Trwa ładowanie...
recenzja
30-11-2012 18:21

Kto zostanie Panem Lodowego Ogrodu?

Kto zostanie Panem Lodowego Ogrodu?Źródło: Inne
d40gg2v
d40gg2v

Na to i wiele innych pytań, między innymi o naturę midgaardzkiej magii, przynosi odpowiedź ostatni tom jednej z najważniejszych serii w polskiej fantastyce ostatnich lat. Po ponad sześciu latach od ukazania się części pierwszej, na niemal dziewięciuset stronach Jarosław Grzędowicz zamyka historię, która przyniosła mu olbrzymią popularność. Czy warto było czekać trzy lata na jej ostatni akt?

Akcja poprzedniego tomu urwała się w wyjątkowo ekscytującym momencie.Jednak trzy lata to dość czasu, by minęła irytacja, a nawet, by znudziło się wyczekiwanie. Ostatni tom powitałam zatem z umiarkowanym zaciekawieniem, a początkowy wir walki wydał mi się raczej chaotyczny niż ekscytujący, przez czas oczekiwania straciłam bowiem zainteresowanie losami postaci.

I przez całą lekturę nie odzyskałam go, nie potrafiłam się ponownie zaangażować. Dziwiło mnie to, nie ukrywam i - także na potrzeby niniejszej recenzji - zastanawiałam się nad przyczynami. Wszak na tom trzeci też trzeba było czekać długo, co nie przeszkodziło mi pochłonąć go w dwa dni, bo wciągał wprost niesamowicie. Czyżbym „wyrosła” z PLO? Raczej nie, bo mimo wszystko ciekawiło mnie, choć na chłodno, jak potoczą się losy Nocnych Wędrowców, przyczyn zatem trzeba szukać gdzie indziej.

Wydaje mi się, że jedną z nich jest pewna przewidywalność końcowej partii fabuły. Wszystko, co najciekawsze, wydarzyło się już wcześniej.Obecnie, po spotkaniu głównych bohaterów, pozostało już tylko przygotowanie gruntu pod Ostateczną Konfrontację oraz epickie starcie o losy świata, w którym Drakkainen i jego sojusznicy stawią czoła Królowi Węży, Aakenowi i głównej kapłance Pramatki, Freihof.

d40gg2v

Wydawać by się mogło, że starcie to ma olbrzymi potencjał dramatyczny, ale w gruncie rzeczy jedyną niewiadomą pozostaje jego wynik.Owszem, opisując przygotowania do walki, poszukiwania szpiegów w murach Lodowego Ogrodu, czy sprowadzenie z różnych stron świata większych sił do obrony miasta, autor wprowadza nowe magiczne wynalazki. Pojawiają się też kolejne potwory (niektóre są bardzo spektakularne) i nawet nowe odmiany magii. W zestawieniu z faktem, że bohaterom pokonanie każdej przeszkody zaczyna przychodzić wręcz zbyt łatwo (co ma swoje uzasadnienie, bo muszą dotrwać do Ostatecznej Konfrontacji, ale skutecznie unicestwia napięcie), wszystkie te elementy poważnie tracą jednak na atrakcyjności.

Nie umiem też oprzeć się wrażeniu, że stylistycznie ostatni tom wypada dużo gorzej od poprzednich. Może to przez długi czas powstawania, ale faktem jest, że tekstu nie czytało mi się już tak płynnie i z taką przyjemnością, jak miało to miejsce w przypadku wcześniejszych części. Z przykrością też muszę powiedzieć, że ostatni tom właściwie niczym mnie nie zaskoczył. Nie wiem, czy autor stracił zainteresowanie opowiadaną przez siebie historią i chciał ją po prostu już wreszcie skończyć, ale odniosłam wrażenie, że zrobił to, idąc po linii najmniejszego oporu.

Czy to znaczy, że czwarty tom Pana Lodowego Ogrodu czytało się źle? Nie, przeciwnie, czytało się bardzo przyjemnie, ale, niestety, bez większych emocji. Po tylu latach oczekiwania otrzymaliśmy powieść obiektywnie dobrą, dopinającą wszystkie wątki. Na tle cyklu, który zamyka, a zwłaszcza jego pierwszej części, wypada ona jednak zaledwie przeciętnie i trudno ją nazwać jego godnym zwieńczeniem.

d40gg2v
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d40gg2v