"Bram Stoker - Dracula" - recenzja komiksu wyd. Scream Comics
Jeśli nie czytaliście powieści Brama Stokera, a chcecie nadrobić tę wstydliwą zaległość, to śmiało sięgnijcie po komiks Georgesa Bessa. Jego "Dracula" to rzadki przykład, kiedy adaptacja nie ustępuje oryginałowi.
Osinowe kołki, trumny, nietoperze, erotyczne napięcie, dandys ze śmiesznym akcentem zmieniający się w krwiożercze monstrum, czosnek czy upiorne zamczysko. Bram Stoker wprawdzie nie wymyślił wampira, ale to jego "Dracula" utrwalił wizerunek krwiopijcy, jaki dziś znamy oraz całą związaną z nim ikonografię.
Ba, trudno wyobrazić sobie literacki czy filmowy horror, ale na dobrą sprawę i całą popkulturę, bez wpływu powieści Stokera. Tylko pomyślcie, o ile smutniejszym miejscem byłby świat bez Béli Lugosiego, wytwórni Hammer, "Straconych chłopców" czy książek Anne Rice. A nawet sagi "Zmierzch".
Wydana w 1897 r. powieść doczekała się szeregu mniej lub bardziej zaskakujących wariacji na swój temat, także tych komiksowych. Dość powiedzieć, że hrabia Dracula m.in. walczył z Batmanem, odwiedził Dziki Zachód, a nawet był świadkiem terroru argentyńskiej junty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komiks - renesans gatunku
W przypadku komiksu Georgesa Bessa sprawa jest o wiele prostsza. Wydany pierwotnie przez Glénat w 2019 r. "Bram Stoker - Dracula" to nic innego jak niezwykle wierna, wręcz literalna adaptacja klasycznej powieści.
Francuz zostawił w dymkach znany z oryginału epistolarny, rwany styl narracji, sprawiający, że od pierwszych kadrów rzecz czyta się z narastającym niepokojem. Mimo że przecież doskonale wiemy, w jakim kierunku zmierza ta historia.
Rzecz jasna nie byłoby to możliwe bez rysunków Bessa. A te po prostu urywają głowę. Obsesja detalu, ekspresjonistyczne kontrasty, ograniczenie się do czerni i bieli, nawiązania do art nouveau czy częste wykorzystywanie światła (przykłady poniżej). Do tego co rusz wyskakujące monumentalne splashe i speady oraz niekończące się eksperymentowanie z kadrowaniem i kompozycją.
Na 200 stronach Francuz wyczynia takie cuda, że lektura "Bram Stoker - Dracula" potrafi przeciągać się w nieskończoność, bo każda strona to małe dzieło sztuki.
Ktoś mógłby się żachnąć, że to po prostu kolejny bryk. Jednak Bessowi udała się niełatwa sztuka. Nie tylko pasjonująco opowiedział na nowo dobrze znaną historię, ale przede wszystkim perfekcyjnie uchwycił klimat klasyka, wydobywając z niego esencję gotyku, który od przeszło 100 lat wciąż rezonuje w popkulturze. Do tego stopnia, że jego album może spokojnie konkurować z oryginałem.
Polskim wydawcą "Bram Stoker - Dracula" jest Scream Comics. Album ukazał się w powiększonym formacie (240x320), twardej lakierowanej oprawie i na grubym offsecie, co przy czarno-białych rysunkach dało znakomity efekt. Jak to zwykle bywa w przypadku tej oficyny, do wyboru mamy dwa warianty okładki - klasyczną i limitowaną. Różnica? Oczywiście cena.
Grzegorz Kłos, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" masakrujemy szokującego i rozseksualizowanego "Idola" od HBO, znęcamy się nad Arnoldem Schwarzeneggerem i jego Netfliksowym "FUBAR-em" i, dla równowagi, polecamy najlepsze seriale wszech czasów. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.