Prawda o przedwojennych dżentelmenach? Wielu było napalonymi chamami, bezczelnie obmacującymi obce kobiety
Irena Krzywicka pisała o kobietach, „które w ciemnościach taksówki przejmuje mroźnym smutkiem nieuchronnie pełzająca ręka”. Antoni Słonimski żartował, że sam chciałby sobie przeprowadzać „rewizje osobiste” urodziwych pań.
Wanda sama nie wiedziała, czy bardziej jest oburzona, czy zniesmaczona. Sytuacja, w której się znalazła, była co najmniej niecodzienna. Jechała zatłoczonym tramwajem linii osiem. W tym akurat nie było nic zaskakującego: krakowska ósemka zawsze przepełniała się w godzinach szczytu, a i podróż tym środkiem transportu nie stanowiła dla Wandy pierwszyzny. Co innego towarzystwo.
Zaraz obok niej siadł jakiś obcy mężczyzna z papierosem w ustach. Mimo ścisku, wcale nie zamierzał gasić peta. Nie skłonił go do tego nawet fakt, że w wagonie nie było popielniczek. Popiół zbierał się stopniowo na czubku papierosa. Trzeba go było wreszcie strzepnąć i jegomość zrobił to… prosto na nogi sąsiadki.
„Już taki jestem, że jak gdzie naśmiecę, to muszę sprzątnąć”
– „Przepraszam za nieporządek!” – natychmiast się poderwał i „ofiarnie zaczął czyścić powalane kolano”. Wanda byłaby nawet skłonna uwierzyć w nieszczęśliwy wypadek, gdyby nie fakt, że… facet nadal kopcił. A popiół lądował niezmiennie na jej nogach. Towarzysz podróży znowu zabrał się za sprzątanie. Tym razem jednak „czyścił wolniej i dłużej”. Wanda „zmarszczyła gniewnie czoło i odsunęła się”. Niewiele to dało. Mężczyzna: „połykając ślinkę, wziął się po raz trzeci do czyszczenia”. Tego było już za wiele. Urażona dama wezwała konduktora. Ten zaś posłał po policję.
_Poniżej: Pasażerowie tramwaju na ilustracji z pisma "Światowid" _
Dla Wandy sprawa była oczywista. „Ten pan specjalnie strząsnął na mnie popiół i w bezczelny sposób jeździł mi ręką po kolanie!” – poskarżyła się. Palacza wylegitymowano. Jak informowały „Ostatnie Wiadomości Krakowskie” w listopadzie 1932 roku, był to Antoni Wiórek zamieszkały przy ulicy Szczęśliwej 5. Delikwent do winy wcale się nie poczuwał. Bo przecież nikogo nie molestował.
„Żadnej jazdy po kolanach nie było, tylko regularne sprzątanie. Już taki od dziecka jestem, że jak gdzie naśmiecę, to muszę sprzątnąć” – odrzekł z wyraźną dumą. To samo tłumaczenie powtórzył przed sądem grodzkim. Ale za „stanowczo nieodpowiednie” zachowanie względem niewiasty i tak wlepiono mu symboliczne pięćdziesiąt złotych grzywny.
Sztuka uwodzenia czy nieproszone macanki?
„Gdzie jesteście, panowie z gardenią w butonierce, z wąsami wysztywnionymi bindą, z monoklem w oku?” – pytała w tym samym 1932 roku postępowa publicystka Irena Krzywicka. Z pewną ironią, ale też z wyraźnym rozrzewnieniem wspominała instytucję dawnych amantów i lowelasów, którzy gotowi byli wytrwale walczyć o względy kobiet. Zamiast dotykać bez pytania, ograniczali się do „wiecznie głodnych spojrzeń w dekolty czy pod sute halki”.
Za jej czasów powściągliwych, salonowych podrywaczy już się nie spotykało. Mężczyzna XX wieku czuł, że wszystko mu się należy. I że kobiety, przyklaskujące reformie życia i hasłom rewolucji seksualnej, oddadzą mu się choćby na siedzeniu dorożki czy w hotelu na godziny.
Poniżej: Zbyt dosłownie. Żart rysunkowy opublikowany w roku 1929 w popularnym tygodniku "Światowid"
Klasyczna sztuka uwodzenia ustąpiła miejsca nieproszonym macankom. Krzywicka pisała o kobietach, „które w ciemnościach taksówki przejmuje mroźnym smutkiem nieuchronnie pełzająca ręka” współpasażera. Miała na myśli niewiasty znajdujące się w towarzystwie, na które same się zdecydowały. Ale przecież do podobnych sytuacji dochodziło też w pociągach, w sklepach, w wagonach tramwajów. Nie tylko tych krakowskich.
„Mężczyzna okazuje się na wysokości zadania”
Obmacywanie należało do bogatego grona zjawisk tak powszechnych i tak oczywistych dla ludzi międzywojnia, że uwagę poświęcano mu co najwyżej w obyczajowych manifestach. Albo w zwyczajnych żartach. Nawet ludzie występujący w forpoczcie społecznego postępu nie stronili od dowcipkowania w sprawie niechcianych dotyków.
Bliski kolega Krzywickiej, Antoni Słonimski, oznajmił w roku 1929, że jest „zwolennikiem rewizji”. Zaznaczył, że nie chodzi mu o „takie rewizje w czapce żandarmskiej, z rewolwerem i w nocy”, ale o intelektualną „rewizję pojęć”. Choć nie zdołał się powstrzymać przed stwierdzeniem, że przy okazji „lubiłby” też „zrewidować parę kobiet, które ma na oku”.
Poniżej: Wykwintne krawiectwo męskie. Katalog reklamowy Bogusława Hersego z 1935 roku
Z kolei satyryczny „Bocian” opublikował w 1926 roku całe opowiadanie poświęcone obmacywaniu w pociągu:
W przedziale (…) jedzie pan i pani. Mężczyzna okazuje się na wysokości zadania, gdyż po chwili rozlega się jej oburzony głosik.
– Panie! Weź pan tę rękę!
Potem jednak zaczyna postępować sobie zbyt obcesowo, gdyż daje się słyszeć odgłos siarczystego policzka i kobieta wzburzona wybiega na korytarz.
Do tego momentu to nie tyle dowcip, co opis zupełnie prawdopodobnego zdarzenia. Poddana napastowaniu pasażerka woła konduktora i żąda, by napaleniec poniósł konsekwencje swego czynu. Kolejarz przystępuje do spisywania protokołu. Na informacje o molestowaniu odpowiada pytaniem: „Tak… A ile pani liczy lat?”. I teraz następuje ponoć zabawny zwrot akcji.
Kobieta cofa wszelkie oskarżenia i udaje, że heca nie miała miejsca. Wszystko, choćby wulgarne obmacywanie, byle nie przyznać się do swojego wieku!
Kraj bez obmacywania
O sytuacji trudno było pisać z powagą, bo i brakowało ku temu właściwych słów. Dzisiaj jesteśmy uzbrojeni w precyzyjną, niedwuznaczną terminologię. Gwałt, kazirodztwo, molestowanie czy nawet – obmacywanie. Polskie słownictwo seksualne może się wydawać nazbyt hermetyczne; można argumentować, że niezależnie od kontekstu zmusza on do sięgania po określenia sugerujące coś obmierzłego i odstręczającego. Ale jest zarazem nad wyraz czytelne. Przed wojną sytuacja wyglądała zgoła inaczej.
Gwałt oznaczał naruszenie wolności płciowej. Ale mógł też oznaczać dowolny atak połączony z użyciem siły – i tak też definiowały go ustawy karne. Na określenie przestępstw płciowych prasa wolała zresztą używać rozmytych eufemizmów. Dzieci nie były wykorzystywane, ale „unieszczęśliwiane”. Kobiet nie gwałcono, ale co najwyżej je „zniewalano”, „uwodzono”, „nadużywano ich zaufania”.
Kazirodztwo mogło się odnosić do krewniaczych stosunków erotycznych, ale też… do zagadnień polityki. W 1924 roku przeciwnicy rządu Wincentego Witosa zwalczali „płatnych apostołów kazirodczej spółki” koalicyjnej. W syjonistycznym dzienniku wydawanym w Krakowie można było w tym samym czasie przeczytać o „reakcyjnej ordynacji wyborczej”, wyrosłej z „kazirodczego sojuszu” fanatyków „ziejących pianą nienawiści do wolnego żydostwa”.
Poniżej: Propagatorka „reformy seksualnej” – Irena Krzywicka na portrecie Witkacego, 1928
Podobne epitety padały nawet za czasów zaborczych. Już w 1893 roku polscy socjaliści pisali o nowej konfiguracji politycznej, jaką ułożono w Wiedniu. Miała ona być „związkiem nienaturalnym, kazirodczym”.
Znaczenia słów zacierały się. Często jednak tych znaczeń zwyczajnie… nie było. Obmacywanie? Ten wyraz mógł się odnosić do badań lekarskich („obmacywanie prawego podżebrza jest zazwyczaj bardzo bolesne”; „obmacywał i opukiwał polskich zawodników eskulap-żyd”) albo do klientów „obmacujących” warzywa na targu. Ale nie do czynności mającej jakikolwiek podtekst erotyczny. Molestowanie? Molestować to można było filantropa o datek albo przechodniów o jałmużnę. Ale nie kobietę.
Kamil Janicki - Redaktor naczelny "Ciekawostek historycznych". Historyk, publicysta i pisarz. Autor książek wydanych w łącznym nakładzie ponad 200 000 egzemplarzy, w tym bestsellerowych “Pierwszych dam II Rzeczpospolitej”, “Żelaznych dam”, "Dam złotego wieku", "Epoki hipokryzji" i "Dam polskiego imperium". W maju 2018 roku ukazała się jego najnowsza książka: "Epoka milczenia".
Krzywda kobiet, o której wciąż nie chcemy pamiętać w nowej książce Kamila Janickiego pt. „Epoka Milczenia. Przedwojenna Polska, o której wstydzimy się mówić”. Kliknij i kup w księgarni wydawcy.
Zainteresował Cię ten artykuł? Na łamach portalu CiekawostkiHistoryczny.pl przeczytasz również o gwałtach na mężczyznach w przedwojennej Polsce.