Blask ukrytego złota. Dolnośląskie tajemnice wojenne
Forma wydania | Książka |
Rok wydania | 2021 |
Autorzy | |
Kategoria | |
Wydawnictwo |
Blask ukrytego złota nieustannie rozpala wyobraźnię i wabi poszukiwaczy
Dolny Śląsk, jak długi i szeroki, od 1945 roku penetrują eksploratorzy. Historycy zaś namiętnie przeglądają archiwalne dokumenty i studiują wiekowe gazety. Wszyscy liczą, że to właśnie im uda się wyjaśnić tajemnicę „złota Wrocławia" czy innych skarbów, które Niemcy mieli ukryć w tej prowincji Trzeciej Rzeszy.
Poszukiwacze zapuszczają się w mroki poniemieckich sztolni, do rozpadających się ze starości fabryk, zawalonych kopalń, w ruiny dolnośląskich pałaców i do zamków, chcąc zgłębić zagadki ich konstrukcji i przeznaczenia.
Leszek Adamczewski podąża w ślad za nimi. Opisuje niezwykłe miejsca i tajemnicze zdarzenia, jakie miały miejsce na Dolnym Śląsku podczas wojny i po jej zakończeniu.
Leszek Adamczewski – poznański pisarz i dziennikarz, urodzony w 1948 roku w Szczecinie. Od 2009 roku współpracuje z Wydawnictwem Replika. W Blasku ukrytego złota sięga ponownie do tematów opisywanych przez siebie na przełomie XX i XXI wieku w licznych publikacjach prasowych.
Numer ISBN | 978-83-66790-09-4 |
Wymiary | 145x205 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 368 |
Język | polski |
Fragment | Seichau to dzisiejszy Sichów, natomiast Kynau to Zagórze Śląskie, Muhrau – Murawy, Warmbrunn zaś to Cieplice Śląskie-Zdrój, od wielu lat dzielnica Jeleniej Góry. Pozostała miejscowość Konradswaldau, która zresztą znalazła się na wspomnianej liście Grundmanna. Na dzisiejszym Dolnym Śląsku i Śląsku Opolskim za czasów niemieckich aż sześć miejscowości nosiło taką właśnie nazwę. To obecnie: Górowo, Grzędy, Kondratów, Mrowiny, Przylesie i Wroniniec. Skądinąd wiadomo, że jedną ze swych osiemdziesięciu składnic konserwator zabytków urządził w Mrowinach koło Żarowa. Tymczasem do granic Dolnego Śląska wojna zbliżała się milowymi krokami. Po latach, w artykule Die Darmstadter Madonna (Madonna z Darmstadtu), tak Grundmann wspominał ostatnie dni pobytu na Dolnym Śląsku: „20 stycznia 1945 roku rozpoczęła się śląska katastrofa, gdy przy mrozie i zacinającej ze wschodu wichurze nakazana została ewakuacja Festung Breslau. W dniu 23 stycznia opuściłem miasto z urzędowym zleceniem, bym jako konserwator prowincji przemieścił najcenniejsze dzieła sztuki ze Śląska, który stawał się terenem walki. Dawno już zabiegałem o zezwolenie na dokonanie tych zabezpieczających działań. Wreszcie miało to być dokonane w ostatniej chwili, na szosach zapchanych nie kończącymi się kolumnami pojazdów, wobec całkowicie sparaliżowanej komunikacji kolejowej. W ciągu trzech tygodni wydobyłem z opuszczonych zamków śląskich zmagazynowane tam już od lat skarby sztuki z Breslau. […] Ostatnim wysiłkiem zebrałem je w Warmbrunn”. Wkrótce po zakończeniu wojny Günthera Grundmanna przesłuchiwali Amerykanie. Korzystając ze sporządzonych wówczas protokołów, Lynn H. Nichols, amerykańska autorka książki Grabież Europy, tak streściła zeznania profesora: „Pod koniec stycznia [ 1945 roku] Grundmann próbował dotrzeć do Metkau, dokąd wywieziono archiwa jego urzędu. Miał kłopoty z przebitą oponą, ale ponieważ do Muhrau było zaledwie 20 kilometrów, a zapadała noc, postanowił pójść tam pieszo. Przybywszy do Muhrau, stwierdził, że […] budynek zajmuje jednostka pancerna. Dowódca, major Fuchs, natychmiast poinformował Grundmanna, że najcenniejsze dzieła sztuki znajdują się w zamku, że spodziewa się nadejścia Rosjan najpóźniej za dwa lub trzy dni i że to miejsce będzie bronione. Dał Grundmannowi do dyspozycji dwie ciężarówki, aby ten przewiózł część przedmiotów do Warmbrunn, odległego jakieś 50 kilometrów na zachód. Mimo wyczerpania, Grundmann natychmiast wziął się za pakowanie najważniejszych dzieł”. Sam Grundmann zaś w wydanych w 1977 roku w Monachium wspomnieniach tak opisał pobyt w niewielkim zameczku w Muhrau: „Wystarczył krótki rzut oka, by stwierdzić, że są to obrazy wielkich polskich mistrzów, dzieła sztuki z Wawelu, sławne dywany z czasów króla Zygmunta, sławne obrazy Canaletta z Zamku Warszawskiego, obrazy ołtarzowe z kościoła Mariackiego w Krakowie. Major, dowódca niemieckiego oddziału, dał mi ludzi i jedną noc na wywiezienie tego. Rano miały być zniszczone. W tym momencie nie było dla mnie istotne, czy to niemieckie, czy polskie dobro kulturalne. Mogłem się tylko obawiać późniejszych konsekwencji. Obrazy pozdejmowaliśmy z ram. Zostały porozmieszczane między dywanami i zrolowane. Była to cała noc ciężkiej pracy. Rano dwie ciężarówki odjechały ze skarbami w stronę Hirschbergu”. Czyli Jeleniej Góry, w której okolicach, jak się rychło okaże, Polacy znajdą unikatowe skarby kultury. Także polskiej. Fragment rozdziału Blask ukrytego złota |
Podziel się opinią
Komentarze