Trwa ładowanie...
d31kupt
05-10-2021 13:00

Cuda Cichej Nocy

książka
Oceń jako pierwszy:
d31kupt
Cuda Cichej Nocy
Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Kategoria
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Jest taki szczególny czas, pełen cudów, kiedy wokół pachnie igliwiem, a ludziom spełniają się marzenia.

Przedświąteczny okres to nie jest dobry moment, żeby zostać porzuconą przez ukochanego, zwłaszcza kiedy już planuje się ślub. A jednak to właśnie przydarza się Jagodzie. Jej narzeczony oświadcza, że w ich związku wieje nudą, po czym odchodzi w siną dal.

Jagoda jest załamana, ale życie toczy się dalej, święta za pasem, więc pewnego dnia wybiera się do jednej z wrocławskich galerii handlowych po prezenty dla bliskich.

W tym samym czasie na podobny pomysł wpada Mikołaj, muzyk, który po śmierci narzeczonej zamieszkał we Wrocławiu i podjął pracę w szkole muzycznej, gdzie uczy dzieci gry na saksofonie.

W sklepie Jagoda i Mikołaj nieoczekiwanie wyciągają ręce po tę samą zabawkę…

Co wyniknie z tego przypadkowego spotkania dwójki zranionych ludzi? Czy będą umieli otworzyć się na nową miłość? A może święta to naprawdę czas cudów?

Święta to magiczny czas, który pozwala nam uwierzyć, że cuda zdarzają się naprawdę. Dajcie się zatem porwać tej niezwykłej, pełnej wzruszeń i emocji historii, która uświadomi nam jak ważna powinna być dla nas rodzina i bliscy oraz że nigdy nie jest za późno na zacieśnienie łączących nas więzi. Grażyna Wróbel

Cuda Cichej Nocy
Numer ISBN

978-83-66989-12-2

Wymiary

145x205

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Liczba stron

352

Język

polski

Fragment

Róża dostrzegła syna, gdy ten – obładowany zakupami – wchodził do klatki swojej kamienicy w samym centrum krakowskiego rynku.

– Janek! – zawołała. Jak na osiemdziesięciolatkę miała wciąż mocny i donośny głos. Pewnie byłaby w stanie na­wet do niego podbiec, wolała jednak nie ściągać na siebie wzroku krążących po sercu Krakowa turystów. Janek na szczęście odwrócił się, słysząc swoje imię, po czym rozej­rzał się za źródłem dźwięku.

– Mama?! A co ty tutaj?

– No mama, mama – odpowiedziała, gdy podeszła bliżej. – A to co? Nie mogę cię odwiedzić?

Wzruszył ramionami.

– Mogłaś zadzwonić, no ale dobrze. Chodźmy na górę.

Mieszkanie jej prawie sześćdziesięcioletniego syna nie grzeszyło czystością. Róża mogłaby się założyć, że dłuż­szy już czas nie widziało ono odkurzacza, a ścierki lub mopa najprawdopodobniej jeszcze od poprzednich świąt. A może i dłużej.

Janek położył na podłodze dwie reklamówki, z których wystawały błyskawiczne chińskie zupki, mrożonki i pro­mocyjne puszki piw – dwanaście sztuk w cenie sześciu. Róża wzniosła oczy ku górze i pokręciła prawie niewi­docznie głową. Z dużego pokoju zamigało do niej światło komputerowego wygaszacza ekranu, na którym odbijały się od siebie latające bąbelki.

– Siedzisz nad tymi swoimi bazgrołami? – zapytała.

– Yhm. Pracuję. Miło, że doceniasz. Do sklepu tylko skoczyłem.

Janek od lat tworzył rysunki do komiksów. Niektóre odręcznie, inne – wymagające bardziej skomplikowanej grafiki – komputerowo. Praca przynosiła mu sporą satys­fakcję, koiła jego niezaspokojoną duszę artysty i była chyba jedyną rzeczą, którą kochał. W dodatku wykonując ją, nie musiał wychodzić z domu, a to – zamkniętemu w sobie od lat Jankowi – pasowało w tym wszystkim najbardziej.

– Czemu zawdzięczam twoją wizytę? – zapytał, gdy Róża usiadła na średnio wygodnym kuchennym krześle, po czym zaczęła krytycznie lustrować otoczenie.

– Świętom, mój drogi. Nie wiem, jak często przekładasz kartki kalendarza w tej swojej dziurze, ale pragnę ci przy­pomnieć, że zbliża się Boże Narodzenie.

– Świętom? A co one mają do tego? – Janek wyczuł, że coś widocznie jednak mają. Czyżby zechciały zakłócić jego spokój? Nie znosił świąt i tego całego gwaru z nimi zwią­zanego. Jak co roku cieszył się jednak, że oprócz krótkiej, spędzonej z przyzwoitości wigilii z matką, będzie mógł w pozostałe dni zaszyć się w domu z dobrym alkoholem i głupawymi programami telewizyjnymi. Nic więcej nie było mu potrzebne do szczęścia.

– A no to, że w tym roku spędzamy je wszyscy razem, u mnie w domu. Ty, Jolka, jej dzieci i wnuki. Nie tylko święta zresztą. Cały świąteczny czas, aż do Nowego Roku.

Janek o mało nie zakrztusił się łykiem wody, po którą akurat sięgnął. Chciał zapytać matkę, skąd u niej takie szalone pomysły, ale chwilowo nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa.

– Możesz mi wierzyć albo nie, ale myślałam o tym już od września – mówiła dalej Róża, zupełnie nie zwracając uwagi na osłupienie na twarzy syna. – To nie może tak wyglądać, że w ogóle się nie widzimy i nawet nie wiemy, co się u każdego z nas dzieje. Musimy scalić naszą rodzinę, Janku, a święta to bardzo dobra ku temu okazja.

– Ale do tej pory tak nie było i czy komukolwiek to przeszkadzało? – zapytał. – Widzieliśmy się przelotnie na wigilii, a Jolka przyjeżdżała do ciebie jakoś później. Ty spędzałaś resztę dni ze swoimi włoskimi znajomymi, a ja tutaj, delektując się świętym spokojem. Skoro o świętach właśnie mowa. Nie doszły do mnie słuchy, żeby ktoś z nas na takie celebrowanie Bożego Narodzenia narzekał.

– A kiedy ostatni raz widziałeś swoją siostrę?

Janek zastanowił się przez moment.

– A bo ja wiem…

– Ano widzisz. A jej dzieci?

– Ulala. Pewnie jak w kołyskach były – odpowiedział przesadnie, gdyż mimo wszystko nie było to aż tak dawno temu. – Jedno to nawet do chrztu trzymałem, ale zabij mnie, nie pamiętam które.

– To nie jest śmieszne, synu – powiedziała Róża. – Wiem, że wiele jest mojej winy w tym, że wasze relacje nie są dobre. Mogłam za młodu poświęcić tobie i Joli więcej cza­su. Tego ostatniego jednak nie cofnę, a młodsza nie będę. Ostatni dzwonek, abyśmy na nowo wszyscy stali się rodzi­ną. Nie tylko na papierze. Nie chcę, żebyście kiedyś nad moim grobem spotkali się jak zupełnie obcy sobie ludzie.

– Spokojna głowa, przeżyjesz nas wszystkich – odpowie­dział Janek. – Poza tym coś mi mówi, że Jolka i jej dorosłe dzieci znajdą sto argumentów za tym, żeby jednak nie przyjechać na tak długo.

Róża uśmiechnęła się zadziornie, a w jej oczach roz­błysły chochliki.

– Przewidziałam to. Słuchaj no, co mam ci do powiedzenia…

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d31kupt
d31kupt
d31kupt
d31kupt