Batman i Superman: Stan Przyszłości - recenzja komiksów wyd. Egmont
W uniwersum DC doszło do przetasowania i ponownego rozdania kart. Trzyczęściowa seria "Stan przyszłości" skupia się na pokłosiu wydarzeń, które wywróciły do góry nogami świat Batmana, Supermana i reszty herosów. Jaka tym razem przyszłość czeka naszych ulubieńców?
Coś się kończy, coś się zaczyna. W przypadku uniwersum DC Comics mowa o zakończeniu epopei "Batman: Death Metal", która wpłynęła nie tylko na świat Mrocznego Rycerza. "Batman: Stan przyszłości" koncentruje się jednak właśnie na tym bohaterze i Bat-rodzinie. A przede wszystkim na nowej rzeczywistości, w której karty rozdaje Magistrat. Prywatna agencja nadzorująca przestrzegania prawa w rzeczywistości kontroluje niemal wszystkie aspekty życia społecznego. I traktuje herosów i złoczyńców jako równe zagrożenie.
"Batman: Stan przyszłości" to ciekawe spojrzenie na nową rzeczywistość Batmana, w której prym wiedzie nowe pokolenie herosów. Walka z Magistratem to ciekawy pretekst do nakreślenia nowych wątków i motywów, choć poszczególne historie w zbiorczym tomie są bardzo nierówne. Ot, taki urok serii, nad którą pracuje wielu niezależnych twórców.
Podobnie rzecz ma się z tomem "Superman. Stan przyszłości". Tutaj z kolei obserwujemy, jak Jonathan Kent stara się zostać "prawdziwym Supermanem", podczas gdy Clark (ojciec Jonathana) walczy na arenach Świata Śmierci. "Stan przyszłości" to także perypetie Lois Lane i Lexa Luthora, a także obraz odległej przyszłości, w której potomkowie Clarka mają ręce pełne roboty.
Seria "Stan przyszłości" (trzeci tom jest poświęcony "Lidze Sprawiedliwości") to nowe otwarcie i zachęta, żeby zagłębić się w ten świat niezależnie od tego, czy znamy poprzednie przygody poszczególnych herosów, czy dopiero stawiamy pierwsze kroki. Zbiorcze albumy zawierają luźno powiązane historie, które prezentują nierówny poziom. Grunt, że spełniają swoje zadanie, budując fundamenty dla kolejnych opowieści z nowymi i starymi (choć mocno odmienionymi) bohaterami.