Początki Gułagu. Opowieści z Wysp Sołowieckich
Tytuł oryginalny | Aux origines du Goulag, Récits des îles Solovki : L'île de l'enfer suivi de Les camps de la mort en URSS |
Forma wydania | Książka |
Rok wydania | 2019 |
Autorzy | |
Kategoria | |
Wydawnictwo |
Dwa wstrząsające świadectwa o źródłach „piekła, jakie bolszewicy zgotowali swoim wrogom”, czyli o powstawaniu „obozu specjalnego przeznaczenia” na Wyspach Sołowieckich.
Pierwsze, pt. Piekielna wyspa, zredagował w 1925 roku Sozerko Malsagow, jeden z bardzo nielicznych więźniów, którzy zbiegli z „piekielnej wyspy”. Trafił na Wyspy Sołowieckie z trzyletnim wyrokiem. Tam dręczony był przez głód i mróz i zmuszany do ciężkiej, katorżniczej pracy. Ukazuje obóz jako nieludzkie, urągające wszelkim prawom miejsce odosobnienia, z zimą trwającą 260 dni, a latem cuchnącym odorem rozkładających się zwłok.
Świadectwo drugie, zupełnie niepowtarzalne, pt. Obozy śmierci w ZSRR, pochodzi od Nikołaja Kisieliowa-Gromowa, jedynego z wyznaczonych do nadzorowania obozu sołowieckiego czekisty, który zbiegł stamtąd za granicę. Opisuje nieludzki wyzysk i warunki bytowania oraz pracy w łagrze. Relacjonuje bezskuteczne przypadki samookaleczeń, które miały zekom pomóc w unikaniu pracy. Ogrom zbrodni dokonywanej w obozie mającym „przekształcać obywateli” wedle nowej władzy, co oznaczało w rzeczywistości pracę do śmieci, przeraził go.
To na Wyspach Sołowieckich rodził się i wykuwał świat Gułagu, najrozleglejszy system obozów pracy w XX wieku, przez który tylko spośród obywateli radzieckich przeszło od końca lat dwudziestych do połowy lat pięćdziesiątych dwadzieścia milionów ludzi, czyli co szósty dorosły.
Do lektury wspomnień wprowadza obszerny wstęp uznanego historyka i sowietologa Nicolasa Wertha.
Sozerko Artaganowicz Malsagow (1895-1976) – z pochodzenia Ingusz, oficer rosyjski i polski, uczestnik wojny obronnej 1939 roku, pisarz, publicysta i działacz antykomunistyczny.
Nikołaj Kisieliow-Gromow – oficer armii carskiej i Czeki.
Nicolas Werth (ur. 1950) – francuski historyk, sowietolog, badacz komunizmu; współautor Czarnej księgi komunizmu.
Numer ISBN | 978-83-7674-732-3 |
Wymiary | 145x205 |
Oprawa | miękka ze skrzydełkami |
Liczba stron | 432 |
Język | polski |
Fragment | Komendanci tych obozów mianowani przez Moskwę wykonywali rozkazy przychodzące z centrali. Średni i niższy personel natomiast rekrutował się spośród samych czekistów zesłanych w wyniku zbyt rzucających się w oczy dużych nadużyć – rabunków, defraudacji, pijaństwa itd. Indywidua te nie mając jak inaczej zemścić się za utratę intratnych funkcji w aparacie Czeki centralnej Rosji, traktowali osadzonych z nieopisanym okrucieństwem. Szczególnie bestialski był zastępca komendanta w Chołmogorach, Polak Kwiciński. Potworności „Białego Domu” w okolicach Chołmogor obarczają sumienie tego sadystycznego oprawcy. Cytowaną nazwę nadano majątkowi porzuconemu przez właścicieli. Dwór pomalowany był na biało. Przez dwa lata od 1920 do 1922 roku pod rozkazami Kwicińskiego dokonywano tam codziennych rozstrzeliwań. Reputacja domu przerażała w dwójnasób, bo ciał nie grzebano. Około schyłku 1922 roku wszystkie pomieszczenia Białego Domu pełne były trupów aż po sufity. Dwa tysiące marynarzy z Kronsztadu rozstrzelano w trzy dni. Odór rozkładających się ciał zatruwał powietrze na całe kilometry naokoło. Więźniowie obozu dusili się, a niektórzy tracili przytomność z powodu jadowitego zaduchu za dnia i w nocy. Trzy czwarte mieszkańców Chołmogor nie mogąc tego znieść porzuciło domy. Z całą pewnością rząd radziecki na bieżąco śledził potworności popełniane w Chołmogorach i Pertomińsku. Ponieważ jednak kierownictwo partii komunistycznej miało było zainteresowane bezlitosnym eliminowaniem rzeczywistych lub urojonych przeciwników, umywało ręce. Egzekucje wykonywano nie tylko w Białym Domu, ale i w wielu innych miejscach. Tak więc czekiści wkraczali do baraku i palcem wskazywali ofiary ze słowami: „Odin”, „Dwa”, „Tri”. „Odin” oznaczało, że osadzony będzie rozstrzelany jeszcze tego samego dnia. „Dwa” – że nazajutrz. „Tri” – że jeszcze dzień później. Tak działo się gdy przyjeżdżały nowe konwoje i trzeba było zwolnić miejsce dla nowo przybyłych. Według miejscowych świadków, w Chołmogorach i Pertominsku zastrzelono dziesięć tysięcy więźniów. Wydaje się to straszne, ale nie maw tej liczbie nic nadzwyczajnego. Przez trzy lata bowiem, aż do likwidacji, obozy te były głównym więzieniem całej radzieckiej Rosji. Ze wszystkich stron Rosji europejskiej i azjatyckiej zwożono tam konwoje z ofiarami, których czekiści nie chcieli zabić od razu, a mianowicie z tymi, których „amnestionowały” władze lokalne. W Chołmogorach i Pertomińsku oprawcy uciekali się również do innej metody eksterminacji – topienia. Przytoczę kilka przypadków spośród licznych, które znam. W roku 1921 załadowano cztery tysiące oficerów i żołnierzy armii Wrangla na pokład barki i spuszczono ją do ujścia Dźwiny. Tych, którzy umieli pływać, zastrzelono. W 1922 roku kilka kolejnych barek załadowanych więźniami zatopiono w Dźwinie na oczach ludzi. Innych więźniów, w tym wiele kobiet, wysadzono na pewnej wyspie koło Chołmogor i zastrzelono z łodzi, które ich przywiozły. Na tej wyspie masowe mordy trwały długo. Podobnie jak Biały Dom pełna była trupów. Czekiści zabijali tych, którzy przeżyli katorżniczą pracę. Katorżnicy mieli prawo tylko do wzmiankowanej racji żywnościowej, a byli wśród nich starcy i kobiety harujący po dwanaście godzin bez przerwy. Uważali się za szczęściarzy, jeśli na polu znaleźli zgniłego kartofla i pochłaniali go na surowo. Kiedy czekiści zauważyli, żeautochtoni – Lapończycy – rzucają chleb więźniom przechodzącym koło ich chat w drodze do pracy, wybierali inny szlak, żeby nieszczęśnicy przemierzali tylko rozległe lasy i mokradła. Jeśli nowo przybyły miał na sobie porządne ubranie, natychmiast go rozstrzeliwano, aby przejąć odzież. Z początkiem lata 1922 roku marynarz z Kronsztadu cudem ocalony od śmierci uciekł z obozu w Chołmogorach. Zdołał przedrzeć się aż do Moskwy, gdzie użył starych kontaktów, aby uzyskać spotkanie z Kalininem we WCIK (Wszechrosyjskim Centalnym Komitecie Wykonawczym). Oznajmił mu: „Zróbcie ze mną, co chcecie, ale zwróćcie uwagę na zbrodnie popełniane w obozach na północy”. Czekiści eksterminowali już 90 proc. katorżników i jaskrawo zamanifestowali swoje „humanitarne nastawienie” . Wtedy WCIK łaskawie zgodził się wysłuchać litanii zbiega. Z końcem lipca komisja pod przewodnictwem niejakiego Feldmana przybyła z Moskwy do Chołmogor na inspekcję78. Rzeczony Feldman nie mógł ukryć przerażenia wobec tego, co ujrzał i usłyszał. Kazał rozstrzelać komendantów obozów i wysłał ich zastępców oraz resztę obsady do Moskwy w celu „dochodzenia”. W końcu wszystkich czekistów ułaskawiono, a następnie mianowano na odpowiedzialne stanowiska w GPU na południu Rosji. Ponieważ Biały Dom z dziesiątkami tysięcy ofiar przeszkadzał Moskwie, Feldman musiał zatrzeć ślady horroru. Kazał wszystko spalić. WCIK upoważnił komisję Feldmana do amnestionowania wszystkich katorżników z obydwu obozów, lecz zwolniono tylko pospolitych kryminalistów. Nie amnestionowano ani jednego kaera. W sierpniu 1922 roku wszyscy kontrrewolucjoniści opuścili Pertomińsk i Chołmogory. Pod solidną eskortą przewieziono ich na Sołówki. Fragment wspomnień Sozerki Malsagowa Piekielna wyspa. Radziecka katorga na dalekiej Północy Rozdział 5. Poprzednicy |
Podziel się opinią
Komentarze