Superman: Prawda ujawniona i Batman: Pozdrowienia z Gotham – recenzja komiksów wydawnictwa Egmont
Miłośnicy superbohaterskich komiksów ze stajni DC mają co miesiąc wiele pretekstów, by sięgnąć do portfela i liczyć, że na półce znajdzie się jeszcze miejsce na nowe zeszyty. W tym miesiącu można się zdecydować na nietuzinkowy album "Batman: Sekta", ale do sprzedaży trafiły też trzecie tomy serii "Superman" i "Batman: Detective Comics" od Egmontu. Czy warto się nimi zainteresować?
Superman: Prawda ujawniona
Postawmy sprawę jasno – to, że przez lata (prawie) nikt nie znał prawdziwej tożsamości Supermana, było od samego początku szyte grubymi nićmi. W trzecim tomie współczesnej serii "Superman" znany wszystkim Brian Michael Bendis, rysownicy Ivan Reis ("Liga Sprawiedliwości", "Aquaman"), Kevin Maguire ("Justice League International") i wielu innych artystów stawiają przełomowe pytanie: a co by było, gdyby świat dowiedział się, że to Clark Kent zdejmuje okulary, wciąga majtki na rajstopy i przywdziewa pelerynę, by stać się największym obrońcą Ziemi?
"Prawda ujawniona" to zbiór epizodów, które łączy właśnie ten jeden motyw przewodni. Clark Kent wreszcie przyznaje się do prowadzenia podwójnego życia, co oczywiście prowadzi do rozmaitych konsekwencji. Bo co z tą prawdą o Supermanie zrobią np. jego najwięksi wrogowie?
"Prawda ujawniona" dokumentuje przełom w życiu Supermana/Clarka Kenta, choć nie jest to na pewno album typu instant classic. Nie zmienia to faktu, że każdy fan Kal-Ela powinien mieć go w swojej kolekcji. Poszczególne historie w ciekawy sposób podchodzą bowiem do przyjaźni, bliskich relacji i konfliktów, które towarzyszą Supermenowi od dziesięcioleci. A ukazanie doskonale znanej postaci pod nowym kątem to nie lada sztuka.
Batman: Detective Comics – Pozdrowienia z Gotham
W przypadku trzeciego tomu "Batman: Detective Comics", który ukazał się z podtytułem "Pozdrowienia z Gotham" na okładce, nie mamy do czynienia z niczym przełomowym, ważnym czy szczególnie odkrywczym. Pierwsze skojarzenie, które nasuwa się po lekturze kilku zawartych w tym albumie historii, to rzemieślnicza robota.
Okładkowa historia z Jokerem, który przejął lunapark i zmusił Batmana do wspólnej "zabawy", jest tego najlepszym dowodem. Pretekst do kolejnego spotkania dwóch największych sław Gotham brzmi ciekawie, jednak nie kryje się za nim nic, co zapadłoby w pamięć na dłużej. To samo z epizodem, gdzie główną rolę odgrywa Deadshot, polujący na Bruce'a Wayne'a na "bezludnej" wyspie. Nie zdradzając szczegółów, scenarzysta wplótł tam pewien twist, który widziałem już w nie pamiętam ilu komiksach i innych dziełach popkultury. Czyli jest potencjał i pewnie kogoś to zaskoczy, ale oryginalności nie ma tu za grosz.
Cały album ratuje w moich oczach historia ze Spectre. Z jednej strony "ucieleśnienie boskiego gniewu", z drugiej swoiste alter ego detektywa Jima Corrigana. Opowieść z jego udziałem jest najbardziej mroczna, brutalna i tajemnicza. To w dalszym ciągu przeciętna lektura, ale zdecydowanie wyróżnia się klimatem i charakterem na tle pozostałych epizodów. Wszystko to sprawia, że "Pozdrowienia z Gotham" to album wyłącznie dla wszystkożernych fanatyków Batmana. Niedzielni czytelnicy komiksów, którzy chcą poczytać coś nowego z Mrocznym Rycerzem na okładce, mogą przebierać w o wiele ciekawszych publikacjach.