Krakowski teatr broni swojego dyrektora. "Może oni mają czołgi, ale po naszej stronie są widzowie"
Władza, po nieudanych próbach, znalazła wreszcie sposób na pozbycie się dyrektora krakowskiego Teatru im. Juliusza Słowackiego Krzysztofa Głuchowskiego. Wszczęto nowy konkurs, mimo rekomendacji organizacji działających w teatrze i opinii środowiska.
We wtorek 27 czerwca Zarząd Województwa Małopolskiego podjął uchwałę o zamiarze ogłoszenia konkursu na stanowisko dyrektora Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Mimo że dotychczasowemu, Krzysztofowi Głuchowskiemu, kadencja kończy się dopiero 31 sierpnia 2024 r. Konkurs jest już ogłoszony, 17 lipca ruszy nabór potencjalnych kandydatów, a wyniki mają być znane w październiku.
Wygląda to na świadome działania marszałka województwa małopolskiego Witolda Kozłowskiego, który chce doprowadzić do czegoś, o co nieskutecznie walczy od dawna - pozbawienia Głuchowskiego funkcji. Dlaczego?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Barbara Kurdej-Szatan o zarobkach w teatrze. Podstawa nie starczała nie życie
Zespół kategorycznie się sprzeciwia
Zespół teatru postanowił natychmiast podjąć walkę o ratowanie teatru. Tuż po ogłoszeniu decyzji zarządu opublikowali oświadczenie, w którym teatralni związkowcy "w trosce o dobro instytucji rekomendowali przedłużenie kadencji (Głuchowskiego - red.), gdyż zespół jest we wspaniałej kondycji organizacyjno-artystycznej i chce kontynuować kierunek, w jakim rozwija się Teatr pod tą samą dyrekcją".
Marszałek na te prośby nie zareagował i postanowił rozpocząć procedurę konkursową. Zespół odpowiedział: "Kategorycznie sprzeciwiamy się powoływaniu nowego kierownictwa Teatru, ponieważ w naszej wierze będzie to oznaczało zahamowanie rozwoju i zaprzepaszczenie osiągnięć wypracowanych przez nas w ostatnich latach".
- Konkurs jest najbardziej transparentną formą wyboru kandydata na to stanowisko - argumentuje rzeczniczka prasowa krakowskiego urzędu marszałkowskiego Magdalena Opyd. - W przypadku Teatru im. Juliusza Słowackiego, czyli instytucji o szczególnym znaczeniu dla kultury narodowej, tryb konkursowy jest trybem podstawowym, jeśli chodzi o wyłonienie dyrektora. Oczywiście konkurs ma charakter otwarty. Nic nie stoi na przeszkodzie, by dyrektor Krzysztof Głuchowski także wziął w nim udział.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
- Warto wspomnieć, że pan Krzysztof Głuchowski był powołany na pierwszą kadencję na pełnione przez siebie stanowisko w trybie konkursowym. W dniu 3 czerwca 2023 r. Rzecznik Dyscypliny Finansów Publicznych w Krakowie poinformował, że stwierdził popełnienie naruszenia i skierował wniosek o ukaranie dyrektora Głuchowskiego do Regionalnej Komisji Orzekającej. Do dziś nie otrzymaliśmy jednak oficjalnej decyzji o wymierzonej karze - dodała.
Pytana w mailu o szczegóły dotyczące nieprawidłowości w działalności teatru pod dyrekcją Krzysztofa Głuchowskiego, rzeczniczka nie odpowiedziała do momentu publikacji tego tekstu. Nieuchwytny dla mediów był także sam marszałek Kozłowski.
Wszyscy zadowoleni, oprócz marszałka
W pewnym uproszczeniu, możliwości postępowania w przypadku zakończenia dyrektorskiej kadencji są dwie: organizator instytucji kultury - z reguły prezydent miasta albo marszałek - może przedłużyć kontrakt osobie, która piastuje stanowisko dyrektorskie albo ogłosić konkurs, aby wyłonić następczynię albo następcę.
Pierwsze rozwiązanie stosuje się, kiedy nie ma żadnych problemów, współpraca przebiega spokojnie, przynosi teatrowi sukcesy i wyraźnie widać, że osoba na stanowisku dyrektorskim nie "wypaliła" się i wciąż ma mnóstwo niezrealizowanych pomysłów. I jeszcze jedno: ma wsparcie ze strony swoich współpracowników. Wydawało się, że dokładnie tak jest w tym przypadku.
- Kadencja obecnego dyrektora to wielki sukces - mówi Marcin Sianko, szef aktorskiego związku zawodowego działającego w teatrze. - W ciągu kilku lat, dzięki jego pracy, nasz teatr osiągnął pozycję na mapie kulturalnej Polski, jakiej nie miał od lat. Z przeprowadzonych przez niego zmian zadowolona jest publiczność, zespół aktorski, ekipa techniczna, administracja, nawet krytyka. Wszyscy. Oprócz marszałka. Wygląda na to, że jedynymi osobami, którym nie podoba się obecny dyrektor, jest właśnie marszałek i zarząd województwa.
"Duże straty dla wszystkich"
Druga rzecz, którą może zrobić organizator instytucji, kiedy ma podstawy do tego, aby zmienić dyrekcję, to ogłoszenie konkursu. To decyzja, która przynosi poważne konsekwencje. W niektórych przypadkach może mocno zakłócić pracę dobrze funkcjonującego teatru.
- Doskonale wiemy, co oznacza zmiana dyrekcji, przeżyliśmy to siedem lat temu - wspomina Sianko. - Pierwsze dwa lata to był koszmar: zmiana kierunku, repertuaru, publiczności. Chaos i mnóstwo pracy. Dyrektor Głuchowski okazał się kapitanem, który po mistrzowsku przeprowadził okręt naszego teatru przez zmianę kursu i wszystkie rafy. Nie chcemy go zmieniać teraz, kiedy - za sprawa jego wysiłków - wypłynęłyśmy na otwarte morze i pędzimy do przodu na pełnych żaglach. Pomijając to wszystko, mogę z doświadczenia zapewnić marszałka, że kolejna zmiana oznaczać będzie duże straty: dla teatru, dla władz, dla publiczności, dla wszystkich.
"Dziadostwo zamiast 'Dziadów'"
O co więc chodzi? Czemu marszałek Kozłowski związany z PiS za wszelką cenę chce pozbawić Krzysztofa Głuchowskiego stanowiska? To długa historia z bardzo mocno politycznym wydźwiękiem.
Wszystko zaczęło się w listopadzie 2021 r., kiedy premierę w Teatrze im. Słowackiego miał spektakl "Dziady" w reżyserii Mai Kleczewskiej. Przedstawienie, wysoko ocenione przez krytykę, tłumnie odwiedzane przez publiczność, nie spodobało się władzom.
Trudno było bowiem nie odczytywać go jako oskarżenia polityki PiS wobec m.in. kobiet, kiedy podczas Czarnych Marszów na ulicach policja gazowała i łamała kończyny aktywistkom i zwykłym protestującym. W przedstawieniu, w słynnej scenie rozmowy młodych rewolucjonistów w celi carskiego więzienia, grały aktorki, a nie aktorzy. To było wymowne. I spowodowało gwałtowną reakcję władz.
Na przykład kuriozalne tweety małopolskiej kuratorki oświaty Barbary Nowak, która odradzała podległym sobie dyrekcjom krakowskich szkół prowadzenie młodzieży na spektakl. Podobnie jak komentarz ministra Czarnka, że "zamiast 'Dziadów' powstało dziadostwo".
Ale potem zrobiło się poważniej. W krakowskim teatrze powstał kolejny spektakl niewygodny dla władzy - cieszący się olbrzymią popularnością musical Katarzyny Szyngiery "1989".
Pokazano w nim najnowszą historię Polski w sposób zupełnie odmienny, niż chcieliby ją widzieć działacze PiS, akcentując znaczenie takich postaci, jak Lech Wałęsa, Jacek Kuroń czy aktywny dziś opozycjonista Władysław Frasyniuk. Mało tego - refreny piosenek ze spektaklu trafiły na transparenty opozycyjnych marszów i manifestacji.
Tego było już za wiele. Władza poważnie "wzięła" się za krakowski teatr. Ludzie z nim związani, tego co zaczęło się wkrótce dziać, nie nazywali inaczej niż "falą represji".
"Możliwość współpracy się wyczerpała"
Jeszcze przed końcem 2021 r. minister Gliński zerwał rozmowy z teatrem dotyczące współorganizacji i współfinansowania tej placówki. To był mocny cios: nie dość, że wstrzymana została wypłata dotacji w wysokości 3 mln zł na działalność w 2022 r., to na dodatek teatr nie mógł liczyć na środki z innych źródeł - mając promesę dotacji ministerialnej nie mógł się o nie ubiegać. Bezpieczeństwo finansowe instytucji zawisło na włosku - ratowała je zbiórka wśród wielbicieli, która okazała się nad wyraz udana.
Marszałek Witold Kozłowski uderzył więc z innej flanki. 17 lutego 2022 r. wszczął procedurę odwołania Krzysztofa Głuchowskiego ze stanowiska dyrektora, podając dwa powody: naruszenie przepisów dotyczących zamówień publicznych i dyscypliny finansów publicznych oraz "brak dbałości o dobre imię teatru". Ten ostatni argument wiązał się ze zorganizowaniem w siedzibie tej instytucji koncertu szczególnie nielubianej przez władze Marii Peszek. Rozpoczął się bolesny dla teatru okres: sytuacja dyrektora była niepewna, na dodatek urząd zarządził serię kontroli.
- Jesteśmy chyba najdokładniej kontrolowaną instytucją w województwie - mówi Sianko. - Od kilkunastu miesięcy, od czasu, kiedy rozpoczął się konflikt marszałka z teatrem, niemal bez przerwy odwiedzają nas kolejne kontrole. Każdy papier jest dokładnie oglądany z każdej strony. Zawsze okazuje się, że wszystko jest w porządku. To patrzenie na ręce bardzo nie pomaga w sprawnej pracy.
Po trzech miesiącach marszałek głośno mówił w mediach, że "możliwość współpracy z panem dyrektorem absolutnie się wyczerpała", ale do odwołania koniec końców nie doszło. Choć według przepisów procedura powinna trwać 60 dni, trwa już… 500. Dlatego Głuchowski postanowił uznać ją za mobbing. Zapowiada wystąpienie na drogę prawną.
"Po naszej stronie są widzowie"
- W Teatrze mamy poczucie, że lokalna władza chce zniszczyć ogromną wartość, którą udało się zespołowi zbudować - komentuje Edyta Sotowska-Śmiłek, zastępczyni dyrektora Teatru im. Juliusza Słowackiego ds. komunikacji marketingowej. - Chcą ukarać nas za niezależność, ale i za sukces - artystyczny, frekwencyjny, który osiągnęliśmy. Celem stał się dyrektor, ponieważ łatwiej uderzać w jedną osobę, ale gra idzie o przyszłość tej sceny i zespołu na następne lata.
- To zemsta za to, że postanowiliśmy być niezależni, jednomyślni, konsekwentni. Wyczekali do wakacji, licząc na to, że przeprowadzą to po cichu. Jednak parafrazując tekst piosenki z naszego "1989" - może oni mają czołgi… ale po naszej stronie są widzowie. Zatem niszcząc ten teatr, odbiorą Małopolanom - tym, na których dobro się nieustannie powołują - jedną z obecnie najlepszych scen teatralnych w Polsce - podsumowuje Sotowska-Śmiłek.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" masakrujemy "Warszawiankę" z Szycem, chwalimy "Sortownię" z Chyrą, głowimy się nad "Flashem" z Michaelem Keatonem i filmami Wesa Andersona, z "Asteroid City" na czele. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.