Kurt Vonnegut ''Listy''
Chwała polskim wydawcom i polskim czytelnikom za dostrzeżenie już jakiś czas temu, że zbiory korespondencji stanowią coś więcej niż ciekawostkę dla najzagorzalszych fanów. Zebrane listy można nierzadko traktować nie tyle jako apendyks do twórczości, a za pełnoprawne i osobne wobec innych dzieł działanie literackie, często służące jako klucz do odczytania tychże. W wypadku amerykańskiego pisarza należy jednak postawić wyraźną linię rozgraniczającą jego powieści i korespondencję. To nie Vonnegut -humanista rozmyślający nad losem i istotą ludzkości.
Podczas lektury opublikowanego przez wydawnictwo Albatros zbioru towarzyszymy pisarzowi w trudnej walce o literackie uznanie. Niektórzy krytycy zarzucali pisarzowi wsobność i zafiksowanie na punkcie własnej kariery. "Listy" należy jednak raczej traktować jako autobiograficzną opowieść o człowieku, który kładzie wszystko na jedną szalę, aby móc poświęcić swe życie pisaniu. Nie brak tu również specyficznego poczucia humoru, z którego znany jest autor. Polecam choćby treść kontraktu, który zawarł z żoną. Oto próbka: "Uzgodniwszy, że moja żona nie będzie mnie nękać, dręczyć ani w inny sposób zawracać mi głowy w tej kwestii, obiecuję raz na tydzień szorować podłogi w łazience i w kuchni w dniu i czasie przeze mnie wybranym". Jak dziś już wiemy: warto było się dogadać.