożliwe.
– Nie poznajesz mnie? To ja, tata.
Z wrażenia usiadłam na pobliskiej ławce. A jednak to on. Wlepiłam nieprzytomny wzrok w stadko wróbli, które pławiło się w resztkach kałuży. To nie mogła być prawda. Pulsowało mi w skroniach. Zagryzłam wargi niemal do krwi.
– Halo, córeczko, jesteś tam?
– Tak, jestem… tato. – To ostatnie słowo z trudem przeszło mi przez gardło.
Odtwarzałam obrazy z przeszłości.
Ojciec odezwał się po ośmiu latach i czterech miesiącach milczenia. Zniknął z mojego życia nagle, bez słowa. W tamtym czasie kończyłam studia i dostałam całkiem niezłą pracę w korporacji. Pierwsze własne zarobione pieniądze pomogły mi podjąć decyzję o dorosłym życiu. Wyprowadziłam się z domu i razem z koleżanką z roku wynajęłyśmy mieszkanie. Do rodziców wpadałam kilka razy w tygodniu. Matka ciągle siedziała sama, a kiedy pytałam o ojca, tłumaczyła, że spiętrzyły mu się dodatkowe obowiązki w pracy i musiał zostawać po godzinach. Zaczęło mnie to zastanawiać. Elementy tej składanki nie pasowały do siebie. Coś tu wyraźnie nie grało. Wreszcie pewnego dnia przycisnęłam matkę do muru.
– Co się dzieje z ojcem? Od ponad miesiąca nie widziałam go w domu.
– Mówiłam ci już, że ma trudny okres w firmie. Sporo nowych…
– Przestań! – przerwałam jej w pół zdania. – Chyba nie sądzisz, że w to wierzę. Jego telefon milczy, ty chodzisz spięta. I ten nienaturalny uśmiech. Naprawdę uważasz, że jestem tak dziecinnie naiwna, że nie dostrzegam twojego dziwnego zachowania?
Spuściła wzrok i skubiąc skórki przy paznokciach, odparła cichym głosem:
– No dobrze, powiem ci. Ojciec wyjechał.
– Jak to „wyjechał”? Gdzie wyjechał?
– Daleko. Nie pytaj więcej. – Spojrzała na mnie poważnie.
– Wyjechał daleko? Tak bez pożegnania? Nie rozumiem.
Ściągnęła usta w kreskę.
– Nie chciał cię denerwować.
Zaniepokoiłam się na dobre. Zaczerpnęłam duży haust powietrza, żeby uspokoić przyspieszone bicie serca.
– Mamo, co ty przede mną ukrywasz? Chyba zapomniałaś, że nie jestem już małą dziewczynką. Powiedz wreszcie prawdę. Co się stało?
Westchnęła.
– Widzisz, to wszystko wyglądało inaczej, niż myślałaś. Twój ojciec… Tak, twój ojciec od jakiegoś już czasu prowadził podwójne życie. Wiecznie zajęty, wiecznie w pracy… Pamiętasz? Tyle że to nie praca tak go absorbowała. –Zrobiła pauzę, a chwilę później wyrzuciła rozedrganym głosem. – Ojciec kogoś miał.
– Chcesz powiedzieć, że… miał kobietę? Że cię zdradzał? – wydukałam, czując, jak z wrażenia uginają się pode mną nogi.
– Tak. Dowiedziałam się o tym przez przypadek. Nie chciałam ci nic mówić, bo i po co? Bardzo bolało. I dalej boli.
Zakręciło mi się w głowie.
– Nie mogę uwierzyć.
– To właśnie twój prawdziwy ojciec – powiedziała, odgarniając z policzków niesforne kosmyki włosów.
– Od dawna podejrzewałam, że wasze małżeństwo nie należy do zbytnio udanych, ale nigdy nie przypuszczałam, że do tego stopnia. Nie sądziłam, że… że zdobędzie się na taki krok.
– A więc sama go osądź.
Długo milczałam, usiłując uporządkować myśli. Mój ojciec, który zawsze był dla mnie uosobieniem prawdziwego mężczyzny, zachował się jak zwyczajny tchórz, jak mały niedojrzały chłopiec, który boi się stanąć w prawdzie przed własną rodziną.
– Wiesz, dokąd wyjechał? – zapytałam.
Matka zmarszczyła brwi.
– Nie. Zerwał kontakt. Zostawił nam pieniądze. Dobre i to, prawda?
Zrezygnowana, skinęłam głową.
Pewnego dnia przyszedł list. Na kopercie nie było adresu nadawcy, jedynie z pieczątki wywnioskowałam, że został wysłany z Warszawy. Ojciec wyjaśniał, że pogmatwało mu się życie i strasznie się zaplątał. Bardzo przepraszał. Za wszystko. Za to, że nie był dobrym ojcem i że zniknął tak niespodziewanie. Że rzadko bywał w domu, że więcej czasu spędzał w pracy niż z rodziną. Wiele rzeczy nie poszło po jego myśli, ale zawsze pragnął zapewnić nam byt. Chciał, byśmy mogli żyć jak ludzie. Na poziomie. Na końcu wiadomości obiecał, że się odezwie, jak wyprostuje ścieżki.
Wyprostuje ścieżki, powtórzyłam w duchu kilka razy. Spontanicznie skojarzyłam to ostatnie zdanie ze słowami Jana Chrzciciela, który także wspominał o prostowaniu ścieżek. Złożyłam list we czworo i wrzuciłam do szuflady. Nigdy więcej do niego nie sięgałam, nie miałam takiej potrzeby. Znałam treść na pamięć. Początkowo cierpliwie czekałam. Może przyjedzie albo chociaż zadzwoni? Spotkamy się, porozmawiamy. Jak ojciec z córką. Później przyszło zwątpienie. Żal przemieszany ze złością. Byłam wściekła, że mnie bezczelnie oszukał, zawiódł moje nadzieje. Pragnęłam zapomnieć, wymazać z pamięci, tak jakby nigdy nie istniał, tyle że szybko uświadomiłam sobie irracjonalność własnego myślenia. No bo jak zapomnieć o kimś, kto zajmował ważne miejsce w moim życiu i kogo znało się od pierwszych dziecięcych chwil? Z upływem czasu zdołałam jednak wyciszyć rozedrgane emocje i osiągnąć jako taką równowagę.
Teraz, po ponad ośmiu latach, za sprawą jednego telefonu wróciły wspomnienia. Wszystko odżyło.
– Haneczko, cieszę się, że nie zmieniłaś numeru telefonu. Tyle czasu minęło… Chciałbym się z tobą zobaczyć.
Wzięłam głęboki oddech.
– Nie wiem, co mam ci odpowiedzieć.
– Zdaję sobie sprawę z tego, co zrobiłem. Ale proszę, daj mi szansę. – Zapadło między nami krępujące milczenie. – Spotkajmy się. Gdziekolwiek i kiedykolwiek. Może być w Gdańsku, może być w dowolnym miejscu, które wybierzesz.
– Gdzie ty w ogóle jesteś?
– Mieszkam na południu Polski, w Beskidzie Niskim. Możesz do mnie przyjechać, jeśli tylko zechcesz. Odpoczniesz od miejskiego zgiełku, no i będzie okazja, żeby wreszcie wszystko wyjaśnić.
Chciałam powiedzieć, że niepotrzebnie zadaje sobie trud, bo i tak go nie odwiedzę, ale coś nas niespodziewanie rozłączyło. Pół godziny potem przyszła wiadomość. „Haniu, przepraszam, ale straciłem zasięg. Zadzwonię do ciebie w tygodniu. Przemyśl to, co powiedziałem. Zerknij też na mapę i znajdź Świątkową Małą. Tam właśnie mieszkam”.
Świątkowa Mała w Beskidzie Niskim, powtórzyłam półgłosem. Gdzie to u licha jest?

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dgexzmz
dgexzmz
dgexzmz
dgexzmz