Trwa ładowanie...
d1d5r7b
03-02-2020 07:38

Obudź się, Karolino

książka
Oceń jako pierwszy:
d1d5r7b
Obudź się, Karolino
Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Kategoria
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Obudź się, Karolino! Poukładaj swoje życie, a nie książki! Karolina, choć jest uroczą i inteligentną młodą osobą, nie potrafi uporać się z własnymi, wyolbrzymianymi przez lata kompleksami. Nad losem dziewczyny, jak fatum, wisi przekonanie, że wszelkie niepowodzenia w miłości spowodowane są mankamentem urody, jakim według niej są piegi. Żyje w przeświadczeniu, że żaden normalny mężczyzna nie zwróci uwagi na kogoś takiego jak ona. Gdy w bibliotece, gdzie pracuje, pojawia się niezwykle przystojny Filip, Karolina wierzy, że urzeczywistnią się jej skryte marzenia. Kilka banalnych uprzejmych gestów wystarcza, by nabrała przekonania, że na jej drodze stanął ktoś naprawdę wyjątkowy, z kim będzie szczęśliwa do końca życia. Choć nad związkiem zbierają się czarne chmury, Karolina, ślepo wpatrzona w swego ukochanego, nie dostrzega cieni rzucanych na idealny obraz Filipa. Tak bardzo pragnie zapełnić pustkę w swoim sercu, że przystaje na coraz to nowe kompromisy i upokorzenia, biorąc winę na siebie i tłumacząc to brakiem swojego doświadczenia. Gdzie ją to zaprowadzi? A wszystko w imię miłości...

Obudź się, Karolino
Numer ISBN

978-83-7674-524-4

Wymiary

130x200

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Liczba stron

288

Język

polski

Fragment

– „Świadoma praw i obowiązków wynikających z za­łożenia rodziny uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z Filipem i przyrzekam, że uczy­nię wszystko...”. Za każdym razem, gdy oglądam mój ślub na lapto­pie, głos zacina się w tym samym miejscu. Dlaczego tak się dzieje, nie wiem. Ale wiem, że gdybym to ja układała tekst przysięgi, zakończenie brzmiałoby: „...aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe aż do śmierci mojej miłości”. Byłoby to uczciwe i zapewniło zrozumienie, że miłość rządzi się swoimi prawami i nie ma takiego paragrafu, który zmusiłby ją do powrotu, gdy już odejdzie. Oglą­dając film z mojego ślubu i przewijając wspomnienia jak taśmę filmową – klatka po klatce, nawet te z czasów mojego dzieciństwa – chcę uchronić siebie przed popeł­nieniem tych samych błędów, gdy znowu spotkam mi­łość, albo gdy ona spotka mnie. Na kolejnym sfilmowa­nym ujęciu widać, że wsuwam obrączkę na palec Filipa, a on patrzy na mnie tak, jakbym popełniła gafę. Czy to moja wina, że obrączka utkwiła w połowie palca? Mógł ją przymierzyć raz jeszcze, zanim wyszliśmy z domu moich rodziców i wsiedliśmy do czarnego mercedesa, który udekorowany bukietem białych róż kojarzył mi się z karawanem. Kolor samochodu wybrał Filip. Na moje prośby i tłumaczenia, że do ślubu chciałabym jechać białym pojazdem, niekoniecznie mercedesem, usłyszałam, że zły gust odziedziczyłam po mojej babce, bo na swój ślub pojechała w białej dorożce. – Za to twoja babka nawet nie wiedziała, jak wy­gląda dorożka – odcięłam się. – Nie wiedziała, ale ona nie krzyknęła na widok krowy: „Koń z rogami!” – Nie zapominaj, że babcia Helena miała wtedy pięć lat! – Przestań się kłócić! Zaniosłaś obrączki do grawera? – Nie. Dlaczego chcesz zmienić napis? – Bo ten, który wybrałaś, jest idiotyczny. – Ja? Razem wybieraliśmy i tobie też się podobał. – Zmieniłem zdanie. Wystarczą tylko imiona. – A co jest idiotycznego w słowach: „Na zawsze razem”? Kochamy się i chcemy być razem. Na zawsze – dodałam. Filip milczał. – Odwołajmy nasz ślub – powiedział po chwili zi­rytowanym głosem. – Zwariowałeś?! Chcesz odwołać ślub przez takie bzdury? – Dlaczego bzdury? Tu chodzi o zgodność charakte­rów. Zaproponowałem mercedesa w czarnym kolorze, nie zgodziłaś się. Zaproponowałem zmianę napisów na obrączkach, nie zgodziłaś się. Uznałem więc, że powinnaś się zastanowić, czy na pewno chcesz wziąć ze mną ślub. – Dobrze. Niech będzie czarny mercedes i niech będzie zmiana napisu na obrączkach. – I po co była ta cała kłótnia, jeśli to ja miałem ra­cję? Idę pod prysznic. Zmęczony jestem. Dołączysz za chwilę, prawda? – Prawda – mruknęłam. – Nie widzę entuzjazmu. – Tak. Dołączę za chwilę. Filip był już pod drzwiami łazienki, ale zawrócił i usiadł na kanapie obok mnie. – Grzeczna dziewczynka – szepnął mi do ucha. Wzruszyłam ramionami. – Co się dzieje? – zapytał. – A co ma się dziać? Wszystko będzie tak, jak sobie zaplanowałeś. Mruknął coś niewyraźnie, wstał z kanapy i poszedł w stronę łazienki. – Ramiona jak konary. Tyłeczek jak orzeszek – pod­sumowała mi na ucho moja babcia, kiedy przyjrzała się Filipowi, podczas jego pierwszej wizyty w naszym domu. Zdejmując z siebie ubranie, zerkałam na ten tyłeczek jak orzeszek, po którym spływały mydliny. Nie usłyszał, że weszłam do łazienki, szum wody za­głuszył stukot zamykanych drzwi. Stanęłam naga przed lustrem i w tym momencie Filip zakręcił ku­rek. Po chwili rozsunął skrzydła kabiny. Widziałam w lustrze, jak rozgląda się za ręcznikiem. Mogłabym go podać, ale nagle zapragnęłam, żeby przytulił mnie do swojego wilgotnego ciała. Gdy uniosłam ramiona, by spiąć włosy w kok, Filip stanął za mną, ociekając wodą i oparł dłonie na moich biodrach. Wtuliłam się w niego plecami, a on zaczął muskać wargami mój kark. Zapach świeżo umytego ciała zmieszał się z za­pachem moich perfum. Przymknęłam powieki i pod­dałam się pieszczotom. – Musimy omówić kolor twojej sukni ślubnej – oznajmił nagle. – Dobrze – zgodziłam się potulnie. – Dokończymy w sypialni. – Omawianie koloru sukni czy przerwane pieszczoty? – A co jest ważniejsze dla ciebie? – Sam wybierz. – Ach, ty moja lisiczko. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Ale nie omawialiśmy koloru sukni ani nie kochaliśmy się. Filip usnął, gdy tylko położył głowę na poduszce. Na moje delikatne próby obudzenia go wymruczał, że jest bardzo zmęczony. Do dzisiaj nie wiem, czy mówił prawdę, czy chciał mi dać kolejny powód do kłótni, westchnęłam, oglą­dając następne ujęcie z naszego ślubu: wyszliśmy już z Urzędu i rodzice Filipa składają mu życzenia.

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1d5r7b
d1d5r7b
d1d5r7b
d1d5r7b