Warszawa, w której dziewczyna jest tańsza od butelki wódki
O Marku Hłasce napisano wiele, choć tropicielom swojego życiorysu pisarz nie ułatwiał sprawy. Trudno znaleźć jakąś obiektywną "prawdę" o nim, zwłaszcza, że był mitomanem i nawet swoje wspomnienia zamknięte w tomie "Piękni dwudziestoletni", mocno koloryzował. Od 1956 roku, czyli od debiutu tomem opowiadań "Pierwszy krok w chmurach", Hłasko był głosem swojego pokolenia, gwiazdą, człowiekiem, który się sprzeciwia rzeczywistości. "To nie ja wymyśliłem Warszawę, w której dziewczyna jest tańsza od butelki wódki - to ta Warszawa wymyśliła mnie" - pisał w paryskiej "Kulturze" pod koniec lat 50, już na emigracji. Mieszkał we Francji, w Izraelu, Niemczech i USA, ale nigdzie nie znalazł swojego domu.
Jako dziecko także przenosił się z miejsca na miejsce: matka Hłaski mieszkała z synem najpierw w podwarszawskich Szczakach, potem w Częstochowie, na Śląsku, potem był Białystok i wreszcie Wrocław. Ciągłe przeprowadzki nie były jedynym zmartwieniem matki Marka: Hłasko uczył się kiepsko, palił papierosy i pił alkohol. Do tego dochodziły zatargi z ojczymem, więc wysłano go do szkół z internatem. Z nich Hłasko wysyłał do matki listy pełne histerii: "Po nocach nie śpię. Mamo zęby. Codziennie biorę po parę proszków bo nie mam pieniędzy na dentystę. Mamo nie opuszczaj mnie w biedzie. Mamo przyjedź koniecznie bo mogę sobie zrobić coś złego". Trafił do Liceum Techniczno-Teatralnego, z którego jednak został wyrzucony za nieumiejętność dostosowania się. Ta cecha, podobnie jak rozdwojenie w emocjach wobec ludzi, pozostanie mu do końca życia.