Trwa ładowanie...
d2tzgas
10-03-2022 16:00

Ostatnie dni Ptolemeusza Greya

książka
Oceń jako pierwszy:
d2tzgas
Ostatnie dni Ptolemeusza Greya
Tytuł oryginalny

The Last Days of Ptolemy Grey

Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Kategoria
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Niezwykła, poruszająca powieść o sile wspomnień i rodzinnych wartościach autorstwa jednej ze współczesnych ikon literatury

W wieku dziewięćdziesięciu jeden lat Ptolemeusz Grey jest człowiekiem zapomnianym przez świat – przyjaciół, rodzinę, a nawet przez siebie samego. Zamknięty w czterech ścianach mieszkania pogrąża się samotnie w demencji.

Pewnego dnia na pogrzebie siostrzeńca spotyka siedemnastoletnią Robyn i doświadcza znaczącej odmiany – w głowie, w sercu i w życiu.

Robyn jest inna niż wszyscy. Zabrania Ptolemeuszowi żyć w zapomnieniu, wśród dręczących go wspomnień, i całkowicie odmienia jego egzystencję. Z jej pomocą, a także za sprawą eksperymentalnej terapii, Ptolemeusz wynurza się z izolacji. Znów doświadcza radości życia, a jego blaknący umysł odzyskuje klarowność i wigor, co pozwala odkryć niedostępne od dekad tajemnice.

Majstersztyk. Opowiadana intymnym szeptem książka wbija nas głęboko w umysł wiekowego człowieka, który zachował resztki wspomnień i poszukuje klucza do rozwiązania starej zagadki.
- “The New York Times Book Review”

Na podstawie książki powstał serial z Samuelem L. Jacksonem dostępny na platformie Apple TV+

Ostatnie dni Ptolemeusza Greya
Numer ISBN

978-83-67295-03-1

Wymiary

145x205

Oprawa

miękka

Liczba stron

336

Język

polski

Fragment

– Halo? – odezwał się do słuchawki bardzo, bardzo stary, czarnoskóry mężczyzna.
Telefon według jego własnych obliczeń nie dzwonił już od ponad półtora tygodnia, ale tak naprawdę milczał zaledwie od trzech dni. I wówczas ktoś wybrał jego numer, kobieta. Wydawała się smutna. Pamiętał, że telefonowała więcej niż jeden raz.
W tle cicho sączyły się z radia dźwięki klasycznej muzyki fortepianowej. Z pocieszyciela telewizora dobiegała paplanina, gdyż nastawiony był na stację, która przez dwadzieścia cztery godziny na dobę nadawała wiadomości.
– Kto mówi? – zapytał stary człowiek, zanim usłyszał głos rozmówcy.
– Papa Grey? – dotarł do niego męski głos.
Był to głos człowieka młodego, wolnego od stresu i ciężaru starczego wieku.
– To ty, Reggie? Gdzie się podziewałeś, chłopaku? Czekam na ciebie od tygodnia. Nie, nie, od dwóch tygodni. Właściwie to nie wiem dokładnie, ale od bardzo długiego czasu.
– Nie, papo Grey, nie, to ja, Hilly.
– Kto? A gdzie jest Reggie?
Hilly milczał przez dwie sekundy i stary człowiek szybko zapytał:
– Jest tam kto?
– Jestem, papo Grey – zapewnił go głos. – Jestem.
Tak, z pewnością ktoś tam był, na drugim końcu linii telefonicznej. Ale właściwie kto? Grey rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu jakiejś wskazówki, która pozwoliłaby mu zidentyfikować rozmówcę, ale zobaczył tylko sterty gazet, pudła każdego rozmiaru i kształtu, no i meble. Stało tu przynajmniej dziesięć krzeseł oraz wielkie biurko, podparte w miejscu wyłamanej nogi. Dwa stoły jadalne były przysunięte do południowej i wschodniej ściany.
– „Nadaliśmy etiudę As-dur numer 2 Fryderyka Szopena” – oznajmił spiker z radia. – „A teraz wspólnie posłuchamy…”
– Papo Grey? – odezwał się głos z telefonu.
– „…dzisiaj w Bagdadzie i okolicach miasta eksplodowało pół tuzina bomb. Zginęły sześćdziesiąt cztery osoby…”
Czy źródłem głosu było radio, czy może telewizor? Nie. To jego własne ucho. Telefon…
– Kto mówi? – zapytał Ptolemy Grey, przypomniawszy sobie, że prowadzi rozmowę telefoniczną.
– To ja, Hilly, papo. Syn twojej siostrzenicy. Syn córki June.
– Kto?
– Hilly – odparł młody człowiek, lekko unosząc głos. – Twój siostrzeniec.
– Gdzie jest Reggie? – zapytał Ptolemy. – Gdzie jest mój syn?
– On dzisiaj nie może przyjść, wujku – odparł Hilly. – Mama poprosiła mnie, żebym do ciebie zatelefonował i zapytał, czy czegoś nie potrzebujesz.
– Do diabła, tak – powiedział Ptolemy, zastanawiając się, co właściwie ma na myśli rozmówca.
– Tak?
– Co tak?
– Potrzebujesz czegoś?
– Oczywiście. Potrzebuję bardzo wielu różnych rzeczy. Reggie nie dzwonił do mnie pewnie od tygodnia, ale może minęły dopiero trzy dni. Zostały mi cztery puszki sardynek, a on zawsze kupuje mi karton z czternastoma. Codziennie zjadam jedną puszkę na lunch. Ale Reggie nie zadzwonił i nie wiem, co będę jadł, kiedy skończą się ryby i… i… i… płatki owsiane.
Rozpoczęła się sonata fortepianowa.
– Co mam ci przywieźć? – zapytał Hilly.
– Przywieźć? Tak, tak. Przyjedź tutaj i zawieź mnie na zakupy. Razem z Reggiem.
– Mogę sam z tobą pojechać, wujku – powiedział Hilly bez entuzjazmu.
– Wiesz, gdzie jest sklep? – zapytał stryjeczny dziadek.
– Jasne, że tak.
– No nie wiem. Nigdy cię tam nie widziałem.
– Ale wiem, gdzie jest sklep.
– Przyjdzie Reggie?
– Nie dzisiaj.
– Dlaczego? Nie… nie, nie mów mi, dlaczego. Nie rób tego. A więc ty przyjdziesz… hmmm… hmmm, Hilly? – Ptolemy uśmiechnął się, zadowolony, że zapamiętał to imię.
– Tak, papo Grey?
– Kiedy?
– Za godzinę.
Staruszek zerknął na zegar, stojący na kulawym biurku.
– Mój zegar mówi, że jest piętnaście po czwartej – powiedział Ptolemy do wnuka swojej siostry, Hilly’ego Browna.
– Jest za dziesięć druga, wujku, a nie czwarta piętnaście.
– Ale musisz jeszcze dodać czterdzieści pięć minut. Będę na ciebie czekał krótko po piątej. No, przynajmniej przed szóstą.
– No tak, oczywiście.

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2tzgas
d2tzgas
d2tzgas
d2tzgas